icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Poprawa: Rewolucja łupkowa już pomogła Polsce. Tight gas to szansa (ROZMOWA)

Mimo przewidywań, rewolucja łupkowa przetrwała i nabiera rozmachu w USA. A jakie są perspektywy krajowego wydobycia gazu, czy możemy liczyć na pozytywne niespodzianki – dziennikarz BiznesAlert.pl rozmawia z Pawłem Poprawą, ekspertem rynku gazu i bezpieczeństwa energetycznego.

BiznesAlert.pl:  W USA osiągnięto dużo wyższą efektywność, m.in. zmniejszono liczbę odwiertów, zwolniono wielu pracowników, zastosowano duże oszczędności. Podobne ratunkowe scenariusze w wielu państwach naftowych w sektorze ropy i gazu pozostały bez powodzenia. W USA to się udało. Czy dlatego, że oprócz cięć Amerykanie udoskonalili technologię wydobycia niekonwencjonalnych węglowodorów? A może zmienili program wydobywczy? 

Paweł Poprawa: Amerykański przemysł naftowy w ostatnich latach ponownie zaskoczył analityków. Spodziewano się, że spadek cen ropy naftowej, który rozpoczął się w latach 2014-2015, doprowadzi do załamania się rentowności kosztochłonnych projektów łukowych. Zakładano, że poziom rentowności tego sektora wynosi w przypadku ropy naftowej co najmniej 70-80 dol. za baryłkę. Tymczasem przetrwał on najgłębszą dekoniunkturę cenową ostatnich lat, dowodząc komercyjności wielu projektów łupkowych nawet przy cenie ropy naftowej 30 dol. za baryłkę.

Podstawowym powodem tego sukcesu stała się dywersyfikacja, konkurencyjność i innowacyjność amerykańskiego przemysłu naftowego, a przede wszystkim serwisu usług z nim związanych. W Europie, podobnie jak na wielu innych kontynentach, w sektorze naftowym dominują nieliczne duże koncerny, niekiedy kontrolowane przez państwo, które skutecznie dzielą rynek między siebie.

W Stanach Zjednoczonych rynek jest inaczej skonfigurowany?

W USA spektrum firm aktywnych w wydobyciu ropy i gazu oraz usługach z tym związanych jest niesłychanie rozbudowane. Aktywni są tam super-giganci, ale jednocześnie świetnie sobie radzi ogromna liczba drobnych przedsiębiorstw naftowych. Charakterystyczna dla USA jest zwłaszcza duża rola licznych małych, niekiedy wręcz rodzinnych, firm serwisowych o bardzo ograniczonym zakresie działania, ale wysokim wyspecjalizowaniu. Bezwzględna konkurencja cenowa takich podmiotów na bardzo liberalnym rynku wymusza nieustanne innowacje i optymalizację kosztów, co w efekcie doprowadziło do zdecydowanego podniesienia efektywności projektów łupkowych, wcześniej uważanych za bardzo kosztochłonne i nisko rentowne.

Jednocześnie to ogromne rozdrobnienie podmiotów aktywnych w tym sektorze powoduje, że wiele małych firm aktywnych jest na jednym tylko obszarze w warunkach dużej konkurencji, co tworzy determinację szybciej prowadzącą do ustalenia podejścia technologicznego najlepszego dla lokalnych warunków.

Jest to obraz bardzo odległy od tego co można zobaczyć gdziekolwiek poza Ameryką Północną, w tym w Europie. Tu decydenci i wspierający ich eksperci w większości wciąż nie mogą wiarygodnie ustalić, czy i dlaczego wydobycie gazu łupkowego i ropy łupkowej miało by być bardziej ryzykowne dla środowiska naturalnego niż wydobycie ropy i gazu ze złóż konwencjonalnych. Wyabstrahowanie tej upolitycznionej dyskusji od ogromnej skali realnych doświadczeń z USA powoduje jest karykaturalność.

