Mimo wcześniejszych zapowiedzi premiera Ukrainy o zamiarze nie przedłużania umowy z prezesem Naftogazu Andrijem Kobolewem, szef gazowej spółki pozostaje na stanowisku – informuje „Rzeczpospolita”.
Kilka tygodni temu premier Ukrainy Wołodymyr Hrojsman oświadczył, że rząd nie przedłuży kontaktu z prezesem Naftogazu i zamierza 23 marca ogłosić konkurs na to stanowisku. Kontrowersje wokół kierującego Naftogazem Andrija Kobolewa wybuchły w związku z wysokością jego wynagrodzenia i premii dla zarządu spółki po wygranym sporze arbitrażowym z Gazpromem. Jak informowała wówczas „Rz”, miesięczna pensja prezesa sięgała w przeliczeniu na złotówki 283 tys., przy średniej płacy na Ukrainie poniżej 2 tys. zł, a z tytułu premii do szefa Naftogazu miało trafić 8 mln USD.
Mimo zapowiedzi premiera, rada nadzorcza Naftogazu zdecydowała się jednak zaproponować prezesowi nowy kontrakt, ale obniżając mu pensję o połowę i ustalając nowe zasady premiowania.
Ostatecznie, jak czytamy w „Rzeczpospolitej”, prezes pozostał na stanowisku, a kontrakt z nim został podpisany na rok. Zgodnie z rekomendacją rady nadzorczej będzie on otrzymywał o połowę niższą pensję niż w poprzedniej kadencji i nie będą mu wypłacane premie miesięczne i kwartalne. Prezes Kobolew może liczyć na premią roczną, ale pod warunkiem wywiązania się z warunków kontraktu. Jednocześnie, jak zwraca uwagę „Rz”, rząd będzie mógł odwołać prezesa Kobolewa ze stanowiska, jeśli ten nie zrealizuje któregoś z postawionych przed nim celów zarządczych. Chodzi między innymi o wydzielenie ze struktur Naftogazu operatora gazociągów, co ma nastąpić do początku 2020 r., zwiększenie krajowego wydobycia gazu do 18,2 mld m sześc. rocznie oraz zapewnienie tranzytu rosyjskiego gazu przez Ukrainę do krajów Unii po 1 stycznia 2020 r.
Jak zwraca uwagę „Rzeczpospolita” o ocenie ekspertów prezesowi Naftogazu trudno będzie zrealizować postawione przed nim cele.
Rzeczpospolita/CIRE.PL