icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Polko: Budowa łączy komunikacyjnych jest ważniejsza niż gigantyczna liczba żołnierzy (ROZMOWA)

– Jeżeli uda się zmobilizować naszych partnerów z NATO, to Rosja z PKB na poziomie Włoch, czy nawet niższym nie będzie miała szans w wyścigu zbrojeń. Putin karmi się tym, że Europa więcej mówi, a mniej działa. Nawet z unijnego programu produkcji amunicji wywiązano się tylko w 30 procentach – wyjaśnia gen. Roman Polko, były dowódca GROM, w rozmowie z BiznesAlert.pl.

  • Dziś kupujemy w Polsce sporą ilość sprzętu, wozów, czołgów, artylerii. Ale musimy pamiętać, że w warunkach pokoju amunicji nie zużywa się wiele – ocenia generał Roman Polko.
  • Trzeba uzgodnić jednolity system dowodzenia. Sytuacja trochę przypomina mi czasy konsulów rzymskich, którzy zmieniali się dowodząc wojskami, a każdy bardzo chciał zaistnieć – ocenia gen. Polko w rozmowie z BiznesAlert.pl.

BiznesAlert.pl: Jak Pan ocenia zapowiedź utworzenia od lipca bieżącego roku sił szybkiego reagowania w Europie przez Polskę i Niemcy?

Gen. Roman Polko: Bardzo dobrze, że realizujemy tę inicjatywę. Niemcy mają ogromny potencjał przemysłowy. Oczywiście armia niemiecka jest zaniedbana, ale wspólne działania na pewno nauczą lepszego zrozumienia na polu walki. Istotą NATO jest kolektywna obrona, a nie indywidualna odpowiedzialność Stanów Zjednoczonych, jak było do tej pory w praktyce. Kiedy przystępowaliśmy 25 lat temu do Paktu Północnoatlantyckiego, w Europie funkcjonowały jeszcze siły szybkiego reagowania. Później ze względu na to, że Stary Kontynent cieszył się dobrobytem i pokojem, w istocie je rozformowano. Dlatego trzeba na bieżąco ćwiczyć i wprowadzać procedury. Kształtować relacje wręcz osobiste, aby w przypadku kryzysu wystarczyło spojrzenie w oczy i każdy wiedział, co ma robić.

Ponad dwa lata toczy się wojna w Ukrainie, a Europa wciąż jest w letargu, mając problem z wydawaniem 2 procent PKB na własne bezpieczeństwo. Jeżeli uda się zmobilizować naszych partnerów z NATO, to Rosja z PKB na poziomie Włoch, czy nawet niższym nie będzie miała szans w wyścigu zbrojeń. Putin karmi się tym, że Europa więcej mówi, a mniej działa. Nawet z unijnego programu produkcji amunicji wywiązano się tylko w 30 procentach.

Siły szybkiego reagowania mają mieć na starcie potencjał 2,5 tys. żołnierzy niemieckich i 2,5 tys. żołnierzy polskich. Jakby Pan Generał skomentował liczby?

Na poziomie strategicznym nie są to liczby, które byłyby oszałamiające. Przede wszystkim utworzenie sił szybkiego reagowania w Europie jest istotne politycznie. Po drugie na poziomie operacyjnym duże znaczenie wynika z zgrywania ze sobą oddziałów polsko-niemieckich. Zapewne postawi się na rotowanie, czyli więcej niemieckich żołnierzy będzie współdziałać z polskimi. Sądzę, że z czasem do sił szybkiego reagowania dołączą także inne kraje europejskie NATO. Współdziałanie, zrozumienie, interoperacyjność, budowanie łączy komunikacyjnych są kluczem do sukcesu, a nie gigantyczna liczba żołnierzy. Najważniejsza jest jakość sił zbrojnych formowanych nie dla pijaru, ale rzeczywistych zdolności bojowych. W sensie praktycznym będziemy z Niemcami realizować art. 3 Traktatu Północnoatlantyckiego mówiący o tym, że strony będą utrzymywały i rozwijały indywidualną oraz zbiorową zdolność do odparcia zbrojnej napaści. Częściowo kształtując realny potencjał do realizacji art. 5 NATO.

Minister obrony Niemiec Boris Pistorius dodał, że kluczowe jest zwiększenie produkcji zbrojeniowej we współpracy polsko-niemieckiej. Jak Pan odbiera ten postulat?

