Tydzień po tym, jak OPEC uzgodnił utrzymanie produkcji ropy w ryzach do początku przyszłego roku, prognozy kartelu wskazują, że w 2020 roku stanie on w obliczu jeszcze trudniejszego wyzwania.
Organizacja Krajów Eksportujących Ropę Naftową, która produkuje 40 procent surowca na świecie szacuje, że wytworzy w przyszłym roku o około 560 000 baryłek dziennie więcej niż potrzeba, ze względu na rewolucję łupkową w Stanach Zjednoczonych, która wygeneruje nadwyżkę. Ponadto przewiduje się, że producenci ropy spoza OPEC dostarczą nawet dwukrotnie więcej surowca niż będzie w stanie przyjąć rynek.
OPEC i jego partnerzy zgodzili się w zeszłym tygodniu w Wiedniu by nadal ograniczać wzrost produkcji w pierwszym kwartale 2020 r., aby zrównoważyć sytuację na rynku, mierzącym się z rekordowymi nadwyżkami w Stanach Zjednoczonych.
Baryłka ropy na giełdzie w Londynie kosztuje obecnie blisko 67 dolarów, czyli jest to poziom daleko poniżej oczekiwań większości krajów OPEC, ponieważ cena ta nie pozwala na pokrycie przez nie wydatków budżetowych.
Według OPEC światowa konsumpcja surowca w 2020 roku będzie nadal rosnąć, w takim samym tempie jak w tym roku, czyli będzie na poziomie około 1,1 procent. Wzrost napędzą gospodarki wschodzące, takie jak Indie i Chiny. Jednocześnie konsumpcję hamować będzie stagnacja w krajach rozwiniętych.
Poziom produkcji poza OPEC wzrośnie o 2,4 miliona baryłek dziennie, ponieważ nowe rurociągi, zbudowane w Stanach Zjednoczonych umożliwią krajowym wydobywcom ropy łupkowej jej zwiększenie. Dodatkowo na rynku pojawi się surowiec z takich kierunków jak Brazylia czy Norwegia.
To właśnie wzrost produkcji w krajach nienależących do OPEC spowoduje, że popyt na ropę kartelu będzie malał trzeci rok z rzędu. Zgodnie z raportem organizacji w 2020 roku potrzebne będzie średnio 29,27 mln baryłek z OPEC. To znacznie poniżej 29,83 milionów dziennie, które 14 członków kartelu wyprodukowało w zeszłym miesiącu, kiedy to poziom wytwarzanego przez nich surowca gwałtownie spadł, ze względu na odgórnie ustalone cięcia i kryzys w Iranie i Wenezueli.
Fakt, że produkcja w krajach OPEC spadła o wiele więcej niż zakładano i nadal może okazać się zbyt wysoka, pokazuje skalę wyzwania, przed którym stoi organizacja. OPEC deklaruje, że wraz ze swoimi partnerami od maja ograniczył produkcję o około 700 000 baryłek dziennie więcej niż deklarowana na początku roku liczba 1,2 miliona dziennie, ze względu na to, że Arabia Saudyjska zredukowała dostawy w większym stopniu niż się zobowiązała.
Jeśli więc OPEC w przyszłym roku produkowałby więcej ropy niż rynek będzie w stanie wykorzystać, zostanie zmuszony do dalszego jej ograniczenia, aby utrzymać równowagę.
Jednak minister energii Arabii Saudyjskiej Khalid Al-Falih zasygnalizował w zeszłym tygodniu w Wiedniu, że jest niechętny takiej polityce, ponieważ jego kraj i tak już w bardzo znacznym stopniu ograniczył produkcję. Raport OPEC potwierdza ostrzeżenia poprzednika Al-Faliha, Alego Al-Naimiego, że kolejne cięcia w krajach kartelu tylko zachęcą Stany Zjednoczone do dalszych inwestycji w ropę z łupków. Na razie Arabia Saudyjska nie sygnalizowała chęci wycofywania się z obecnych działań OPEC.
Saudowie będą więc produkować w sierpniu poniżej 10 milionów baryłek dziennie, czyli znacznie mniej od limitu uzgodnionego z OPEC. Podczas zeszłotygodniowego spotkania organizacja i jej partnerzy podpisali dokument, w którym zadeklarowali gotowość do zarządzania produkcją w stabilny i długofalowy sposób. Al-Falih powiedział, że interwencja na rynku będzie konieczna, dopóki amerykańska produkcja z łupków nie spadnie.
Blooomberg/Joanna Kędzierska