Jak zawsze nie należy czytać komunikatów polskich mediów o awariach, katastrofach i podobnych zdarzeniach w elektrowniach jądrowych – pisze Adam Rajewski z Politechniki Warszawskiej.
Wbrew temu co twierdzą media w Polsce, Służba Bezpieczeństwa Ukrainy nie „zapobiegła prawdopodobnej katastrofie w elektrowni jądrowej na Ukrainie”.
Co się stało? Otóż SBU wykryła, że w Południowoukraińskiej Elektrowni Jądrowej ktoś kupił niezgodny z przepisami kabel niespełniający wymaganych norm i zamontował go w „systemie mającym wpływ na bezpieczeństwo” pracy elektrowni. Nie podano w jakim. Brzmi strasznie, prawda?
W rzeczywistości takie straszne to wcale nie jest. Otóż system „mający wpływ na bezpieczeństwo” to bardzo szerokie pojęcie obejmujące w zasadzie wszystko co bezpośrednio lub pośrednio związane z reaktorem. Ale żeby poprawnie to zinterpretować trzeba wiedzieć, jak skonstruowane są systemy bezpieczeństwa elektrowni jądrowej.
Otóż ogólnie rzecz biorąc są one rozbudowane wgłąb i wszerz. Rozbudowanie wgłąb oznacza, ze w miarę rozwoju potencjalnej awarii aktywują się kolejne różnego rodzaju systemy mające zapobiegać jej rozwojowi i skutkom. Każdy z nich powinien wystarczyć sam w sobie, ale jeśli z jakiegokolwiek powodu tak się nie stanie, aktywuje się następny itd. Rozbudowanie wszerz oznacza natomiast, ze cały ten „ciąg” systemów rozbudowanych wgłąb ma co najmniej jedną w pełni niezależną kopię.
Efekt jest taki, że nawet gdyby nie tylko kabel zasilający, ale całe urządzenie jakiegoś rodzaju, np. awaryjny generator prądotwórczy, za dotknięciem magicznej różdżki nagle zniknęło – ot tak, było i nie ma – to nie sprowadza to ryzyka „prawdopodobnej katastrofy” jak ujęli to niedouczeni w temacie dziennikarze. Natomiast zgodnie z obowiązującym prawem, tak krajowym w każdym kraju eksploatującym obiekty (nie tylko elektrownie) jądrowe, jak i międzynarodowym, jeśli dojdzie do sytuacji, w której pogarsza się jakość działania któregokolwiek składnika, to zgłasza się to jako sytuację nadzwyczajną, „która mogła mieć wpływ na bezpieczeństwo jądrowe” – a następnie ocenia wedle stosownej Międzynarodowej Skali Zdarzeń Jądrowych.
Ponieważ natomiast w komunikacie SBU jest mowa o pojedynczym kablu, to dla specjalisty jest oczywiste, że nie było żadnych „prawdopodobnych katastrof”, a jedyne co tu zaszło, to kolejny przypadek dziennikarskiej niewiedzy.
(Natomiast nie chciałbym być w skórze cwaniaka, który te kable kupował, jak go SBU złapie, ale to osobny temat.)
Poniżej zamieszczam tłumaczenie oficjalnego komunikatu SBU:
„Pracownicy SB Ukrainy we współpracy z Dyrekcją Przedsiębiorstwa Państwowego NAEK Enerhoatom w ramach realizacji zadań ochrony krytycznej infrastruktury państwa w obszarze energetyki jądrowej zablokowali wykorzystywanie niskiej jakości urządzeń w przedsiębiorstwie „Południowoukraińska EJ”. Pracownicy operacyjni SBU ustalili, że osoby odpowiedzialne w przedsiębiorstwie doprowadziły do powstania warunków umożliwiających powstanie nadzwyczajnej sytuacji technicznej w „Południowoukraińskiej EJ”. W procesie dochodzenia dowiedziono, że pracownicy świadomie dokonali zakupu niezgodnego z przepisami sprzętu* elektrycznego dla systemów istotnych dla bezpieczeństwa pracy elektrowni jądrowej. W toku śledztwa funkcjonariusze udokumentowali fakt dostawy i montażu kabla zasilającego, którego wykorzystania nie przewidują aktualne normy, przepisy i zasady bezpieczeństwa jądrowego i radiologicznego. Według materiałów SB Ukrainy Państwowa Służba Dozoru Jądrowego Ukrainy, Przedsiębiorstwo Państwowe NAEK Enerhoatom oraz kierownictwo Przedsiębiorstwa „Południowoukraińska EJ” podejmują niezbędne kroki związane z demontażem i wymianą podrobionych urządzeń. SB Ukrainy wspólnie z Policją Państwową Ukrainy prowadzą niezbędne działania dochodzeniowe w celu ustalenia wszystkich okoliczności przestępstwa i pociągnięcia wszystkich winnych do odpowiedzialności karnej”
(Oryginał tu: https://ssu.gov.ua/ua/news/1/category/2/view/5031)
*Przepraszam za kulawość języka polskiego w tym miejscu, ale to akruat istotne, żeby tu był „sprzęt” a nie „urządzenia”, bo oryginał ukraiński podobnie jak polskie słowo „sprzęt” właśnie nie precyzuje czy w tym miejscu jest mowa o urządzeniu jednym czy kilku.
Źródło: Facebook