Do Polski trafia lub trafiał węgiel wydobywany na okupowanych przez Rosję terytoriach Ukrainy – ustalił „Dziennik Gazeta Prawna”. W Rosji jest on wyposażany w fałszywe dokumenty, po czym trafia do UE. Zyski z jego sprzedaży idą do kieszeni prorosyjskich watażków z szefem samozwańczej Ługańskiej Republiki Ludowej Ihorem Płotnyckim na czele – czytamy w Dzienniku Gazecie Prawnej.
Dziennik podaje, że surowiec sprowadza spółka Doncoaltrade, według KRS od 2012 r. zarejestrowana w Katowicach. Jej prezesem i głównym udziałowcem jest Ołeksandr Melnyczuk. Mniejszościowym akcjonariuszem jest Roman Ziukow, syn Jurija, byłego wiceministra energetyki i przemysłu węglowego Ukrainy, ojca chrzestnego wnuczki ekspremier Julii Tymoszenko. Ziukow odrzuca oskarżenia o udział w biznesie.Na Śląsku nikt z naszych ponad 20 rozmówców o Melnyczuku nie słyszał. Na Ukrainie znają go w branży wszyscy.
Melnyczuk przez pewien czas pełnił funkcję wiceministra paliw, energetyki i przemysłu węglowego ŁRL. Jak ustaliliśmy, poprzez Doncoaltrade do Polski trafiał antracyt – najbardziej energetyczny węgiel kamienny, którego rynkowa cena dziś to około 140 dolarów. Z ŁRL według naszych rozmówców wyjeżdża nawet kilkakrotnie tańszy. Znaleźliśmy rosyjski certyfikat uprawniający Doncoaltrade do wysyłki ukraińskiego antracytu za granicę drogą morską. Termin ważności upływa w maju 2018 r. – Na Ukrainie ten rodzaj węgla wydobywa się wyłącznie na obszarach okupowanych, więc jeśli ktoś dziś sprzedaje „ukraiński antracyt”, to znaczy, że przechodzi on przez ręce separatystów – mówi Dziennikowi ukraiński trader. Więcej w jutrzejszym wydaniu „Dziennika Gazety Prawnej”.
Dziennik Gazeta Prawna