Tymczasem warto zwrócić uwagę, jaką skalę zmian na globalnym rynku spowodowały nowe koncepcje wydobywcze złóż niekonwencjonalnych. W pierwszej połowie bieżącej dekady w ciągu kilku lat produkcja ropy naftowej z nowych złóż w USA osiągnęła ok. 4 mln baryłek dziennie. Stanowiło to blisko 5 proc. światowej podaży ropy. Dla porównania Arabia Saudyjska w 2014 roku uruchomiła proces załamania globalnych cen ropy ze 100-120 dol. za baryłkę do 25-50 dol. za baryłkę poprzez zwiększenie swojego wydobycie o 1-1,5 mln baryłek dziennie. Wydobycie ropy łupkowej w jednym tylko kraju…

To znaczy w Stanach Zjednoczonych?

Tak. W USA, wydobycie staje się dziś czynnikiem globalnie stabilizującym ceny tego surowca na niskim poziomie. Każdy jego wzrost powoduje bowiem, że opłacalne staje się wydobycie również dla licznych droższych projektów łupkowych, przez co natychmiast wzrasta wydobycie, tworząc presję na obniżkę cen ropy. W ten sposób powstał na rynku naftowym łupkowy „szklany sufit” dla cen ropy.

Amerykanie uratowali swój sektor łupkowy. W Polsce nawet nie zaczęliśmy go budować, choć mamy złoża. W odwiertach poszukiwawczych był za niski przypływ gazu. Co było tego przyczyną?

W Polsce od 2012 roku doświadczamy mocnej dekoniunktury projektów łupkowych. Powodów tego jest kilka. Kluczowym czynnikiem są niskie przypływy gazu/ropy z poszczególnych otworów poszukiwawczych. Wprawdzie każdy spośród około 70 odwierconych otworów udowadniał istnienie akumulacji gazu/ropy w łupkach, to jednak ilość tego surowca uzyskiwana w czasie testu w relacji do wysokich ponoszonych nakładów powodowała, że złoża te postrzegano jako nieekonomiczne. Najlepsze testy dawały przypływy na poziomie 10-15 tys. m3 gazu na dobę, podczas gdy oczekiwania dla komercyjnego projektu były by na poziomie około 80-100 tys. m3.

Jednakże żaden z projektów realizowanych w Polsce nie wszedł przed jego zamknięciem w fazę optymalizacji technologicznej, która zawsze prowadzi do wzrostu wydobycia. Poza tym przeprowadzone prace pozwoliły na hierarchizację całego obszaru poszukiwań pod względem jakości złoża, dzięki czemu zidentyfikowane zostały stosunkowo małe obszary o największych perspektywach. Na nich kiedyś w przyszłości zapewne podjęte zostaną kolejne próby wydobycia gazu i ropy. Obszary przyszłych poszukiwań „mniejsze”, nie oznaczają małe. Tylko jeden typowy blok koncesyjny, jeśli okazał by się komercyjnym złożem gazu, mógłby dać jego produkcję na poziomie co najmniej 5 mld m3 rocznie (dla porównania z Rosji importujemy ok. 10 mld m3 rocznie). Zatem stawka jest wciąż intrygująca.

Od drugiej połowy 2014 roku pojawił się nowy czynnik dekoniunktury: spadki cen ropy, a w efekcie również gazu. Słabe przypływy, czyli niewielkie ilości surowca, który uzyskujemy przy jego niskich cenach, a wysokich kosztach produkcji, to gwarantowany sposób na zamknięcie projektu. Pierwsza faza znaczącego rozwoju sektora gazu łupkowego w USA nastąpiła w latach 2007-2008, gdy jego cena sięgała 10-14 dol./BTU. Sektor ten przetrwał późniejszy spadek cen do poziomu 2-4 dol./BTU, lecz przy takim poziomie cen nigdy by się nie rozwinął. To samo stało się z ropą łupkową. Ceny ropy w latach 2009-2014, sięgające nawet 100-120 dol. za baryłkę, stworzyły warunki inkubacyjne dla nowych projektów i umożliwiły gwałtowny rozwój wydobycia. Spadek cen do poziomu 25-50 dol. za baryłkę okazał się być mniej destruktywny, niż powszechnie uważano, ale bez wcześniejszego optimum cenowego nie doszło by do rozwoju tego sektora. Z tego punktu widzenia w Polsce mamy obecnie okres raczej nie sprzyjający rewitalizacji projektów łupkowych.

