Decyzja o pozwoleniu na dokończenie Nord Stream 2 nie jest porażką polskiej dyplomacji. To jest porażka jedności europejskiej, to jest porażka Niemiec, ponieważ oni odpowiadają za decyzję o budowie zarówno pierwszej nitki Nord Stream, jak i drugiej, którą budują od 2015 roku – powiedział wiceminister spraw zagranicznych Marcin Przydacz w rozmowie w RMF FM.
Wiceminister Przydacz podkreślił, że sukcesem polskiej dyplomacji było zaangażowanie USA. – Proszę pamiętać, że przy budowie Nord Stream 1 USA w ogóle nie były zaangażowane w dialog. Nam dzięki dobrym kontaktom z prezydentem Trumpem nałożono sankcję, które opóźniły ten projekt. Gdyby nie te działania Nord Stream 2 od dawna by już działał i od dawna były stosowany jako narzędzie destabilizacji. Nie jesteśmy zadowoleni z tego porozumienia, ale gra cały czas się toczy – powiedział.
Przydacz zaznaczył, że Polska starała się przygotować na budowę Nord Stream 2, rozbudowując zdolności dywersyfikacyjne, m.in. Gazoport w Świnoujściu czy Baltic Pipe.
– Za dwa lata kończy się ten zły, wynegocjowany kontrakt na dostawy gazu z Rosji i według naszych wyliczeń, nie będziemy musieli więcej sprowadzać gazu z tego kierunku, będziemy pozyskiwać go z innych – powiedział wiceminister.
Przydacz został zapytany o to, czy USA konsultowały się z Polską w sprawie porozumienia z Niemcami. – Musimy rozróżnić konsultacje od informowania. Rzeczywiście, w ostatnim etapie dostaliśmy informację w jakim kierunku to zmierza, byłem dość często w kontakcie ze swoim odpowiednikiem w Departamencie Stanu. Podczas tych rozmów przedstawialiśmy swoje obiekcje, ale trudno to nazwać konsultacjami. To jest porozumienie niemiecko amerykańskie i to Niemcy przede wszystkim ponoszą odpowiedzialność za treści tego porozumienia. Polska nie jest częścią tego porozumienia, my jesteśmy krytyczni wobec niego- zaznaczył.
Według wiceministra, zapis o Trójmorzu, zawarty w oświadczeniu, jest jednym z postulatów polskiej dyplomacji.
RMF/Mariusz Marszałkowski