17 grudnia odbyła się 19. edycja corocznej konferencji prasowej z Władimirem Putinem. Spektakl, który od lat stał się swego rodzaju świecką tradycją, pełny jest kuriozów i momentów, w których trudno powstrzymać śmiech. Powstrzymuje go jednak refleksja, że sprawy, o których mówimy, wcale nie są śmieszne, bo w istocie są obrazem problemów, które Rosja stwarza nie tylko swoim sąsiadom, ale przede wszystkich swoim obywatelom – pisze Mariusz Marszałkowski, redaktor BiznesAlert.pl.
Ułuda demokracji po rosyjsku
Wczorajsza konferencja była już 19. edycją tego corocznego wydarzenia. W odróżnieniu od poprzednich, tegoroczna odbywała się w reżimie epidemicznym. Putin nie był obecny w głównej sali centrum targów międzynarodowych, gdzie zebrano rosyjskich i zagranicznych dziennikarzy, ale w swojej rezydencji w Nowo-Ogarjewie. Stamtąd ponad 4,5 godziny odpowiadał na pytania.
Konferencje prasowe z Putinem jako prezydentem (a przez cztery lata jako premierem) zaczęły się w 2001 roku. Ich celem jest umożliwienie obywatelom i dziennikarzom „swobodnego” zadawania pytań głowie państwa. W czasie tych kilkugodzinnych sesji pytań i odpowiedzi poruszane są wątki zarówno polityki międzynarodowej, tak i sytuacji ekonomicznej, społecznej, kulturalnej. Tegoroczną konferencję zdominowały pytania o sytuację pandemiczną w Rosji oraz na świecie, kryzys gospodarczy, zachodnie sankcje na Rosję oraz sprawa otrucia opozycjonisty Aleksieja Nawalnego. Jednak odpowiedzi oraz pytania w zdecydowanej większości nie mają nic wspólnego z transparentnym procesem, a raczej pokazują teatralność i groteskowość tego wydarzenia.
Putin w czasie konferencji „rozwiązuje” problemy „zwykłych” ludzi, którzy nie mają dostępu do gazu w jednej z wiosek w obwodzie Smoleńskim, czy nakazuje władzom regionalnym na Syberii rozwiązać problemy medyków, którzy za własne pieniądze muszą kupować sprzęt i wyposażenie potrzebne do leczenia pacjentów zarażonych koronawirusem. Putin również uspokaja ludzi zmartwionych rosnącymi cenami żywności wskazując, że pomimo tego rośnie sprzedaż płodów rolnych za granicę.
Głowa państwa raz w roku rozwiązuje problemy, które powinny zostać rozwiązane przez polskich odpowiedników wójtów, burmistrzów czy prezydentów miast. Szopka, która od prawie dwudziestu lat funduje Kreml mieszkańcom Rosji staje się jednak coraz mniej interesująca dla samych Rosjan. W zeszłym roku przed telewizorem zasiadło nieco ponad 5 milionów ludzi. Zważywszy, że operacja medialna przygotowana jest z ogromnym rozmachem przez wszystkie rosyjskie media państwowe, nie jest to wynik, który świadczyłby o sukcesie tego projektu. To pokłosie spadających notowań gospodarza Kremla i wzrostu niezadowolenia z jego rządów. W lipcu 2020 roku zaufanie do Putina spadło do rekordowo niskiego poziomu – 23 procent . Poparcie dla działań Putina jako prezydenta też spadają. W tym samym badaniu Centrum Lewady akceptację działań Putina wyniosło 60 procent (spadek z 68 procent w 2019 roku).
Aby zatrzeć w społeczeństwie złe wrażenie wynikające z trudności gospodarczych, problemów społecznych i innych niedogodności życia codziennego, daje się ludziom chwilę, aby poczuli się odpowiedzialni za swój kraj. Poczucie to jest zapewne z zewnątrz silniejsze niż w stosunku do wyborów, które Rosjanie w większości uznają za niedemokratyczne, nietransparentne i w większości przypadków sfałszowane. Jest silniejsze, bo telewidzowie widzą prezydenta, który rozwiązuje często problemy zwykłych Rosjan. Gani merów miast, gubernatorów i innych odpowiedzialnych za zły stan rzeczy w państwie. A nuż uda się wywalczyć zwolnienie dyrekcji zakładu, który w ocenie pracowników jest źle zarządzany? A nuż uda się załatwić wodę/gaz/kolej/drogę do swojej miejscowości? W większości tak to jednak nie działa. Konferencje tego typu mają pokazać obywatelom co uważa głowa państwa i pokazać im jak sami mają myśleć, jak odbierać bodźce z zewnątrz. Sankcje Zachodu za aneksję Krymu? – Przecież to była demokratyczna decyzja samych Krymczan! W Kosowie tego nie było! – odpowiedział Putin dziennikarzowi na pytanie na ten temat. Czemu zachodnie sankcje na Kadyrowa? Bo Kadyrow walczy od dobre imię Czeczenii, i Rosji, a zły Zachód chce to dobre imię zniszczyć! Pytanie o otrucie Nawalnego połączone z pytaniem o walkę z korupcją oligarchów i ich wpływem na politykę? Przecież Rosja prosi o dostęp do dowodów, dokumentów, raportów zachodnich służb i instytucji aby móc je samemu zweryfikować i pomóc zachodnim śledczym. Nawiasem mówiąc, Rosja prosi o dostęp do dokumentów, które są publicznie dostępne na stronie np. Organizacji ds. Przeciwdziałania Broni Chemicznej. Jest wiele więcej przykładów uderzania w Zachód i przedstawiania siebie w roli ofiary.
Nie brakuje też peanów na cześć samego Putina, że jest to wielki i wspaniały przywódca, i że jest uwielbiany przez społeczeństwo. Szczególnie ciekawe było pytanie, czy raczej wypowiedź islandzkiego dziennikarza, który wykorzystał swoją historyczną szansę do odniesienia się do słów chłopca z Rostowa, który wskazał, że „Rosji na zachodzie się nie lubi”. Stanowczo zaprotestował, mówiąc, że na Zachodzie Rosję się uwielbia, jednak złe rządy sterowane przez media pokroju BBC czy CNN prowadzą agresywną politykę wobec niej. To wszystko jest szopka, która ma już wieloletnią tradycję. Ludzi karmi się ciągłym wzrostem pozycji Rosji, zagrożeniem z Zachodu, wybudowaniem kilometra chodnika we wsi na Syberii. I tak co roku, bez zmian. Nie zmienia się również staranne, propagandowe przygotowanie całej otoczki wydarzenia. Doboru problemów, pytań, dziennikarzy i „zwykłych Rosjan”.
Patrząc jednak na zainteresowanie ludności tym wydarzeniem, można się łudzić, że chociaż część rosyjskiego społeczeństwa dochodzi do wniosku po kilkunastu latach czym w rzeczywistości jest teatr, którym raczy się ich zazwyczaj przed okresem świąt Bożego Narodzenia.
Marszałkowski: Lata temu Rosnieft wyrwał serce Jukosu. Dziś Rosja może za to słono zapłacić