Rynek ropy reaguje na zapowiedź spotkania prezydentów USA i Rosji, którzy mają negocjować warunki zakończenia wojny na Ukrainie. W ostatnich dniach ceny surowca spadają proporcjonalnie do rosnących oczekiwań, że piątkowa rozmowa Donalda Trumpa i Władimira Putina na Alasce ograniczy sankcje na dostawy z Rosji. Ewentualne fiasko negocjacji może dać odwrotny efekt.
W piątek Donald Trump ogłosił, że 15 sierpnia spotka się Władimirem Putinem na Alasce. Jak stwierdził, będą negocjować zakończenie wojny na Ukrainie.
Niewykluczone, że w rozmowach weźmie udział prezydent Wołodymyr Zełenski. W ostatnich dniach wiceprezydent USA J.D. Vance potwierdził, że ustalany jest harmonogram, dzięki któremu wszyscy trzej prezydenci będą mogli razem zasiąść do stołu. – Robimy wszystko, aby ci trzej przywódcy mogli usiąść i omówić zakończenie tego konfliktu – powiedział.
Pokój, sankcje i tańsza ropa?
Według agencji Reuters, zapowiadane spotkanie zwiększa szanse na zakończenie sankcji, które ograniczyły dostawy rosyjskiej ropy na rynki międzynarodowe. Eksperci podkreślają jednak, że rozmowy to następstwo presji USA na Rosję, co rodzi ryzyko zaostrzenia kar wobec Moskwy, jeśli nie uda się osiągnąć porozumienia w sprawie pokoju.
– Jeśli rozmowy pokojowe zakończą się fiaskiem, a konflikt będzie trwał, rynek może szybko zmienić pozycję na wzrostową. To potencjalnie może spowodować gwałtowny wzrost cen ropy naftowej – komentuje Sugandha Sachdeva, szefowa firmy badawczej SS WealthStreet.
Od kilku dni ceny ropy naftowej na rynkach spadają. W nocy z niedzieli na poniedziałek, ropa Brent potaniała o 33 centy, czyli 0,5 procent, do 66,26 dolarów za baryłkę. Ropa WTI odnotowała natomiast spadek o 39 centów, do 63,49 dolarów.
Reuters / Jędrzej Stachura