Rosjanie chcą budować kolejne pływające elektrownie jądrowe do zaopatrywania ubogiego w moc Dalekiego Wschodu, ale może im zabraknąć chętnych do opłacenia rynku mocy mającego je finansować.
Rosyjski Rosatom chce zbudować co najmniej dwa pływające reaktory jądrowe w Kraju Primorskim do 2030 roku. Mają pomóc zmniejszyć deficyt mocy szacowany tam na 240 MW. Jednakże ta firma nie wyklucza czterech bloków o mocy 1000 MW każdy, o czym informowała podczas ATOMEXPO w Soczi. Przy tej okazji doszło do podpisania memorandum o współracy między spółką-córką Rosatomu a agencją inwestycji Kraju Primorskiego.
Wyzwanie opisywane przez Wiedomosti to duży ruch w stoczniach rosyjskich. Rosjanie są zatem zmuszeni odlewać reaktory, które potem trzeba dostarczyć drogą morską. Rozważają zatem zamówienie w Chinach.
Daleki Wschód Rosji ma potrzebować według prognoz co najmniej 1,35 GW nowych mocy wytwórczych do 2030 roku. Jedyna pływająca elektrownia jądrowa w Rosji to obecnie Akademik Łomonosow o mocy 70 MW zacumowany w porcie Pewek na Czukotce od 2020 roku. Rosatom ma także zapewnić cztery reaktory RITM-200 do kopalni Baimsky.
Nie ma wciąż modelu finansowania projektu. Rosjanie chcą w tym roku uruchomić rynek mocy dodający opłatę za dostępność takich elektrowni na Dalekim Wschodzie. Wyzwaniem jest jednak niskie zaludnienie tego regionu. Może się okazać, że nie będzie chętnych na odpowiednią ilość kontraktów terminowych na dostawy energii, a państwo zapłaci za reaktory z budżetu.
Kommiersant / Wojciech Jakóbik