W Polsce mają powstać nowoczesne reaktory trzeciej generacji, których zabezpieczenia wykluczają awarie takie jak w Czarnobylu czy Fukushimie – mówi Adam Rajewski z Instytutu Techniki Cieplnej Politechniki Warszawskiej w rozmowie z BiznesAlert.pl.
BiznesAlert.pl: Jak z perspektywy 10 lat po katastrofie fukuszimskiej ocenia Pan reakcję świata, zwłaszcza tego zaangażowanego w energetykę nuklearną?
Adam Rajewski: Trudno mówić o jednej spójnej reakcji świata. Jest oczywiście kilka znanych przypadków krajów, które faktycznie po katastrofie fukuszimskiej podjęły tego rodzaju decyzje. Najlepiej znany jest chyba przykład Niemiec, gdzie raptem pół roku przed katastrofalnym tsunami rząd wyraził zgodę na przedłużenie funkcjonowania pozostałych elektrowni o 8 do 14 lat (w zamian za dodatkowy podatek od paliwa jądrowego). Już jednak 30 maja 2011 roku, niespełna 3 miesiące po wydarzeniach w Japonii, rząd powrócił do szybszej ścieżki odejścia od atomu. Fukushima była rzekomą przyczyną, choć jest jasne, że w takim terminie nie było możliwe wykonanie jakichkolwiek poważnych analiz. Fukushimie można też zapewne przypisać co najmniej przyczynienie się do decyzji parlamentu Szwajcarii o zaniechaniu budowy nowego pokolenia elektrowni jądrowych podjętej w maju 2011 roku; pokłosiem tej decyzji było przyjęcie nowej polityki energetycznej przewidującej stopniowe odejście od atomu, zatwierdzonej w referendum sześć lat później (choć opcję przyspieszonej deatomizacji miksu odrzucono). Chęć definitywnego rozstania się z atomem wyraża coraz wyraźniej Belgia, odrzucając przy tym możliwość przedłużenia eksploatacji istniejących reaktorów. Mniej jasne jest stanowisko Szwecji, która odstawiła niedawno kilka bloków, ale nie wydaje się jeszcze mieć wypracowanego jednoznacznego stanowiska na przyszłość.
Tym niemniej jest szereg krajów, które od energii jądrowej odchodzić nie zamierzają. Są tu zarówno kraje, które chcą wymieniać istniejące już elektrownie jądrowe na nowe, jak i takie, które powiększają albo dopiero tworzą ten sektor swojej energetyki. Oczywiście największym z krajów „atomowych” są dziś Chiny – które po Fukushimie na krótki okres zawiesiły podejmowanie decyzji o budowie nowych bloków, ale szybko do nich powróciły. Lista zawiera też Rosję, która kończy proces wymiany reaktorów typu „czarnobylskiego” na nowoczesne reaktory wodne. Z krajów zachodnich program wymiany starego pokolenia reaktorów podjęła i prowadzi (z licznymi przeszkodami) Wielka Brytania. Nowe bloki są także na różnych etapach planowania bądź budowy w kilku krajach Unii Europejskiej: Bułgarii, Czechach, Finlandii, Rumunii, Słowacji czy na Węgrzech, a także oczywiście w Polsce. Coraz bardziej zdecydowanie o potrzebie budowy nowych mocy jądrowych mówi także Holandia. Projekty jądrowe realizują także kraje takie jak Bangladesz, Egipt, Turcja czy ZEA. Do atomu wraca wreszcie także Japonia, chcąc w ciągu dekady zwiększyć jego udział w miksie energetycznym do 20 procent. Energetyka jądrowa jest też ważnym składnikiem ograniczania zgubnych zmian klimatycznych w scenariuszach dekarbonizacyjnych Międzyrządowego Zespołu ds. Zmian Klimatu (IPCC) – jeśli chcemy odwrócić trend rosnących emisji, ilość energii produkowanej w blokach jądrowych na świecie powinna wzrosnąć od dwóch do sześciu razy.
Tak więc choć Fukushima wpłynęła na politykę kilku krajów i zapewne co najmniej opóźniła szereg nowych projektów, to teza o odejściu świata od atomu, często rozpowszechniana, wydaje się przesadzona. Warto też zauważyć, że nadal w wielu krajach władze starają się nie podejmować istotnych decyzji, jeśli tylko mogą je odwlec w czasie (na co dobry stan i wyższa od projektowej żywotność licznych istniejących elektrowni jądrowych pozwala). Ten trend istniał i przed Fukushimą, ale na pewno awaria w żaden sposób nie przyczyniła się do jego zaniku.
Czy od tego czasu zmieniły się technologie jądrowe stosowane w przemyśle energetycznym?
