Prezes Związku Pracodawców Polskich Cezary Kaźmierczak opisał warunki skutecznego zaangażowania Polski w odbudowę Ukrainy po wojnie. – Jeśli chodzi o Ukrainę: mamy swoje pięć minut. Generalnie chodzi o to, żeby tą pozycje utrzymać, żeby to nie było tylko pięć minut – pisze Kaźmierczak.
– Jakakolwiek poważna dyskusja na ten temat powinna uwzględniać, że wojna jest nierozstrzygnięta i do czasu jej rozstrzygnięcia pełnoskalowa odbudowa nie ruszy, ale trzeba pamiętać, że lepiej być pierwszym niż lepszym czy większym. Pierwsza zasada Murphego: Reguły dyktuje ten kto ma złoto. Nic nam się nie należy. Nikt się nie zatroszczy o nasze interesy, jak nie zrobimy tego sami. To samo dotyczy przedsiębiorców – nikt im nic nie da, muszą się postarać. Polska na Ukrainie skończy jak w Iraku, jak będzie się opierać na sentymentalnych iluzjach. Trzeba przyjąć do wiadomości i zaakceptować intelektualnie i emocjonalnie, że pierwsze skrzypce w odbudowie będą grali ci którzy mają pieniądze – głównie Amerykanie, międzynarodowe fundusze oraz bogate państwa Zachodu. Realistycznie możemy dostać na Ukrainie 2-4 wielkie projekty typu np. rafineria i jest to w stanie załatwić Prezydent Andrzej Duda dzięki swoim personalnym relacjom. Odradzam kopanie się o inne wielkie rzeczy z końmi typu BlackRock czy Bechtel, bo może to być mało skuteczne i frustrujące.
Nasza szansa jest w rzeczach małych i średnich, szczególnie za zachodniej Ukrainie. Idąc na wojnę Putin słusznie zakładał, że regiony Ukrainy są luźno związane z Kijowem. Wyciągnął z tego błędne wnioski, ale tak jest. W małych i średnich rzeczach będą decydowały regiony, nie Kijów. Tu jest nasza szansa. Tu polski biznes powinien wykorzystać swoje przewagi i walory: zwinność, inteligencję operacyjną i kosztową, bliskość kulturową i geograficzną. Żaden rząd nie przyniesie Jaśnie Panom z polskiego sektora małych i średnich przedsiębiorstw zleceń na tacy. Trzeba się ruszyć. To co może zrobić rząd to przygotować instrumenty finansowe, ubezpieczeniowe, gwarancyjne i to albo już jest, albo za chwilę będzie. Polski Fundusz Rozwoju i Bank Gospodarstwa Krajowego nie zmarnowały czasu, mamy też bardzo dobrą nowelizację ustawy o KUKE, która zrównuje nasze firmy konkurencyjnie z niemieckimi. Tyle powinien i może zrobić rząd. Reszta to już Jaśnie Państwo z MSP, które musi się samo ruszyć i postarać. Networking, zbierać informacje, otwierać przedstawicielstwa, handlować, robić wspólne przedsięwzięcia z ukraińskimi firmami itd. Słowem robić dokładnie to samo co robią na co dzień w Polsce, tylko na Ukrainie.
Jeśli chodzi o Ukrainę – mamy swoje pięć minut. Generalnie chodzi o to, żeby tą pozycje utrzymać – żeby to nie było tylko pięć minut. Przychodzą tu w zasadzie wszyscy, najczęściej mocno przeceniając nasze wpływy i możliwości na Ukrainie. Nie należy ich wyprowadzać z błędu, a wręcz przeciwnie, tak podkręcać loczka, żeby myśleli, że jesteśmy bardziej wpływowi niż nawet myślą. Trzeba wchodzić we wszelkie rozsądne przedsięwzięcia, które są nam proponowane – wysoko wyceniając nasze „nadzwyczajne relacje” ale bez stawiania Partnerom barier nie do przejścia. Reguły dyktuje kto ma złoto – oni będą liderami tych projektów – my możemy drogo sprzedać naszą obecność w nich. Na pewno nigdy nie zgadzać się na rolę jakiegoś kwiatka do kożucha.
Ogólnie jak pisał Poeta: „zanim przystąpimy / trzeba pilnie badać kształt architektury rytm bębnów i piszczałek / nikczemny rytuał pogrzebów”. Jesteśmy dość poobijani po niektórych „partnerskich projektach” z lat 90. i pierwszej dekady lat dwutysięcznych, żeby popełnić ten sam błąd. Trzeba być otwartym ale czujnym. Resumując – odbudowa Ukrainy, to szansa przed nami jeśli będziemy konfrontować realia a nie pobożne życzenia. A nasze wpływy na Ukrainie będą wprost miały wpływ na naszą pozycję polityczną w Brukseli i w stosunku do Niemców. Zatem warto w każdym wymiarze.