Co najmniej 150 razy rosyjskie wojsko przypadkowo zbombardowało swoje własne terytorium – podał w czwartek amerykański „Newsweek”, powołując się niezależny rosyjski portal Astra. Ostatni taki incydent miał miejsce we wtorek.
250-kilogramowa bomba lotnicza FAB spadła na szkołę we wsi Bykówka w obwodzie biełgorodzkim. Bomba przebiła dach szkoły i zatrzymała się w jednej z sal na drugim piętrze budynku. W szkole nie było uczniów, nauczycieli ani pracowników. Nikt nie odniósł obrażeń.
Portal Astra podaje, że najczęściej dochodzi do przypadkowego zrzutu bomb FAB-250 i FAB-500. W takich sytuacjach, jeśli nie wybuchają, to są później neutralizowane przez saperów. Te same bomby są wykorzystywane przez rosyjskie siły podczas ataków na Ukrainę, m.in. w obwodach donieckim i charkowskim, w tym na miasto Charków.
W rozmowie z „Washington Post” ekspert od spraw wojskowości Rusłan Lewijew z Conflict Intelligence Team stwierdził, że „pewien procent rosyjskich bomb jest wadliwy”. Ekspert zauważył, że przypadkowe zrzuty (bomb) są skutkiem zawodności zestawów bombowych, co – według niego – nie zniechęca jednak rosyjskiego lotnictwa do ich używania.
– Według naszych szacunków, tylko ułamek tych bomb zawodzi, więc nie wpływa to na praktyczną skuteczność tej broni, jakkolwiek cynicznie to może brzmieć – dodał ekspert.
Polska Agencja Prasowa / BiznesAlert.pl
Nie tylko rakieta Rubież. Tym Rosja od lat próbuje zmiażdżyć Ukrainę