Paradoksalnie nie zmieniło się wiele dlatego, że już konstrukcje projektowane kilka-kilkanaście lat przed tą awarią były w większości wyposażone w dużo bardziej rozbudowane pasywne, tj. niewymagające ani zasilania, ani działań operatorów, systemy bezpieczeństwa. Oczywiście awaria fukuszimska wymusiła szereg dodatkowych analiz, ale zdecydowana większość działań praktycznych ukierunkowana jest na poprawę możliwości zasilania systemów bezpieczeństwa w istniejących instalacjach. Jeśli chodzi o nowe głównym potencjalnym wnioskiem jest potencjalne zaostrzenie kryteriów projektowych, tj. przyjmowanie do projektu jeszcze mniej prawdopodobnych zjawisk pogodowych, klęsk żywiołowych itd. Największy wpływ praktyczny wystąpił jednak po stronie ewentualnego opóźniania decyzji o inwestycjach czy wzrostu niechęci do ich podejmowania.
Czy biorąc pod uwagę realia Polski, może nam grozić jakieś niebezpieczeństwo związane z funkcjonowaniem elektrowni jądrowej? Oczywiście, nie mówimy o tsunami, jednak czy są jakieś zagrożenia, które w naszych warunkach geograficznych mogą wystąpić?
Warto rozróżnić dwie rzeczy: zagrożenia dla bezpieczeństwa otoczenia elektrowni i zagrożenia dla jej normalnego funkcjonowania. Pierwsze z tych zagadnień jest niesłychanie rzadkie. Znaczące uwolnienia substancji promieniotwórczych w historii energetyki jądrowej zdarzyły się równo dwa razy, z czego tylko raz przyniosły mierzalne skutki zdrowotne wśród osób nieprzebywających na terenie elektrowni – mowa rzecz jasna o Czarnobylu. W Polsce mają powstać nowoczesne reaktory wodne ciśnieniowe generacji III. W takich instalacjach nawet takie ekstremalne zdarzenie, jak miało miejsce w Japonii (a warto przypomnieć, że czynnikiem, który doprowadził do awarii w elektrowni jądrowej była klęska żywiołowa, która sama w sobie spowodowała śmierć ok. 18 tysięcy ludzi – pod względem jakichkolwiek szkód dla zdrowia i życia ludzkiego katastrofa jądrowa razem ze wszystkimi działaniami mitygacyjnymi i przesiedleniami ludności, mimo związanych z tym dramatów osobistych i cierpienia, jest tylko drobnym epizodem tego kataklizmu) nie doprowadziłoby do wybuchów i uwolnień substancji promieniotwórczych. Projekty współczesnych elektrowni zapewniają, że przerwanie zasilania nawet połączone z zalaniem terenu elektrowni nie powoduje przerwania chłodzenia reaktora. Warto też podkreślić, że inne obiekty przemysłowe są daleko słabiej zabezpieczone przed stworzeniem zagrożenia dla otoczenia, czy to na skutek klęsk żywiołowych, czy błędów ludzkich.
Z kolei zagrożenia dla prawidłowego funkcjonowania elektrowni oczywiście wystąpią. Elektrownia jądrowa poza relatywnie małym wycinkiem w postaci reaktora „z przyległościami”, jest zwyczajnie dużym i skomplikowanym zakładem przemysłowym i nie różni się szczególnie od elektrowni konwencjonalnej. I tak jak w elektrowni konwencjonalnej są tam urządzenia, które będą się od czasu do czasu psuć. Czy to wskutek wad, czy błędów ludzkich. Działaniu elektrowni mogą zagrozić ekstremalne warunki pogodowe, może nawet zaszkodzić silny wiatr, który wywróci linię energetyczną wyprowadzającą z elektrowni (każdej) wyprodukowaną w niej energię. To normalne, zdarza się w każdej dziedzinie techniki i elektrownia jądrowa nie będzie się tutaj niczym różnić. Może poza tym faktem, że każda taka awaria, nie mająca nic wspólnego z reaktorem, będzie wywoływała ponadprzeciętne zainteresowanie, co już dziś widać po relacjach medialnych po każdym najdrobniejszym nawet uszkodzeniu transformatora choćby w elektrowniach ukraińskich. Tym niemniej elektrownie jądrowe są z założenia (i w związku ze stosownymi wymogami prawa) projektowane tak, by przy dowolnym zdarzeniu uniemożliwiającym pracę elektrowni, zawsze można było osiągnąć tzw. stan bezpiecznego wyłączenia, tj. bezpieczne przerwanie reakcji i schłodzenie reaktora do takiego poziomu, że zawarte w nim paliwo nie może się stopić. Mimo tych założeń, elektrownie wyposażone są jednocześnie w szereg dodatkowych systemów na wypadek, gdyby to jednak się nie udało, których jedyną rolą jest zapobieganie przenikaniu substancji niebezpiecznych do środowiska. Tak więc mówiąc w skrócie: nie, drugiej Fukushimy na polskim wybrzeżu nie będzie.
Rozmawiał Mariusz Marszałkowski
Rajewski: Budowa atomu w Polsce to szansa gospodarcza (ROZMOWA)