Marszałkowski: Polski tort nuklearny czeka na odważnych

17 czerwca 2022, 07:35 Atom

Program budowy polskich siłowni jądrowych to nie tylko ogromna szansa polskiej energetyki, ale również okazja dla polskiego przemysłu, do zarobienia dużych pieniędzy. Trzeba jednak działać już dziś, aby zostać dopuszczonym do podziału tego tortu – pisze Mariusz Marszałkowski, redaktor BiznesAlert.pl.

Źródło: pikist.com

Nadal czekamy na ostateczne decyzje związane z Polskim programem jądrowym. Zgodnie z zapowiedziami rządu, do jesieni bieżącego roku powinien zostać wybrany partner technologiczny i finansowy budowy polskich bloków jądrowych. Sama budowa pierwszego z nich ma rozpocząć się w 2026 roku, a oddanie do użytku ma nastąpić w 2033 roku. W rywalizacji o polskie zamówienie, w ramach którego powstaną elektrownie o łącznej mocy od 6 do 9 GW, jest trzech zagranicznych dostawców technologii. Amerykański Westinghouse, który oferuję reaktory AP1000 o mocy 1250 MW, francuski EDF z reaktorami EPR o mocy 1720 MW oraz koreański koncern KHNP, który opiera się na technologii APR1400 o mocy 1400 MW.

O tym jak ważna jest energetyka jądrowa dla naszego państwa nie trzeba specjalnie przypominać. W obliczu narastających wyzwań zarówno klimatycznych, jak i geopolitycznych stabilne, sterowalne i wysokoefektywne bloki jądrowe generacji III+ są najbardziej pożądanym elementem w energetyce państwa, które nadal 70 procent generacji energii elektrycznej opiera na węglu kamiennym i brunatnym. Energetyka jądrowa i cały wielomiliardowy program jej rozwoju, istotny jest również z perspektywy gospodarczej. Plan budowy polskich bloków jądrowych zakłada prawie 20 lat prac konstrukcyjnych przy wszystkich sześciu blokach, a także co najmniej 60 lat eksploatacji i serwisu poszczególnych ich elementów. Stwarza to ogromną szanse dla polskiego przemysłu, który już ma, pomimo braku energetyki jądrowej w Polsce, spore doświadczenie przy wznoszeniu i kompleksowej obsługi takich obiektów w innych krajach.

Polskie firmy nie zaczynają od zera. Ich portfolio już jest bogate w różne aktywności związane zarówno z budową samych bloków jądrowych jak i ich eksploatacją. Zgodnie z danymi Ministerstwa Klimatu i Środowiska za 2021 roku, 79 polskich przedsiębiorstw brało udział w budowie i obsłudze 44 elektrowni jądrowych na terenie 25 państw położonych na trzech kontynentach. Dodatkowo polskie firmy miały swój udział w realizacji projektów dwóch ośrodków naukowo badawczych i dwóch zakładach produkcji paliwa jądrowego. Prace te realizowane były praktycznie na obszarze całej Europy, Rosji, USA, Kanady, a także Chin i Indii., choć oczywiście nie dotyczyły tzw. tier I czy nawet II. Zazwyczaj polskie firmy realizują usługi dla podwykonawców, jednak w związku z tym i tak musiały one przejść bardzo wnikliwą i szczegółową certyfikację zanim zostały dopuszczone do pracy przy obiektach jądrowych. Praca jako podwykonawca przy budowie czy eksploatacji takiej elektrowni wymaga podejmowania szczególnych wysiłków organizacyjnych przez zainteresowane przedsiębiorstwo. Wynika to zarówno z bardzo rygorystycznych zasad i organizacji wykonywania danej usługi, ale także bezpieczeństwa informacji czy odpowiedniej poufności względem zlecającego. A zleceniodawcy to czołówka branży energetycznej m.in. Siemens, General Electric, Rosatom, Hitachi czy ABB i EDF i wiele innych. Poza 79 firmami z Polski już działającymi bądź mającymi doświadczenie w pracy przy projektach jądrowych obecnie 25 kolejnych jest na zaawansowanym etapie przygotowań do realizacji takich projektów przechodząc m.in. procedurę certyfikacji.

Oczywistym jest, że nie we wszystkich elementach budowy elektrowni jądrowej polski przemysł jest w stanie uczestniczyć jako partner. Zgodnie z podziałem, można wyodrębnić pięć głównych obszarów konstrukcyjnych elektrowni jądrowej każdy z podziałem na specyficzny rodzaj pracy – od projektowania komponentów, ich produkcji, montażu aż do ich modernizacji, remontów i bieżącej obsługi.

Pierwszym z pięciu obszarów konstrukcyjnych jest tzw. wyspa jądrowa. W jej skład wchodzą wszystkie elementy konstrukcyjne związane z zachodzeniem reakcji jądrowych zarówno wewnątrz rdzenia reaktora, jak i elementów towarzyszących. To najbardziej skomplikowana i – w fazie budowy pierwszych bloków jądrowych w Polsce – raczej niedostępna dla polskiego przemysłu część realizacji zamówienia (zarówno w obszarze projektowania jak i produkcji). Wynika to z faktu, że konkretne rozwiązania technologiczne są dostarczane jedynie przez dostawcę technologii lub firm bezpośrednio z nim związane. W tej części budowy MKiŚ widzi potencjał polskich firm w montażu i dalszej obsłudze elementów wyspy jądrowej m.in. układów wtórnych czy systemów zasilania awaryjnego.

