Przybył: Kolej na torze zmian

28 grudnia 2015, 12:00 Infrastruktura

KOMENTARZ

Krzysztof Przybył

Prezes

Fundacja Polskiego Godła Promocyjnego

To, że wraz ze zmianą układu rządowego dokonują się szybkie zmiany na stanowiskach prezesów kluczowych państwowych spółek, już dawno w naszym kraju stało się politycznym obyczajem. Ba, nawet opozycja nie kwestionuje prawa swoich następców do dokonywania takich zmian – co najwyżej dyskutuje na temat kompetencji poszczególnych kandydatów. Ale również – co warto podkreślić – dobrym i korzystnym dla naszej gospodarki zjawiskiem stał się fakt, że następcy z reguły nie dokonują totalnej rewolucji.

Liczne istotne projekty są kontynuowane, a wielkie państwowe firmy nie tracą dzięki temu opinii przewidywalnego partnera. Wbrew oczekiwaniom pesymistów, duże szanse na dobrą kontynuację są również na kolei.

Po finansistach przyszli kolejarze – tak najkrócej można ocenić dokonane dotychczas zmiany w Grupie PKP. A trzeba zaznaczyć, że to dopiero początek tych zmian. Wciąż nie ma obsadzonego stanowiska prezesa PKP SA, wakują również prezesury w kilku spółkach z grupy.

Na razie w zarządzie PKP SA zasiedli dwaj wysoko oceniani przez ekspertów fachowcy, którzy na kolei, mówiąc kolokwialnie, zęby zjedli. Jeden z nich pełnił funkcje dyrektorskie m.in. w Przewozach Regionalnych i PKP Intercity. Jest również specjalistą – co w przypadku kolei ma ogromne znaczenie – od pozyskiwania środków z funduszy europejskich. Media podkreślały, że ma również dobre relacje ze związkami zawodowymi. Drugi z członków zarządu, zasiadał we władzach PKP Polskich Linii Kolejowych.
Czy powrót steru polskich kolei w ręce kolejarzy musi oznaczać totalne zmiany i odwrót od polityki zarządzania koleją przyjętej w ostatnich kilku latach? Wręcz przeciwnie, może oznaczać kontynuację pewnych kierunków działań poprzedników. Jedną z największych bolączek Grupy PKP był pełen mankamentów system zarządzania. Jeśli wymienić dzisiaj największy sukces poprzedniej drużyny, to nie będzie nim bardzo promowane Pendolino (chciałoby się zamiast niego zobaczyć na torach nowoczesny pojazd na przykład z polskiej PESA…), ale nowa jakość zarządzania. Czyli to, na czym bankowi managerowie świetnie się znają. I to w spadku dostaje nowy zarząd. To bardzo cenna scheda.

Jednocześnie na głowie nowych władz PKP będzie rozwiązanie kwestii, których wcześniejszy zarząd nie zdołał zamknąć. To w pierwszym rzędzie sprawa relacji ze związkami zawodowymi. Kolej należy do najbardziej uzwiązkowionych sektorów, ale – wbrew obiegowym opiniom – związki potrafią zgodzić się na bolesne, lecz konieczne rozwiązania. Najlepszym przykładem jest prywatyzacja PKP Cargo za prezesury Wojciecha Bałczuna. Związkowcy zgodzili się na daleko idące cięcia, wiedząc, że alternatywą jest upadek spółki. Podkreślane przez ekspertów dobre relacje ze związkami Jarosława Kołodziejczyka (jednego z dwóch nowych członków zarządu) to w tej sytuacji i atut, i poważne wyzwanie. Bo skoro się ma taką opinię, to również wymagania są bardzo duże.

Drugi z priorytetów to kontynuacja modernizacji kolei prowadzonej w taki sposób, by maksymalnie wykorzystać potencjał polskich firm. Sporo już zrobiono, ale nowa ekipa absolutnie nie może spocząć na laurach. I, co ważne, ta modernizacja musi być prowadzona z myślą, że obfite środki z unijnych funduszy nie będą płynąć wiecznie.

Najlepsze zmiany odbywają się bez błysku medialnych fleszy. Ale są jednocześnie najtrudniejsze do realizacji. Należy życzyć nowym gospodarzom polskiej kolei, by o tym pamiętali.