Istniał jeszcze jeden czynnik, który rzutował na niepowodzenie poszukiwań gazu łupkowego i pory łupkowej w Polsce. Było to środowisko polityczno-regulacyjno-administracyjne, które moim zdaniem uniemożliwiło by w Polsce rozwój projektu łupkowego nawet gdybyśmy mieli tu najlepsze z amerykańskich złóż. Mimo deklaratywnego powszechnego poparcia dla poszukiwań gazu łupkowego przedsiębiorcy nie mieli u nas łatwo. Większość zagranicznych inwestorów uważała, że Polska na poziomie wsparcia politycznego preferuje narodowych operatorów. Nawet jeżeli było to nieprawdą, to po stronie inwestora tworzyło to element ryzyka dla ogromnych inwestycji, których okres zwrotu jest bardzo długi. Z jednej strony mieliśmy, i wciąż mamy, niesłychanie zbiurokratyzowanie środowisko działania przemysłu naftowego (w porównaniu do standardów USA), a jednocześnie nieustannie próbowano przeprowadzać zmiany przepisów, w tym regulacji fiskalnych. Niekiedy bardzo niekorzystne z punktu widzenia operacyjnego. Jednak chyba najistotniejsza była opieszałość procedur administracyjnych, która sama w sobie uniemożliwiała komercjalizację projektów na złożach łupkowych. Wszystkie te czynniki wiążą się w dużym stopniu z brakiem doświadczeń sektora publicznego w Polsce w kontakcie ze środowiskiem międzynarodowych operatorów. W Polsce historycznie od upadku komunizmu mieliśmy do czynienia z nieomal monopolem operatorów narodowych i we współpracy z nimi powstawała nasza praktyka administracyjna. Jeśli jednak chcemy rozwijać bazę surowcową kraju, to warto przemyśleć doświadczenia zebrane przy okazji poszukiwań gazu łupkowego.

Z powyższego można wyciągnąć następującą konkluzję: produkcja gazu ziemnego i ropy naftowej ze złóż łupkowych wciąż jest w Polsce możliwa. Warunkiem rewitalizacji tego projektu jest wysoki i stabilny w czasie poziom cen surowca, koncentracja wysiłków na określonych obszarach o najlepszych perspektywach, praca nad dostosowaniem rozwiązań technologicznych do specyfiki warunków lokalnych, znacząca redukcja kosztów poszukiwań i wydobycia oraz usprawnienie środowiska regulacyjno-administracyjnego.

Więc może jednak warto wrócić do eksploracji i potem eksploatacji złóż niekonwencjonalnych w Polsce? Mamy przecież takie złoża, nie tylko łupkowe. Mamy tight gaz….

Bardzo często we współczesnej działalności poszukiwawczej przemysłu naftowego jest tak, że główny zamysł się nie powiódł, ale przy okazji odkryto coś, czego wcześnie nie przewidywano. W pewnym sensie taka sytuacja miała miejsce w Polsce. Poszukiwania gazu łupkowego stały się impulsem odświeżającym koncepcje poszukiwacze i rozszerzającym spektrum środków technologicznych. Dzięki temu polscy operatorzy, mimo niepowodzenia projektu łupkowego, odkryli w ostatnich latach szereg niekonwencjonalnych złóż w innych obszarach Polski. Najciekawsze są prace prowadzone przez PGNiG w Wielkopolsce i na Podkarpaciu. Ciekawe są też perspektywy poszukiwań nowych złóż w Karpatach. W większości są to złoża typu tight, czyli złoża gazu zamkniętego lub ropy zamkniętej. W największym uproszczeniu można powiedzieć, że są to złoża o charakterze przejściowym między złożami konwencjonalnymi a łupkowymi. Są więc też łatwiejsze i tańsze w eksploatacji niż łupkowe, choć droższe i trudniejsze niż konwencjonalne.

Poza nurtem publicznej uwagi polscy operatorzy stopniowo udostępniają nowe niekonwencjonalne złoża. Już dziś wiemy że będą one miały znaczącą rolę w co najmniej utrzymaniu krajowego wydobycia na obecnym poziomie, a może nawet w istotnym jego zwiększeniu. W ten sposób, mimo iż dominuje u nas wrażenie niepowodzenia projektu łupkowego, stajemy się kolejnym krajem, który zaczyna odnosić realne korzyści z poszukiwań niekonwencjonalnych złóż ropy i gazu.

