Rajewski: Nie było katastrofy atomowej w Belgii (ROZMOWA)

4 września 2017, 07:30 Atom

Ze względu na mikropęknięcia, w elektrowni jądrowej Tihange w Belgii został automatycznie wyłączony jeden z reaktorów. Niektóre władze lokalne rozdają jod, ale eksperci uspokajają. Więcej na ten temat zdradza Adam Rajewski z Politechniki Warszawskiej.

Elektrownia jądrowa Tihange. Fot. Wikipedia
Elektrownia jądrowa Tihange. Fot. Wikipedia

BiznesAlert.pl: Czy incydent zagraża bezpieczeństwu radiologicznemu Europy?

Adam Rajewski: W Belgii nie doszło do żadnego incydentu. Władze Akwizgranu, wprowadzając program dystrybucji tabletek jodku potasu nie reagują na żadne konkretne zdarzenie, twierdzą tylko, że gdyby „coś” się stało, to nie zdążą z dystrybucją. Źródłem tego zaniepokojenia jest położona o 60 km od Akwizgranu belgijska Elektrownia Jądrowa Tihange. Istotnie odnaleziono w niej szereg drobnych wad metalograficznych w konstrukcji podstawowych elementów, ale nie stanowią one zagrożenia dla bezpiecznej eksploatacji, mogą co najwyżej ograniczyć możliwości przedłużania resursu elektrowni. Przy tym te odkrycia wcale nie zdarzyły się niedawno, ostatnie mikropęknięcia stwierdzono w czerwcu b.r., a wcześniejsze w roku 2014. Nie doszło do żadnych sytuacji zagrażających choćby bezpośredniemu sąsiedztwu elektrowni. Dyskusja o motywacji władz Akwizgranu jest tu natomiast zagadnieniem z dziedziny politologii, a nie techniki, stąd nie jestem w stanie jej fachowo skomentować. Mogę tylko wspomnieć, że władze holenderskiego Maastricht, mimo że do Tihange mają bliżej, niczego podobnego nie robią.

Jakie jest ryzyko pogłębienia się problemu?

Mikropęknięcie w elemencie ciśnieniowym ma tendencję do propagacji – a więc powiększania się. Tak więc z czysto technicznego punktu widzenia problem zapewne eskalował będzie. Ale jak wspomniałem wcześniej oznaczać to będzie co najwyżej ograniczenie resursu elektrowni plus dodatkowe koszty dla jej operatora z tytułu wykonywania bardziej szczegółowych badań metalograficznych podczas przeglądów i remontów instalacji. Natomiast szans na to, by powstało zagrożenie dla kogokolwiek poza akcjonariuszami elektrowni – nie ma. Belgia, jak każdy kraj europejski (i nie tylko) posiada sprawnie funkcjonujący profesjonalny dozór jądrowy, który nie dopuści do eksploatacji obiektu, jeśli integralność zbiornika reaktora zostanie zagrożona.

Jakie działania należy podjąć w Polsce i Unii Europejskiej?

W Polsce jedyne działania jakie należy podjąć, to edukacja dziennikarzy pracujących w newsroomach, którzy wykazują tendencję do rozdmuchiwania każdej informacji o „atomie” do niebotycznych rozmiarów. Ewentualnie można popracować też nad reakcjami organów zarządzania kryzysowego, by nie publikowały tak nieprofesjonalnych komunikatów jak ten wydany dziś przez Wojewódzkie Centrum Zarządzania Kryzysowego Łódzkiego Urzędu Wojewódzkiego. Innych działań w naszym kraju podejmować nie trzeba, bowiem gdyby nawet w Tihange doszło do katastrofy będącej kopią czarnobylskiej lub fukuszimskiej (co jest fizycznie niemożliwe w dosłownym znaczeniu tych słów), to katastrofa taka nie miałaby mierzalnych skutków na terenie Polski. W istocie jedyne działania jakie faktycznie muszą być podejmowane (a ściślej: kontynuowane, bo – jak zaznaczałem – teraz akurat nie stało się zupełnie nic), to ścisłe monitorowanie stanu urządzeń w belgijskich elektrowniach według odpowiednio dopasowanego do wcześniejszych ustaleń programu. To zadanie dla operatora oraz belgijskiej służby dozoru jądrowego. Warto też przy okazji wspomnieć, że obie belgijskie elektrownie jądrowe są cały czas modernizowane, w tym w celu wdrożenia wniosków z zaostrzonych analiz bezpieczeństwa przeprowadzonych po katastrofie fukuszimskiej.

Czy w dyskusji o energetyce jądrowej dochodzi do nadużyć przy wykorzystaniu tego rodzaju tematów?

Temat mikropęknięć w belgijskich elektrowniach jest od lat rozdmuchiwany do niebotycznych rozmiarów znacznie wykraczających poza jego faktyczne techniczne znaczenie. Co do nadużywania – praktycznie każda informacja o jakimkolwiek zdarzeniu w elektrowni jądrowej, nawet jeśli nie ma ona nic wspólnego z jądrową częścią instalacji, bywa wykorzystywana do nakręcania strachu. A ten nieuzasadniony strach jest oczywiście nadużywany w dyskusji o polityce energetycznej w bardzo wielu krajach.

Rozmawiał Wojciech Jakóbik