„Polak i Węgier – dwa bratanki” to przysłowie, które może mieć pokrycie w polityce gazowej. Na razie jednak kraje te utrzymują różnice w percepcji jak powinna wyglądać taka polityka – pisze redaktor naczelny BiznesAlert.pl Wojciech Jakóbik.
26 września w Budapeszcie wziąłem udział w konferencji „Dwa Bratanki” organizowanej przez Polski Instytut Spraw Międzynarodowych oraz Center for Euro-Atlantic Integration and Democracy. Dyskutowałem w panelu poświęconym współpracy w dziedzinie infrastruktury, a moim tematem była integracja w sektorze gazowym.
Nadzieje i ograniczenia
Dyskusję poprzedziło nieformalne spotkanie ekspertów z Polski i Węgier z uwzględnieniem zasady Chatham House. Można cytować opinie zasłyszane na nim, ale nie wolno wskazywać źródła. Okazuje się, że na poziomie generalnym Polacy i Węgrzy mają wspólne obawy. Z okolic ministerstw spraw zagranicznych obu krajów można wyczuć niepokój o los funduszy spójności. Z drugiej strony nie widać entuzjazmu wobec pomysł stworzenia unijnego funduszu dla krajów Trójmorza, to jest prezydenckiej inicjatywy pogłębionej integracji między Adriatykiem, Bałtykiem i Morzem Czarnym w ramach Unii Europejskiej.
Byłoby to trudne, bo – po pierwsze – Komisja Europejska obawia się, że Trójmorze ciąży ku separatyzmowi Europy Środkowo-Wschodniej, po drugie – przeszkodzić mogą Niemcy i Rosja dzielące region własnymi inicjatywami, a po trzecie – Trójmorze to pomysł prezydencki, a prezydenci w regionie nie mają silnej pozycji ustrojowej.
Mimo to podczas formalnych i nieformalnych rozmów padają deklaracje współpracy „ideologicznej” prawicowych rządów w obu krajach, co trudno posądzać o długoterminowość. Są także akcenty wspólnej „walki z Komisją Europejską” w sprawie rządów prawa i innych tematów spornych. Miałby to być element budowy tożsamości regionu. Problem polega na tym, że już teraz można zaobserwować różne stopnie zaangażowania krajów Trójmorza w spory z Brukselą czy Berlinem, gdzie przoduje Polska, ale pozostałe państwa są mniej aktywne. Podobnie jest w sprawie wojny na Ukrainie. Kraje regionu utrzymują poparcie dla sankcji Unii Europejskiej wobec Rosji, ale w różnym stopniu wspierają Ukraińców z ekstremum na Węgrzech, które ze względu na spory bilateralne chcą ograniczyć wsparcie dla tego kraju.
Z tego względu należy patrzeć z nadzieją na Trójmorze głównie z punktu widzenia forum biznesowego, które ma się odbyć w jego kuluarach i pozwolić na intensyfikację bilateralnych kontaktów między inwestorami z krajów regionu.
Współpraca w sektorze gazowym jest ograniczona przez obiektywne różnice sytuacji Polski i Węgier. Podstawowa to atom. Pomimo ambitnych deklaracji Warszawy polski projekt jądrowy nie jest realizowany. Tymczasem Węgrzy w czasach sowieckich wybrali energetykę jądrową i technologię rosyjską, reaktory WWER. Determinuje to w dużym stopniu kontynuację polityki współpracy z Rosatomem, choć Węgrzy nie decydują się na dywersyfikację dostaw paliwa, na którą poważyli się na przykład Czesi, wchodząc we współpracę z amerykańsko-japońskim Westinghouse. Pomimo rosyjskiej propagandy o drugim Czarnobylu, nic nie wybuchło.
Wybór atomowy Węgier rodzi zależność polityczną od Rosji. Być może to ona implikuje politykę gazową, która polega na krótkoterminowym szukaniu najbardziej atrakcyjnej ekonomicznie oferty. Dobitnym przykładem może być podpisanie nowej umowy gazowej Węgry-Rosja w przeddzień szczytu Trójmorza w Warszawie, które Polska chciałaby napędzać nierosyjskim gazem. Inny to projekt Nord Stream 2, który oba kraje zgodnie krytykują, ale z innych pobudek. Polacy obawiają się przesycenia rynku rosyjskim gazem, który utrudni tworzenie atrakcyjnej ekonomicznie alternatywy. Węgrzy poczytują brak woli zablokowania projektu przez Komisję Europejską za hipokryzję, bo udało jej się zablokować projekt South Stream, którym strona węgierska była żywotnie zainteresowana.
Potrzebna jest atrakcyjna kontroferta
O tych różnicach mówiłem w panelu i nie spotkałem się z krytyką lub inną interpretacją wśród reprezentantów obu krajów. Mówiłem o projektach Bramy Północnej jako potencjalnie atrakcyjnej alternatywie, która może pogodzić różne podejścia Polski i Węgier do polityki gazowej. Warunkiem sine qua non jest jednak dobra cena dostaw z terminalu LNG w Świnoujściu oraz Korytarza Norweskiego, czyli Baltic Pipe. Podjęta przez Polaków budowa hubu gazowego powinna zakończyć się rewolucją kontraktową, która pozwoli na uniezależnienie ceny gazu w regionie od indeksu ceny ropy naftowej i niekorzystnych klauzul znanych z umów z Gazpromem, a jednocześnie zaoferuje gaz indeksowany do europejskiej giełdy. Rozmowy na ten temat toczą się w Waszyngtonie, Kopenhadze i Oslo. Jeżeli polskie plany się powiodą, na giełdzie gazu w Polsce będzie można kupić konkurencyjny cenowo gaz, który mógłby zainteresować także Węgrów. Jednakże dopóki to się nie stanie, należy liczyć się z tym, że Budapeszt nie zbliży się w polityce gazowej do Warszawy.
Zależność od Rosji poczytywana za zagrożenie w Polsce jest postrzegana jako szansa na balansowanie innych wpływach na Węgrzech. Polak i Węgier pozostaną bratankami, ale z różnymi pomysłami na życie w Europie Środkowo-Wschodniej. Sytuację może zmienić dopiero sprawna polityka wykorzystania nowej infrastruktury do sięgnięcia po alternatywne źródła dostaw gazu, które w razie odpowiedniego wsparcia państwowego, mogą stać się atrakcyjną kontrofertą dla Węgier oraz innych krajów postulowanego Trójmorza.