Purski: Czarny scenariusz z Nord Streamem w tle

7 września 2015, 08:18 Energetyka

KOMENTARZ

Nord Stream. Grafika: Gazprom

Paweł Purski

ekspert ds. energetyki, konsultant w Grayling Poland

Nie ma poważniejszego zagrożenia dla bezpieczeństwa energetycznego Polski niż rozbudowa gazociągu Nord Stream. Tylko dzięki LNG nasz kraj nie stanie przed perspektywą importu drogiego, rosyjskiego gazu z terytorium Niemiec. 

Gaz z Rosji jest Niemcom potrzebny, aby zrealizować Energiewende –transformację niemieckiej energetyki w kierunku produkcji prądu ze źródeł odnawialnych na poziomie 80 proc. w 2050 r. Produkcja energii w elektrowniach wiatrowych i słonecznych obarczona jest jednak ryzykiem systemowym, spowodowanym zmiennymi warunkami pogodowymi. Jeśli akurat nie dmucha lub nie świeci, to ewentualne niedobory mocy kompensują elektrownie gazowe. Dlatego, mimo ostrzejszej retoryki i deklarowanego rozczarowania niemieckich elit Władimirem Putinem możemy śmiało założyć, że Berlin nie zrezygnuje ze strategii „Russia first”, której istotą jest sojusz gazowy. Oba kraje doskonale to wiedzą. 

Nie dziwi zatem, że austriacki OMV, niemieckie E.On i BASF/Wintershall oraz duńsko-brytyjski Shell podpisały z Gazpromem umowę o współpracy przy budowie trzeciej i czwartej nitki gazociągu Nord Stream. Łącznie Niemcy będą mogły odbierać do 110 miliardów m3 rosyjskiego gazu rocznie. Te ilości skompensują Berlinowi niedobory surowca z wyczerpujących się złóż w Norwegii i Holandii, ułatwią realizację Energiewende i dadzą uprzywilejowaną pozycję na energetycznej mapie Europy. 

Jeśli Nord Stream 2 powstanie, to można wyobrazić sobie scenariusz, w którym np. pod pretekstem remontu Gazprom wyłączy, biegnący przez terytorium Białorusi i Polski gazociąg jamalski. To tym bardziej możliwe, gdyż w Rosji może nie starczyć surowca, aby wypełnić zarówno oba gazociągi. Polska będzie wówczas odcięta od bezpośrednich dostaw rosyjskiego gazu i przestanie pełnić strategiczną rolę tranzytową. Do tego, jeśli Komisja Europejska wyłączy niemiecki gazociąg OPAL spod trzeciego pakietu energetycznego, to również tranzyt przez Ukrainę stanie się zbędny, bo gaz z Nord Streamu popłynie i do Czech i Austrii.

Można powiedzieć, że ratuje nas wspólny rynek i interkonektory, które pozwolą sprowadzić (wciąż rosyjski!) gaz z Niemiec. Dla polskiego bezpieczeństwa energetycznego to jednak wciąż zagrożenie. Same połączenia międzysystemowe nie zabezpieczą naszego kraju, jeśli cokolwiek stanie się z unijnym wspólnym rynkiem np. ulegnie demontażowi wskutek kryzysu instytucjonalnego UE. Niemożliwe? Sądzę, że mimo wszystko powinniśmy być na to przygotowani, kiedy obserwujemy ostatnie problemy układu z Schengen. 

W tej układance kluczową rolę dla polskiego bezpieczeństwa energetycznego pełni terminal LNG w Świnoujściu. Do czasu ewentualnego powstania Nord Stream 2 polski gazoport będzie przetestowany i w pełni operacyjny. Gdyby Rosja odcięła Polsce bezpośrednie dostawy surowca i np. zmniejszyła wolumen gazu transportowany do Niemiec, to zawsze możemy sprowadzić tankowcami gaz skroplony ze światowych rynków. Szczególnego znaczenia nabiera w takiej sytuacji projekt rozbudowy terminala LNG o trzeci zbiornik, do 7,5 miliarda m3 rocznej mocy przerobowej, co nominalnie pozwoli na zabezpieczenie niemal 75 proc. polskiego importu gazu. Nord Stream 2 nam wówczas mniej straszny, co nie oznacza, że nie powinniśmy wszelkimi sposobami blokować jego budowy.