Drugim obszarem budowy elektrowni jądrowej, gdzie istnieje już znacznie większy potencjał polskiego przemysłu jest, wyspa turbinowa razem z generatorem. W tym segmencie, poza samą turbiną i generatorem, istnieje duża szansa na udział polskiego przemysłu. Możliwe jest nawet zaangażowanie w projektowanie poszczególnych rozwiązań w systemach pomocniczych, czy w kolejnych fazie budowy, np. skraplacza pary. Ta część budowy elektrowni jądrowej jest najbardziej znana polskim firmom działającym w sektorze jądrowym za granicą. Opolski zakład firmy Famet wykonuje zlecenia m.in. na potrzeby budowy brytyjskiej elektrowni jądrowej Hinkley Point C, której głównym wykonawcą jest francuski Framatom (część koncernu EDF). Famet jest podwykonawcą na rzecz spółki GE, dla której wykonuje elementy metalowe do części turbinowej.

Trzecim obszarem jest tzw. wyspa konwencjonalna. Tutaj ministerstwo identyfikuje największy potencjał udziału polskich firm z branży energetycznej. Wynika to z faktu, że obszar ten jest standardowym elementem każdej elektrowni, również konwencjonalnych, których w budowie i eksploatacji polskie firmy mają duże doświadczenie z „polskiego podwórka”, wykonując prace przy budowie konwencjonalnych bloków węglowych.

Czwartym obszarem, w którym udział polskich przedsiębiorstw też byłby znaczący to wszelkie prace towarzyszące głównym robotom tj. prace ziemne, budowlane, logistyczne itp. Piąty i ostatni to z kolei wyprowadzenie mocy, czyli m.in. instalacja transformatorów, linii wysokiego napięcia, systemów zabezpieczenia itp. Tutaj również polski przemysł może śmiało partycypować w budowie od jej samego początku.

Zgodnie z założeniami Programu Polskiej Energetyki Jądrowej (PPEJ) udział polskiego przemysłu w budowie energetyki jądrowej w Polsce ma wynieść od 40 procent przy budowie pierwszych trzech reaktorów i wzrastać ma w czasie budowy kolejnych trzech. Aby pomóc osiągnąć taki poziom „polonizacji” w ramach PPEJ powstał 10 letni program wsparcia krajowego przemysłu w realizacji projektu polskiej energetyki jądrowej.  Skupi się on m.in. na procesie wsparcia w zdobywaniu kosztowych certyfikatów pozwalających na dostęp do realizacji kontraktów przy budowie elektrowni jądrowych poza granicami Polski, szkoleniu pracowników, przygotowaniu infrastruktury produkcyjnej czy też promocji polskich firm na rynkach międzynarodowych. Budżet tego przedsięwzięcia wynosi 57,5 mln złotych.

Zakładany poziom udziału polskiego przemysłu przy budowie bloków jądrowych w kraju jest ambitny, jednak nie niemożliwy do osiągnięcia. Do fizycznego startu budowy pierwszych bloków zostało według zapowiedzi strony rządowej co najmniej cztery lata. To okres, który firmy mogą wykorzystać to poszerzania swoich kompetencji w budowie elementów elektrowni jądrowych. Należy mieć na uwadze, że stopień polonizacji zależy w głównej mierze od woli dostawcy technologii od udzielenia zamówień polskim podmiotom. Dotychczas cała trójka oferentów swoich technologii zapowiedziała aktywny udział polskich firm w realizacji polskiego zamówienia. Dla wielu polskich firm energetyka jądrowa jest jedynie niewielkim wyrywkiem podstawowej działalności, a nie jej podstawą. Zwiększenie udziału w tej branży oznaczałoby możliwości znacznego poszerzenia portfolio zamówień, a co za tym idzie, również zdywersyfikowania swojej podstawowej produkcji o nowego rodzaju produkty i usługi. To jednak wymaga dużych nakładów finansowych i wsparcia ze strony państwa na rynkach zewnętrznych. Mamy jeszcze czas, ale nie należy odkładać strategicznych decyzji do ostatniego momentu, bo „być albo nie być” polskiego kontentu dla elektrowni jądrowej wykuwa się już dzisiaj na placach budowy takich obiektów w Finlandii, Wielkiej Brytanii czy Kanadzie. Przedstawiciele branży, która trudni się pracą przy projektach jądrowych zgodnie zapewniają, że nie boją się wyzwania budowy polskiej elektrowni jądrowej., Jest to dla nich kolejna pozycja w ich działalności biznesowej, a przez zdobyte w ostatnich latach doświadczenia i relacje, są w stanie być równym partnerem dla firm, dla których energetyka jądrowa jest chlebem powszednim.

Kostka: Czy Polskę stać na zabezpieczenie atomu?