W Rosji może dojść do sytuacji, w której otoczenie Putina widząc społeczne niezadowolenie z jego rządów poważnie zastanowi się nad jego usunięciem. Ten moment może zostać wykorzystany przez antysystemową opozycję, którą dziś reprezentuje Aleksiej Nawalny. Dla Polski to nie byłby najgorszy scenariusz wbrew twierdzeniu niektórych obserwatorów – mówi Paweł Kowal, prof. Polskiej Akademii Nauk i poseł na Sejm RP w rozmowie z BiznesAlert.pl.
BiznesAlert.pl: Czy w Rosji jest w ogóle możliwa transformacja władzy? Jaką szansę ma na to Nawalny i jego ruch społeczny?
Paweł Kowal: Ten ruch, poprzez protesty, może wymusić pewne zmiany w obozie władzy. Mówiąc wprost, może doprowadzić do sytuacji, w której otoczenie Putina zdecyduje się na wymienienie go i paradoksalnie, jest to najbardziej realna stawka w obecnej sytuacji. Taka wymuszona zmiana mogłaby spowodować, że Nawalny mógłby przejść z opozycji antysystemowej, w której się obecnie znajduje, do opozycji parlamentarnej. To mogłoby doprowadzić do pewnej transformacji polegającej na wprowadzeniu do przyszłego rządu jakichś reformatorów. To scenariusz transformacji politycznej w Rosji, który w dłuższej perspektywie jestem w stanie sobie wyobrazić.
Ale czy taka sytuacja nie spowodowałaby, że Nawalny i jakaś siła polityczna, którą on by reprezentował, nie stałaby się kolejną „usankcjonowaną opozycją” czyli taką, która nie miałaby żadnego wpływu na politykę rosyjską?
Nie, zakładam, że taki scenariusz byłby realny tylko w przypadku „wymiany” Putina i jego ekipy na taką, która byłaby skłonna dopuścić do głosu reformatorów. Takie przykłady już były w historii Rosji podczas Pierestrojki. Zresztą i na początku XX wieku była taka sytuacja. To taka tradycja w Rosji, aby nie zmieniać całego systemu politycznego, ale pod wpływem nacisku ulicy dopuszczać zmiany w krajobrazie władzy i funkcjonowanie przez jakiś czas faktycznej, a nie opozycji sterowanej przez władzę.
Mówi Pan o protestach. Jednak pojawiają się głosy, że nawet wielki pałac w Gelendżyku nie zmienił podejścia wielu Rosjan do Putina, gdyż w ich mniemaniu, prezydent ma prawo do życia w luksusie.
To akurat jest kwestia tradycji politycznej rosyjskiego społeczeństwa, które jest gotowe akceptować duże przywileje władzy. Jednak nawet to się zmienia. Tę zmianę widać zwłaszcza od czasów protestów w 2012 roku. Coraz większe znaczenie odgrywają media społecznościowe, widać zmianę pokoleniową uczestników protestów. Na ulicę wychodzą ludzie młodzi i bardzo młodzi. Oni chcą żyć w innym państwie niż serwuje im ekipa Putina i to przekłada się na nowe otwarcie w rosyjskiej scenie politycznej dla partii antysystemowych, takich, które nie mają zaplecza oligarchów i siłowników za plecami. Nawalny jako taki gracz ma silną pozycję i nie będzie łatwo go wyeliminować z nurtu politycznego, w który wkroczył.
No i tu pojawia się pytanie, czy Rosja Nawalnego byłaby dla Europy Środkowej i Wschodniej lepsza niż Rosja Putina? Trzeba pamiętać o nacjonalistycznym pierwiastku Nawalnego i jego mglistym podejściu np. do aneksji Krymu.
Nawalny, aby w ogóle zyskać jakiekolwiek poparcie w społeczeństwie rosyjskim, musi odpowiadać na nastroje, które w nim funkcjonują. To jest oczywiste. Nikt o skrajnych, mimo iż dla nas słusznych poglądach, nie znajdzie dziś poparcia w Rosji. A przynajmniej poparcia w takiej skali, która dawałaby realną nadzieję na zmianę. Pamiętam moje długie rozmowy z jednym z liderów rosyjskiej opozycji Władimirem Miłowem, który tłumaczył mi czym to jest spowodowane. Dziś rosyjski opozycjonista jeżeli chce być efektywny, nie może reprezentować stanowiska ogólnie pojętego Zachodu.
Rosjanie muszą mieć świadomość, że taki polityk jest przede wszystkim ich reprezentantem. I to rozumie każdy politolog. Dlatego z tego powodu profil Nawalnego jest całkowicie zrozumiały i logiczny. Natomiast, co do meritum pytania, ja mam przekonanie, że są takie momenty w historii, w której sama zmiana ma sens. I to jest ten moment. Wzrost znaczenia politycznego Nawalnego nie oznacza, że zmieniłby on imperialną politykę Rosji wobec sąsiadów. Szanse upatruję jednak w tym, że Nawalny wpuściłby do systemu władzy jakichś nowych ludzi, z innymi poglądami na rzeczywistość i różnymi agendami politycznymi. I zacząłby w ten sposób proces, w którym Rosja sama z siebie przestanie być imperium i zmieni kształt swoich obecnych granic, tak jak robiły to wszystkie imperia w przeszłości. Rzeczą, która mnie dziwi najbardziej jest przekonanie części politologów o tym, że kształt polityczny i geograficzny Rosji jest niezmienny. Ciekawe, że ludzie, którzy z przekonaniem mówią o wyjściu Szkocji ze Zjednoczonego Królestwa, które samo było przez setki lat imperium, nie dopuszczają do świadomości tego, że Jakucja może być oddzielnym państwem, kiedyś, przy zajściu określonych czynników i spełnieniu pewnych warunków. Na to wszystko potrzeba czasu i działań.
Rozmawiał Mariusz Marszałkowski
Biden trzyma kurs na sankcje wobec Nord Stream 2 i rozmawia z Putinem o Nawalnym