Rozmawiała Teresa Wójcik

Mimo przewidywań, rewolucja łupkowa przetrwała i nabiera rozmachu w USA. A jakie są perspektywy krajowego wydobycia gazu, czy możemy liczyć na pozytywne niespodzianki – dziennikarz BiznesAlert.pl rozmawia z Pawłem Poprawą, ekspertem rynku gazu i bezpieczeństwa energetycznego.

BiznesAlert.pl:  W USA osiągnięto dużo wyższą efektywność, m.in. zmniejszono liczbę odwiertów, zwolniono wielu pracowników, zastosowano duże oszczędności. Podobne ratunkowe scenariusze w wielu państwach naftowych w sektorze ropy i gazu pozostały bez powodzenia. W USA to się udało. Czy dlatego, że oprócz cięć Amerykanie udoskonalili technologię wydobycia niekonwencjonalnych węglowodorów? A może zmienili program wydobywczy? 

Paweł Poprawa: Amerykański przemysł naftowy w ostatnich latach ponownie zaskoczył analityków. Spodziewano się, że spadek cen ropy naftowej, który rozpoczął się w latach 2014-2015, doprowadzi do załamania się rentowności kosztochłonnych projektów łukowych. Zakładano, że poziom rentowności tego sektora wynosi w przypadku ropy naftowej co najmniej 70-80 dol. za baryłkę. Tymczasem przetrwał on najgłębszą dekoniunkturę cenową ostatnich lat, dowodząc komercyjności wielu projektów łupkowych nawet przy cenie ropy naftowej 30 dol. za baryłkę.

Podstawowym powodem tego sukcesu stała się dywersyfikacja, konkurencyjność i innowacyjność amerykańskiego przemysłu naftowego, a przede wszystkim serwisu usług z nim związanych. W Europie, podobnie jak na wielu innych kontynentach, w sektorze naftowym dominują nieliczne duże koncerny, niekiedy kontrolowane przez państwo, które skutecznie dzielą rynek między siebie.

W Stanach Zjednoczonych rynek jest inaczej skonfigurowany?

W USA spektrum firm aktywnych w wydobyciu ropy i gazu oraz usługach z tym związanych jest niesłychanie rozbudowane. Aktywni są tam super-giganci, ale jednocześnie świetnie sobie radzi ogromna liczba drobnych przedsiębiorstw naftowych. Charakterystyczna dla USA jest zwłaszcza duża rola licznych małych, niekiedy wręcz rodzinnych, firm serwisowych o bardzo ograniczonym zakresie działania, ale wysokim wyspecjalizowaniu. Bezwzględna konkurencja cenowa takich podmiotów na bardzo liberalnym rynku wymusza nieustanne innowacje i optymalizację kosztów, co w efekcie doprowadziło do zdecydowanego podniesienia efektywności projektów łupkowych, wcześniej uważanych za bardzo kosztochłonne i nisko rentowne.

Jednocześnie to ogromne rozdrobnienie podmiotów aktywnych w tym sektorze powoduje, że wiele małych firm aktywnych jest na jednym tylko obszarze w warunkach dużej konkurencji, co tworzy determinację szybciej prowadzącą do ustalenia podejścia technologicznego najlepszego dla lokalnych warunków.

Jest to obraz bardzo odległy od tego co można zobaczyć gdziekolwiek poza Ameryką Północną, w tym w Europie. Tu decydenci i wspierający ich eksperci w większości wciąż nie mogą wiarygodnie ustalić, czy i dlaczego wydobycie gazu łupkowego i ropy łupkowej miało by być bardziej ryzykowne dla środowiska naturalnego niż wydobycie ropy i gazu ze złóż konwencjonalnych. Wyabstrahowanie tej upolitycznionej dyskusji od ogromnej skali realnych doświadczeń z USA powoduje jest karykaturalność.

Tymczasem warto zwrócić uwagę, jaką skalę zmian na globalnym rynku spowodowały nowe koncepcje wydobywcze złóż niekonwencjonalnych. W pierwszej połowie bieżącej dekady w ciągu kilku lat produkcja ropy naftowej z nowych złóż w USA osiągnęła ok. 4 mln baryłek dziennie. Stanowiło to blisko 5 proc. światowej podaży ropy. Dla porównania Arabia Saudyjska w 2014 roku uruchomiła proces załamania globalnych cen ropy ze 100-120 dol. za baryłkę do 25-50 dol. za baryłkę poprzez zwiększenie swojego wydobycie o 1-1,5 mln baryłek dziennie. Wydobycie ropy łupkowej w jednym tylko kraju…

To znaczy w Stanach Zjednoczonych?

