Z danych Argus Meia wynika, że resztki rafinacji ropy są droższe niż ropa na rynku paliw zamkniętych. To sytuacja mocno nietypowa, gdyż ostatni raz HSFO (High Sulfur Fuel Oil) był wyceniany wyżej od ropy w 1995 roku – pisze Tomasz Filiński ze Świata Paliw w BiznesAlert.pl.
Zjawisko to jest oznaką kurczącej się podaży produktów rafinowanych i silnego, sezonowego wzrostu popytu na nie. Nałożyły się na to także skutki sankcji UE i G7 zakazujących importu niektórych rosyjskich węglowodorów, które wywołały na rynkach naftowych metamorfozę, a jednym z jej efektów jest większe zapotrzebowanie na tankowce. Oprócz tego wzrosła także ogólna liczba kilometrów, jaką pokonują poszczególni przewoźnicy morscy, nim dopłyną z zamówieniem do miejsca docelowego.
Dobrym przykładem wyjaśniającym jak bardzo wydłużyły się niektóre trasy jest chociażby rosyjski port Primorsk, z którego jeszcze przed inwazją w kilka dni od zakupu, do krajów europejskich trafiały produkty rafinowane metkowane przez Kreml. Tymczasem już po wejściu w życie wspomnianych sankcji, tankowce rozpoczynające kurs w tym rosyjskim terminalu były wysyłane do alternatywnych klientów, lecz znacznie dalej zlokalizowanych, np. do Chin, trasą trwająca kilka tygodni.
Należy tutaj wspomnieć, iż nie cała branża żeglugowa zużywa HSFO, ponieważ przepisy „znane jako IMO 2020, zasada zmniejszyła dopuszczalną zawartość siarki w paliwie żeglugowym – powszechne stosowanie HSFO – z 3,5 do 0,5 procent.” (cyt. z tekstu Argus Media). Jednakże powyższe paliwo i tak nie zniknęło całkiem z żeglugi, ponieważ dopuszczono stosowanie specjalnej technologi obniżającej negatywny wpływ na środowisko wynikający z jego spalania. Tankowce mające taką instalację zwane są potocznie „płuczkami”.
Wracając zaś do początkowego wątku, najnowsze, wstępne dane największych agencji monitorujących branżę energetyczną potwierdzają, że w lipcu tego roku zaobserwowano w skali globalnej deficyt podaży, czyli sezonowy popyt na ropę i paliwa przewyższył wydobycie i produkcję. Dokładnie taki scenariusz był przewidywany od wielu miesięcy i wręcz intrygujące jest to, jak precyzyjnie zaczął się iścić. Jednak nie było by tak, gdyby nie kilkukrotne interwencje (cięcia produkcji) ogłaszane w pierwszej połowie tego roku przez niektórych członków OPEC+, na czele z Arabią Saudyjską. Tym samym naftowi herosi po raz kolejny dali światu do zrozumienia, że kontrolują ten rynek za pomocą fundamentalnych czynników. Aspekt cięć wydobycia przez graczy z kartelu OPEC+ jest następną przyczyną występujących na rynku naftowym zakłóceń oraz obserwowanych w ostatnich tygodnia wzrostów cen paliw, w tym też spektakularnej podwyżki ładunków HSFO.
Niepokojące jest to, że przy obecnych warunkach rynkowych nie zapowiada się, by sytuacja mogła się szybko wypłaszczyć. Ba, nawet sam deficyt podaży może się jeszcze bardziej pogłębiać, co potwierdza między innymi trend opróżniania zapasów ropy i produktów naftowych, jaki widzimy w cotygodniowych danych EIA.
Jednak istotnym elementem jak dotąd nie do końca dobrze rozpoznanym jest rzeczywista, globalna konsumpcja. Jak wiadomo, popyt co innego, niż zużycie (możemy kupować i magazynować, ale nie konsumować). I w tym przypadku ciężka do oceny jest wielkość zużycia paliw w Chinach, co do których są największe w tym roku oczekiwania związane właśnie ze wzrostem konsumpcji paliw. Większość prognozowanego na drugą połowę roku wzrostu popytu na ropę jest przypisana Chinom, ale brakuje rzetelnych danych pomagających w ocenie bieżącej sytuacji u tego największego importera ropy naftowej na świecie).
A zatem nie można nic do końca przesadzać jeśli chodzi o kierunki podążania rynku, zarówno te bliższe i te dalsze, ponieważ historia nieustannie nam pokazywała, że lubi zaskakiwać.
Jakóbik: Kryzys paliwowy w reżimie naftowym na który nie pomoże sojusz Arabii i Rosji (ANALIZA)