– W piątek 6 września w Krakowie francuskie koncerny Areva oraz EDF podpisały listy intencyjne dotyczące współpracy w obszarze budowy elektrowni jądrowych z czterema polskimi przedsiębiorstwami. To kolejny z serii sygnałów świadczących o zainteresowaniu zagranicznego przemysłu jądrowego naszym krajem – ocenia na swoim blogu ekspert do spraw energetyki jądrowej Adam Rajewski.
Zdaniem inżyniera, zainteresowanie polskiego przemysłu udziałem w takich przedsięwzięciach to nic nowego, bowiem polscy wykonawcy realizują już dostawy i usługi na rzecz europejskich instalacji jądrowych, np. bloków we Flamanville (EDF) i Olkiluoto-3 (TVO).
– Warto przy tym podkreślić, że szczególnie przy realizacji bloku fińskiego udział polskich przedsiębiorstw jest bardzo zauważalni – Polacy stanowią drugą (zaraz po Finach) co do liczebności grupę narodową na budowie tej instalacji (około 25% wszystkich pracowników). W realizacji instalacji uczestniczy 25 polskich przedsiębiorstw – pisze Rajewski.
– Porozumienia dotyczące perspektyw współpracy przy potencjalnej realizacji nowych bloków jądrowych – nie tylko zresztą w Polsce – podpisują zresztą w Polsce także i inni wiodący dostawcy technologii jądrowych: GE Hitachi Nuclear Energy oraz Westinghouse – przypomina Adam Rajewski.
Zdaniem eksperta, przed realizacją jakichkolwiek dostaw konieczne jest przeprowadzenie odpowiednich przygotowań organizacyjnych, które wiążą się z nakładami finansowymi. Trzeba je przy tym zakończyć przed rozpoczęciem budowy bloku, żeby generalny wykonawca mógł ofertę lokalnej spółki uwzględnić w przygotowywanym przez siebie projekcie i ofercie cenowej.
– Z tym wiąże się zresztą największa przeszkoda dla uczestnictwa większej liczby polskich firm w potencjalnej budowie elektrowni jądrowych w Polsce, o której mówili przedstawiciele polskich przedsiębiorstw w kuluarach spotkania zorganizowanego w Krakowie przez EDF: dla polskich firm, szczególnie mniejszych i działających głównie na rynku lokalnym, decyzja o zaangażowaniu w przygotowania jest wciąż pewnego rodzaju hazardem – pisze Rajewski.
Źródło: NaTemat.pl