(NCSS)
Śmigłowce, które będą przystosowane do działań bojowych, zwalczania okrętów podwodnych, ratownictwa czy transportu nie można stworzyć w oparciu o jedną platformę – przekonywali eksperci cywilni i wojskowi podczas Konferencji Śmigłowcowej zorganizowanej przez NCSS. Przetarg na zakup śmigłowców wielozadaniowych dla polskiej armii wciąż wzbudza kontrowersje.
Konferencja została zorganizowana przez Narodowe Centrum Studiów Strategicznych. Dotyczyła przetargu ogłoszonego przez Ministerstwa Obrony Narodowej na zakup 50 śmigłowców wielozadaniowych o wartości 13,4 mld zł. Resort obronny postanowił szczegółowo przyjrzeć się działaniom poprzedniego kierownictwa MON.
Eksperci wskazują, że już na etapie przetargu błędnym założeniem było przyjęcie, że różne specjalistyczne warianty śmigłowców uda się stworzyć na jednej platformie.
– Jeśli coś jest do wszystkiego, to znaczy, że jest do niczego – mówi płk Tomasz Berezowski, były dowódca Wojsk Aeromobilnych Sił Zbrojnych RP. – Konfiguracja śmigłowca powinna być zadaniowa. Potraktowanie grupy, jako maszyny wielozadaniowe wypacza idee.
Pułkownik dodaje, że problem, z którym dziś musimy się zmierzyć, to wynik niezrozumienia pojęcia wielozadaniowości przez tych, którzy przetarg przygotowali. – Potrzebujemy, co najmniej pięć platform śmigłowcowych; dla maszyn uderzeniowych, dla ciężkiego transportu, śmigłowców morskich, wsparcia grup bojowych oraz platformy bezzałogowej – dodaje ekspert.
Jako przykład podaje śmigłowiec do walki radioelektronicznej, który z racji specjalistycznego wyposażenia nie może być uzbrojony, a także śmigłowce transportowe, które w czasie konfliktu są gwarancją utrzymania wojska i nie mogą być wykorzystywane, jako uderzeniowe.
– Śmigłowce odgrywają bardzo ważną rolę na polu walki, ponieważ są to statki powietrzne, które cechują się dużą mobilnością. Mogą wystartować i wylądować niemalże wszędzie – tłumaczy Krzysztof Krysowski, dyrektor zarządzający PZL-Świdnik. – Duża odpowiedzialność leży na armii także w trakcie pokoju, to m.in. akcje poszukiwawczo-ratownicze.
Nowoczesność i dostęp do technologii
– Jest bezdyskusyjne, że Polsce potrzeba nowych śmigłowców wyprzedzających możliwościami potencjalnego przeciwnika – mówi gen. bryg. rez. Dariusz Wroński z Instytutu Technicznego Wojsk Lotniczych, ekspert NCSS.
Tę tezę podkreślił dowódca lotnictwa ukraińskich wojsk lądowych gen. dyw. Wałentyn Pistriuha, który przedstawił doświadczenia z konfliktu z Rosją. Zwrócił też uwagę na konieczność posiadania własnego zaplecza technicznego tłumacząc, że Ukraina jest zależna od Rosji w dostawach części.
Ta wypowiedź stała się szczególnie ważna, w nawiązaniu do decyzji poprzedniego rządu, który spośród trzech uczestników przetargu wybrał tego, który jako jedyny nie posiadał zakładów produkcyjnych w Polsce: francusko-niemieckie konsorcjum Airbus Helicopters.
– To potwierdza nasze zarzuty wobec dostawców, którzy nie gwarantowali obsługi serwisowej – mówi Michał Jach, poseł i przewodniczący Komisji Obrony Narodowej.– Nie wystarczy tylko kupić produkt, ale trzeba mieć dostęp do części przez cały tzw. okres życia produktu.
Jak dodaje, jest to istotne nie tylko ze względów finansowych, ale przede wszystkim z punktu widzenia bezpieczeństwa narodowego. – Jeśli resort nie bierze tego pod uwagę, naraża zarówno bezpieczeństwo jak i skarb państwa – dodaje Jach.