Tak. W USA, wydobycie staje się dziś czynnikiem globalnie stabilizującym ceny tego surowca na niskim poziomie. Każdy jego wzrost powoduje bowiem, że opłacalne staje się wydobycie również dla licznych droższych projektów łupkowych, przez co natychmiast wzrasta wydobycie, tworząc presję na obniżkę cen ropy. W ten sposób powstał na rynku naftowym łupkowy „szklany sufit” dla cen ropy.

Amerykanie uratowali swój sektor łupkowy. W Polsce nawet nie zaczęliśmy go budować, choć mamy złoża. W odwiertach poszukiwawczych był za niski przypływ gazu. Co było tego przyczyną?

W Polsce od 2012 roku doświadczamy mocnej dekoniunktury projektów łupkowych. Powodów tego jest kilka. Kluczowym czynnikiem są niskie przypływy gazu/ropy z poszczególnych otworów poszukiwawczych. Wprawdzie każdy spośród około 70 odwierconych otworów udowadniał istnienie akumulacji gazu/ropy w łupkach, to jednak ilość tego surowca uzyskiwana w czasie testu w relacji do wysokich ponoszonych nakładów powodowała, że złoża te postrzegano jako nieekonomiczne. Najlepsze testy dawały przypływy na poziomie 10-15 tys. m3 gazu na dobę, podczas gdy oczekiwania dla komercyjnego projektu były by na poziomie około 80-100 tys. m3.

Jednakże żaden z projektów realizowanych w Polsce nie wszedł przed jego zamknięciem w fazę optymalizacji technologicznej, która zawsze prowadzi do wzrostu wydobycia. Poza tym przeprowadzone prace pozwoliły na hierarchizację całego obszaru poszukiwań pod względem jakości złoża, dzięki czemu zidentyfikowane zostały stosunkowo małe obszary o największych perspektywach. Na nich kiedyś w przyszłości zapewne podjęte zostaną kolejne próby wydobycia gazu i ropy. Obszary przyszłych poszukiwań „mniejsze”, nie oznaczają małe. Tylko jeden typowy blok koncesyjny, jeśli okazał by się komercyjnym złożem gazu, mógłby dać jego produkcję na poziomie co najmniej 5 mld m3 rocznie (dla porównania z Rosji importujemy ok. 10 mld m3 rocznie). Zatem stawka jest wciąż intrygująca.

Od drugiej połowy 2014 roku pojawił się nowy czynnik dekoniunktury: spadki cen ropy, a w efekcie również gazu. Słabe przypływy, czyli niewielkie ilości surowca, który uzyskujemy przy jego niskich cenach, a wysokich kosztach produkcji, to gwarantowany sposób na zamknięcie projektu. Pierwsza faza znaczącego rozwoju sektora gazu łupkowego w USA nastąpiła w latach 2007-2008, gdy jego cena sięgała 10-14 dol./BTU. Sektor ten przetrwał późniejszy spadek cen do poziomu 2-4 dol./BTU, lecz przy takim poziomie cen nigdy by się nie rozwinął. To samo stało się z ropą łupkową. Ceny ropy w latach 2009-2014, sięgające nawet 100-120 dol. za baryłkę, stworzyły warunki inkubacyjne dla nowych projektów i umożliwiły gwałtowny rozwój wydobycia. Spadek cen do poziomu 25-50 dol. za baryłkę okazał się być mniej destruktywny, niż powszechnie uważano, ale bez wcześniejszego optimum cenowego nie doszło by do rozwoju tego sektora. Z tego punktu widzenia w Polsce mamy obecnie okres raczej nie sprzyjający rewitalizacji projektów łupkowych.

