(MAE/Teresa Wójcik)
Wczoraj cena ropy na rynkach międzynarodowych ustabilizowała się poniżej 61 dol. za baryłkę, po wypowiedzi w Berlinie saudyjskiego ministra ds. ropy Aliego Al Naimiego, wg., którego rynek sam wróci do równowagi a ceny ropy wzrosną.
Saudyjczyk zwrócił przy tym uwagę, na widoczne ożywienie gospodarki światowej. Tymczasem wczoraj na giełdzie londyńskiej baryłka Brent w kontraktach futures na kwiecień kosztowała taniej o 42 centy w porównaniu z ceną wtorkową i płacono za nią po 60,60 dol. W Nowym Jorku amerykańska ropa WTI nieco zwyżkowała w relacji do wtorku – o 23 centy i płacono za nią w kontraktach na kwiecień po 50,75 dol. za baryłkę. Tym samym różnica spadła z 13 do 10,15 dol.
Berlińskie wystąpienie saudyjskiego ministra nawiązało pośrednio do podwyżki oficjalnej ceny sprzedażnej ropy z jego kraju dla nabywców w Azji i w Stanach Zjednoczonych. Analityk Tony Nunan z tokijskiej korporacji Mitsubishi ocenił: – To sygnał, że ceny osiągnęły dno, widać, że Rijad podnosi ceny bez obaw utraty udziału w rynkach.
W listopadzie ub.r. mimo spadku cen ropy naftowej kartel OPEC utrzymał wydobycie na poziomie 30 mln baryłek dziennie, zgodnie z presją Arabii Saudyjskiej, która w walce o utrzymanie swojej pozycji rynkowej liczyła na mechanizm zrównoważenia cen, wbrew interesom biedniejszych państw członkowskich kartelu, które postulowały zmniejszenie podaży poprzez spadek wydobycia. OPEC w miniony wtorek na swoich stronach internetowych informował, że cena baryłki ropy z referencyjnego koszyka kartelu tamtego dnia wyniosła 56,13 dol., co oznacza spadek o 80 centów wobec ceny z poniedziałku.