Wspólne działanie polsko-niemieckie to świetny kierunek. Dwa elementy powinny zostać jeszcze uwzględnione. Polski przemysł zbrojeniowy nie może jak obecnie być w beznadziejnym położeniu. Kiedy kierowałem Biurem Bezpieczeństwa Narodowego przypominam sobie, że przyszedł do nas ambasador Iraku i powiedział wprost: „Sprzedajcie nam coś”. Niestety nie nauczyliśmy się w praktyce konkurencji w biznesie. Podejrzewam, że wielu ludzi na wyższych stanowiskach w polskim przemyśle zbrojeniowym traktuje swoje funkcje jak synekury, a nie jako wyzwanie, które powinno wpisywać się w tworzenie polskiego systemu bezpieczeństwa. Z jednej strony niemieckie firmy i ich potencjał jest mocny, ale z drugiej strony lata temu wizytowałem jeden z zakładów produkujących amunicję. To była zwykła manufaktura bez nowoczesnych linii technologicznych. Obecnie trochę się to zmieniło.

Dziś kupujemy w Polsce sporą ilość sprzętu, wozów, czołgów, artylerii. Ale musimy pamiętać, że w warunkach pokoju amunicji nie zużywa się wiele. Natomiast w czasie wojny zapotrzebowanie jest ogromne, co pokazuje konflikt w Ukrainie. Dlatego tak ważne dla bezpieczeństwa są zdolności produkcyjne, które są w stanie spełnić zapotrzebowanie logistyczne we wszystkie klasy amunicji.

A jak Pan Generał odbiera zapowiedź ministra obrony Władysława Kosiniaka-Kamysza o naprzemiennym dowodzeniu na Bałtyku przez Polskę i Niemcy?

Trzeba uzgodnić jednolity system dowodzenia. Sytuacja trochę przypomina mi czasy konsulów rzymskich, którzy zmieniali się dowodząc wojskami, a każdy bardzo chciał zaistnieć, żeby zbudować własną chwałę (śmiech). A mówiąc na poważnie myślę, że to nie będzie taki kierunek, a zorientowanie na budowę poczucia bezpieczeństwa. Nie widzę zagrożenia tarć między polskimi i niemieckimi generałami. Na co wskazują też moje osobiste kontakty dwustronne. Na poziomie wykonawczym współdziałanie dobrze się układa. Do dowodzenia na Bałtyku być może trzeba włączyć jeszcze przedstawicieli innych państw.

Rozmawiał Patryk Lubryczyński

FT: USA boją się, że dronopad Ukrainy skończy się odwetem Rosji i droższym paliwem przed wyborami

– Jeżeli uda się zmobilizować naszych partnerów z NATO, to Rosja z PKB na poziomie Włoch, czy nawet niższym nie będzie miała szans w wyścigu zbrojeń. Putin karmi się tym, że Europa więcej mówi, a mniej działa. Nawet z unijnego programu produkcji amunicji wywiązano się tylko w 30 procentach – wyjaśnia gen. Roman Polko, były dowódca GROM, w rozmowie z BiznesAlert.pl.

  • Dziś kupujemy w Polsce sporą ilość sprzętu, wozów, czołgów, artylerii. Ale musimy pamiętać, że w warunkach pokoju amunicji nie zużywa się wiele – ocenia generał Roman Polko.
  • Trzeba uzgodnić jednolity system dowodzenia. Sytuacja trochę przypomina mi czasy konsulów rzymskich, którzy zmieniali się dowodząc wojskami, a każdy bardzo chciał zaistnieć – ocenia gen. Polko w rozmowie z BiznesAlert.pl.

BiznesAlert.pl: Jak Pan ocenia zapowiedź utworzenia od lipca bieżącego roku sił szybkiego reagowania w Europie przez Polskę i Niemcy?

Gen. Roman Polko: Bardzo dobrze, że realizujemy tę inicjatywę. Niemcy mają ogromny potencjał przemysłowy. Oczywiście armia niemiecka jest zaniedbana, ale wspólne działania na pewno nauczą lepszego zrozumienia na polu walki. Istotą NATO jest kolektywna obrona, a nie indywidualna odpowiedzialność Stanów Zjednoczonych, jak było do tej pory w praktyce. Kiedy przystępowaliśmy 25 lat temu do Paktu Północnoatlantyckiego, w Europie funkcjonowały jeszcze siły szybkiego reagowania. Później ze względu na to, że Stary Kontynent cieszył się dobrobytem i pokojem, w istocie je rozformowano. Dlatego trzeba na bieżąco ćwiczyć i wprowadzać procedury. Kształtować relacje wręcz osobiste, aby w przypadku kryzysu wystarczyło spojrzenie w oczy i każdy wiedział, co ma robić.