Istniał jeszcze jeden czynnik, który rzutował na niepowodzenie poszukiwań gazu łupkowego i pory łupkowej w Polsce. Było to środowisko polityczno-regulacyjno-administracyjne, które moim zdaniem uniemożliwiło by w Polsce rozwój projektu łupkowego nawet gdybyśmy mieli tu najlepsze z amerykańskich złóż. Mimo deklaratywnego powszechnego poparcia dla poszukiwań gazu łupkowego przedsiębiorcy nie mieli u nas łatwo. Większość zagranicznych inwestorów uważała, że Polska na poziomie wsparcia politycznego preferuje narodowych operatorów. Nawet jeżeli było to nieprawdą, to po stronie inwestora tworzyło to element ryzyka dla ogromnych inwestycji, których okres zwrotu jest bardzo długi. Z jednej strony mieliśmy, i wciąż mamy, niesłychanie zbiurokratyzowanie środowisko działania przemysłu naftowego (w porównaniu do standardów USA), a jednocześnie nieustannie próbowano przeprowadzać zmiany przepisów, w tym regulacji fiskalnych. Niekiedy bardzo niekorzystne z punktu widzenia operacyjnego. Jednak chyba najistotniejsza była opieszałość procedur administracyjnych, która sama w sobie uniemożliwiała komercjalizację projektów na złożach łupkowych. Wszystkie te czynniki wiążą się w dużym stopniu z brakiem doświadczeń sektora publicznego w Polsce w kontakcie ze środowiskiem międzynarodowych operatorów. W Polsce historycznie od upadku komunizmu mieliśmy do czynienia z nieomal monopolem operatorów narodowych i we współpracy z nimi powstawała nasza praktyka administracyjna. Jeśli jednak chcemy rozwijać bazę surowcową kraju, to warto przemyśleć doświadczenia zebrane przy okazji poszukiwań gazu łupkowego.

Z powyższego można wyciągnąć następującą konkluzję: produkcja gazu ziemnego i ropy naftowej ze złóż łupkowych wciąż jest w Polsce możliwa. Warunkiem rewitalizacji tego projektu jest wysoki i stabilny w czasie poziom cen surowca, koncentracja wysiłków na określonych obszarach o najlepszych perspektywach, praca nad dostosowaniem rozwiązań technologicznych do specyfiki warunków lokalnych, znacząca redukcja kosztów poszukiwań i wydobycia oraz usprawnienie środowiska regulacyjno-administracyjnego.

Więc może jednak warto wrócić do eksploracji i potem eksploatacji złóż niekonwencjonalnych w Polsce? Mamy przecież takie złoża, nie tylko łupkowe. Mamy tight gaz….

Bardzo często we współczesnej działalności poszukiwawczej przemysłu naftowego jest tak, że główny zamysł się nie powiódł, ale przy okazji odkryto coś, czego wcześnie nie przewidywano. W pewnym sensie taka sytuacja miała miejsce w Polsce. Poszukiwania gazu łupkowego stały się impulsem odświeżającym koncepcje poszukiwacze i rozszerzającym spektrum środków technologicznych. Dzięki temu polscy operatorzy, mimo niepowodzenia projektu łupkowego, odkryli w ostatnich latach szereg niekonwencjonalnych złóż w innych obszarach Polski. Najciekawsze są prace prowadzone przez PGNiG w Wielkopolsce i na Podkarpaciu. Ciekawe są też perspektywy poszukiwań nowych złóż w Karpatach. W większości są to złoża typu tight, czyli złoża gazu zamkniętego lub ropy zamkniętej. W największym uproszczeniu można powiedzieć, że są to złoża o charakterze przejściowym między złożami konwencjonalnymi a łupkowymi. Są więc też łatwiejsze i tańsze w eksploatacji niż łupkowe, choć droższe i trudniejsze niż konwencjonalne.

Poza nurtem publicznej uwagi polscy operatorzy stopniowo udostępniają nowe niekonwencjonalne złoża. Już dziś wiemy że będą one miały znaczącą rolę w co najmniej utrzymaniu krajowego wydobycia na obecnym poziomie, a może nawet w istotnym jego zwiększeniu. W ten sposób, mimo iż dominuje u nas wrażenie niepowodzenia projektu łupkowego, stajemy się kolejnym krajem, który zaczyna odnosić realne korzyści z poszukiwań niekonwencjonalnych złóż ropy i gazu.

Rozmawiała Teresa Wójcik

Najnowsze artykuły