Wskaźnik elektryfikacji transportu publicznego w polskich miastach sięga obecnie 31 proc. – wynika z raportu zespołu TOR, omawianego we wtorek podczas szczytu klimatycznego COP24 w Katowicach. Do 50 proc. zbliża się w miastach z rozbudowaną siecią tramwajową.
Ustalenia raportu „Polska na drodze do elektromobilności”, przygotowanego przez Zespół Doradców Gospodarczych TOR we współpracy z Narodowym Centrum Badań i Rozwoju (NCBR), zaprezentowano w ramach Dnia Elektromobilności w pawilonie polskim na COP24.
Jak diagnozował Łukasz Malinowski z TOR-u, dotkliwe dla miast problemy zanieczyszczenia powietrza pozwala zmniejszać promocja transportu miejskiego. Transport publiczny w Polsce – jego zdaniem w znacznej części już teraz jest zelektryfikowany.
21 największych systemów transportu publicznego w polskich miastach obsługuje 22 proc. mieszkańców kraju; mieści się w tym całość ruchu tramwajowego i trolejbusowego w Polsce oraz 56 proc. pracy przewozowej autobusów miejskich. Ok. 31 proc. komunikacji publicznej jest zelektryfikowana (do 50 proc. w miastach z rozwiniętą komunikacją tramwajową). Miasta wydają na bieżące utrzymanie komunikacji ok. 10 mld zł rocznie.
Ekspert przypomniał, że korzyściami z rozwoju elektromobilności w transporcie publicznym są nie tylko mniejsza emisja, poprawa jakości powietrza w miastach i ograniczenie hałasu; dla pasażera zauważalna jest cichsza i płynniejsza jazda.
Z punktu widzenia przewoźników ważne są możliwość szybkiego wdrożenia zmian – brak większych inwestycji infrastrukturalnych przy wprowadzaniu autobusów elektrycznych, synergia z trolejbusami czy sprawniejsza i tańsza eksploatacja – szczególnie przy optymalnym doborze tras i warunków.
„Wymiana floty autobusów na ekologiczne musi jednak iść w parze ze zmianą polityki transportowej miasta. Należy skończyć z dominacją samochodu” – zaakcentował Malinowski.
Odpowiadając na pytanie, czy elektryfikacja na masową skalę jest możliwa, podał przykład Chin, gdzie w 2017 r. sprzedano 106 tys. autobusów elektrycznych i hybryd typu plug-in. Według danych z 2017 r. na całym świecie było ok. 385 tys. autobusów elektrycznych, z czego w Chinach – ok 99 proc. Tę liczbę osiągnięto w ciągu pięciu lat – w 2013 r. wyprodukowano w tym kraju 4,3 tys. autobusów elektrycznych, z czego 1,7 tys. było pojazdami bateryjnymi.
Łączna liczba elektrobusów poza Chinami nie sięgała w ub. roku 3 tys., z czego ok. 2,1 tys. autobusów z takim napędem jeździło po Europie (największymi rynkami pojazdów bateryjnych i hybryd plug-in były w 2017 r. Anglia, Niemcy, Holandia, Litwa, Austria, Belgia i Polska).
Jednocześnie według szacunków m.in. unijnego programu Zeeus w 2030 r. 50 proc. sprzedawanych w Europie autobusów będzie elektrykami. Na razie, do końca tego roku po ulicach polskich miast będzie jeździło ok. 967 autobusów elektrycznych, hybrydowych i gazowych.
Zdaniem zespołu TOR szansą na przyspieszenie elektryfikacji transportu publicznego jest program NCBR Bezemisyjny Transport Publiczny, w którym partnerskie samorządy (łącznie z 27 ośrodków w kraju) zamawiają opracowywany produkt, dając swego rodzaju gwarancję rynkową. Projekt jest obecnie po etapie złożenia ofert: zdecydowały się na to trzy konsorcja – z liderami: Autosanem, Ursusem i Politechniką Śląską.
„Gdyby program Bezemisyjnego Transportu Publicznego udało się zrealizować i dotyczyłby największych ośrodków, najprawdopodobnie poziom elektryfikacji transportu w Polsce wzrósłby o 10-12 punktów procentowych, czyli to jest bardzo rozsądna wartość” – ocenił Malinowski.
Ale nie sam w sobie autobus elektryczny jest odpowiedzią na problemy polskich miast, ale zmiana w podejściu do transportu publicznego, do przestrzeni miejskiej; to kwestie związane z tym, co mamy zapisane w ustawie o elektromobilności” – podkreślił ekspert TOR.
Polska Agencja Prasowa