Według Kremla to Zachód jest odpowiedzialny za kryzys energetyczny

5 września 2022, 16:45 Alert

Kreml w poniedziałek oskarżył Zachód o wywołanie obecnego kryzysu energetycznego i ostrzegł G7, że Moskwa weźmie odwet za swój plan nałożenia limitu cenowego na rosyjską ropę.

Dmitrij Pieskow. Fot. Twitter
Dmitrij Pieskow. Fot. Twitter

Kreml o kryzysie energetycznym

Rosyjski gigant gazowy Gazprom poinformował w piątek, że Nord Stream 1 pozostanie zamknięty, ponieważ turbina na stacji sprężarek miała wyciek oleju silnikowego. Efektem był gwałtowny wzrost cen hurtowych gazu. – Problemy z dostawami gazu powstały z powodu sankcji nałożonych na nasz kraj przez państwa zachodnie, w tym Niemcy i Wielką Brytanię – powiedział dziennikarzom rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow podczas telekonferencji. – Widzimy nieustanne próby zrzucania odpowiedzialności i winy na nas. Kategorycznie odrzucamy to i nalegamy, aby zbiorowy Zachód – w tym przypadku UE, Kanada i Wielka Brytania – uznał swoją winę za obecną sytuacją – dodał. Kreml twierdzi, że sankcje zakłócają działania Siemens Energy, które mają pomóc w naprawie wycieku oleju silnikowego. Pieskow powiedział też, że dostawy przez Nord Stream 1 zostaną przywrócone, jeśli usterki zostaną usunięte.

Kraje unijne wielokrotnie odrzucały stanowisko Moskwy, oskarżając ją o upolitycznianie dostaw surowców energetycznych, a w poniedziałek rzecznik niemieckiego rządu powiedział, że ostatni wzrost cen gazu był częścią strategii Putina. Równocześnie Kreml ostrzegł, że Rosja podejmie działania odwetowe za propozycję G7 nałożenia limitu cenowego na rosyjską ropę.

Pieskow oskarżył też europejskie elity polityczne o wysokie rachunki za energię konsumentów. – To oczywiste, że Europa jest coraz gorszym miejscem dla ludzi, przedsiębiorców, firm, jeśli chodzi o życie i pracę – zarabia się mniej pieniędzy, spada standard życia. I oczywiście zwykli obywatele będą mieli coraz więcej pytań do rządów w swoich krajach – powiedział.

W sobotę w Pradze protestowało około 70 tysięcy osób, wzywając czeski rząd do większej kontroli nad rosnącymi cenami energii i wyrażając sprzeciw wobec polityki Unii Europejskiej i NATO.

Reuters/Michał Perzyński