Ponad dwa lata toczy się wojna w Ukrainie, a Europa wciąż jest w letargu, mając problem z wydawaniem 2 procent PKB na własne bezpieczeństwo. Jeżeli uda się zmobilizować naszych partnerów z NATO, to Rosja z PKB na poziomie Włoch, czy nawet niższym nie będzie miała szans w wyścigu zbrojeń. Putin karmi się tym, że Europa więcej mówi, a mniej działa. Nawet z unijnego programu produkcji amunicji wywiązano się tylko w 30 procentach.

Siły szybkiego reagowania mają mieć na starcie potencjał 2,5 tys. żołnierzy niemieckich i 2,5 tys. żołnierzy polskich. Jakby Pan Generał skomentował liczby?

Na poziomie strategicznym nie są to liczby, które byłyby oszałamiające. Przede wszystkim utworzenie sił szybkiego reagowania w Europie jest istotne politycznie. Po drugie na poziomie operacyjnym duże znaczenie wynika z zgrywania ze sobą oddziałów polsko-niemieckich. Zapewne postawi się na rotowanie, czyli więcej niemieckich żołnierzy będzie współdziałać z polskimi. Sądzę, że z czasem do sił szybkiego reagowania dołączą także inne kraje europejskie NATO. Współdziałanie, zrozumienie, interoperacyjność, budowanie łączy komunikacyjnych są kluczem do sukcesu, a nie gigantyczna liczba żołnierzy. Najważniejsza jest jakość sił zbrojnych formowanych nie dla pijaru, ale rzeczywistych zdolności bojowych. W sensie praktycznym będziemy z Niemcami realizować art. 3 Traktatu Północnoatlantyckiego mówiący o tym, że strony będą utrzymywały i rozwijały indywidualną oraz zbiorową zdolność do odparcia zbrojnej napaści. Częściowo kształtując realny potencjał do realizacji art. 5 NATO.

Minister obrony Niemiec Boris Pistorius dodał, że kluczowe jest zwiększenie produkcji zbrojeniowej we współpracy polsko-niemieckiej. Jak Pan odbiera ten postulat?

Wspólne działanie polsko-niemieckie to świetny kierunek. Dwa elementy powinny zostać jeszcze uwzględnione. Polski przemysł zbrojeniowy nie może jak obecnie być w beznadziejnym położeniu. Kiedy kierowałem Biurem Bezpieczeństwa Narodowego przypominam sobie, że przyszedł do nas ambasador Iraku i powiedział wprost: „Sprzedajcie nam coś”. Niestety nie nauczyliśmy się w praktyce konkurencji w biznesie. Podejrzewam, że wielu ludzi na wyższych stanowiskach w polskim przemyśle zbrojeniowym traktuje swoje funkcje jak synekury, a nie jako wyzwanie, które powinno wpisywać się w tworzenie polskiego systemu bezpieczeństwa. Z jednej strony niemieckie firmy i ich potencjał jest mocny, ale z drugiej strony lata temu wizytowałem jeden z zakładów produkujących amunicję. To była zwykła manufaktura bez nowoczesnych linii technologicznych. Obecnie trochę się to zmieniło.

Dziś kupujemy w Polsce sporą ilość sprzętu, wozów, czołgów, artylerii. Ale musimy pamiętać, że w warunkach pokoju amunicji nie zużywa się wiele. Natomiast w czasie wojny zapotrzebowanie jest ogromne, co pokazuje konflikt w Ukrainie. Dlatego tak ważne dla bezpieczeństwa są zdolności produkcyjne, które są w stanie spełnić zapotrzebowanie logistyczne we wszystkie klasy amunicji.

A jak Pan Generał odbiera zapowiedź ministra obrony Władysława Kosiniaka-Kamysza o naprzemiennym dowodzeniu na Bałtyku przez Polskę i Niemcy?

Trzeba uzgodnić jednolity system dowodzenia. Sytuacja trochę przypomina mi czasy konsulów rzymskich, którzy zmieniali się dowodząc wojskami, a każdy bardzo chciał zaistnieć, żeby zbudować własną chwałę (śmiech). A mówiąc na poważnie myślę, że to nie będzie taki kierunek, a zorientowanie na budowę poczucia bezpieczeństwa. Nie widzę zagrożenia tarć między polskimi i niemieckimi generałami. Na co wskazują też moje osobiste kontakty dwustronne. Na poziomie wykonawczym współdziałanie dobrze się układa. Do dowodzenia na Bałtyku być może trzeba włączyć jeszcze przedstawicieli innych państw.

Rozmawiał Patryk Lubryczyński

FT: USA boją się, że dronopad Ukrainy skończy się odwetem Rosji i droższym paliwem przed wyborami

Najnowsze artykuły