AktualnościBezpieczeństwo

Rosja walczy postsowieckim sprzętem. Co z nowymi konstrukcjami?

Rosyjscy żołnierze z 40. Samodzielnej Gwardyjskiej Brygady Piechoty Morskiej z Grupy Wojsk „Północ” odpalają BM-21 Grad. Podczas inwazji na Ukrainę Rosja w znacznej mierze bazuje na postsowieckim sprzęcie. Grady są konstrukcją pochodzącą z lat 60-tych ubiegłego wieku. Fot.: East News / Imago / Sergey Bobylev / Sputnik

Kreml prowadzi inwazję na Ukrainę opierając się o postsowiecki, zmodernizowany sprzęt. Obok dronów pojawiają się przestarzałe konstrukcje. – Przywracane do użyteczności uzbrojenie nie starczy na zawsze. Gdy zapasy się skończą Rosja nie będzie w stanie zaspokoić nową produkcją potrzeb swojej armii – ocenia Mariusz Cielma, ekspert ds. wojskowości. Pytanie co wtedy? Czy na front trafią nowoczesne konstrukcje, takie jak myśliwce piątej generacji czy czołgi T-14.

Donald Trump nazwał Rosję „papierowym tygrysem”, stwierdzając, że presja gospodarcza Zachodu wystarczy by zakończyć inwazję na Ukrainę. Kreml kontynuuje jednak swoje działania, skąd posiada na to środki? Mariusz Cielma, ekspert ds. wojskowości i redaktor naczelny Nowej Techniki Wojskowej, wyjaśnia, że ważną rolę odgrywa sprzęt pochodzący jeszcze z czasów Związku Sowieckiego. Rosyjskie zapasy kończą się jednak, a nowa produkcja nie nadąży za wojennymi potrzebami. Lekarstwem może być sprzęt z Korei Północnej.

Sprzętu u Rosjan mnogo

– Tak jak Rosja stawia na armię masową, tak samo robi z jej wyposażeniem. Dominuje sprzęt prosty, dostarczany w jak największej liczbie. Jest to uzbrojenie remontowane i modernizowane, które wcześniej było w składach i często jest spuścizną Związku Sowieckiego. Mimo tego są to ciągle zasoby, którymi Rosja może prowadzić wojnę – wyjaśnia ekspert.

Mariusz Cielma zaznacza, że w rosyjskim przemyśle zbrojeniowym kluczową rolę jest posowiecki sprzęt. Jest on istotniejszy w kontekście prowadzonej inwazji niż najnowsze programy czołgów czy samolotów.

– Przywracane do użyteczności uzbrojenie nie starczy na zawsze. Zdjęcia satelitarne jasno wskazują, że składy znajdujące się pod gołym niebem są coraz bardziej puste. Gdy zapasy się skończą Rosja nie będzie w stanie zaspokoić nową produkcją potrzeb swojej armii. Na froncie obecnie utrzymuje około 800 tysięczną armię, która potrzebuje nie tylko uzupełnienia w postaci żołnierzy, ale i sprzętu – podkreśla rozmówca Biznes Alert.

Analityk zwraca uwagę na rozmiar samej Federacji Rosyjskiej i konieczność obecności jej armii nie tylko na Ukrainie, ale i przy jej granicach.

– Rosyjscy cywilni analitycy, wskazują, że lekarstwem na to może być sprzęt z Korei Północnej. Moskwa może stamtąd pozyskać broń pancerną, wozy opancerzone czy artylerię. Innym źródłem może być Iran, który podobnie jak Korea Północna, już dostarcza Rosji sprzęt. Jednak w jej przypadku chodzi o uzbrojenie innego rodzaju: pociski kierowane czy przeciwpancerne – mówi Cielma.

Korea Północna, podobnie jak Iran od dawna wspiera Rosję dostawami sprzętu, który jest wykorzystywany nie tylko przeciwko ukraińskim żołnierzom, a i cywilom. Dodatkowo Korea wysyła swoich żołnierzy, którzy biorą aktywny udział w walkach. Ich obecność była głównie zaznaczona w obwodzie kurskim. Dostarczany sprzęt bywa jednak wątpliwej jakości i dochodzi np. do wybuchu amunicji w trakcie wystrzału.

Przykładem sprzętu przekazanego Rosji są koreańskie działa M-1978 Koksan.

Myśliwce piątej generacji i T-14

Rosja nie tylko modernizuje postsowiecki sprzęt, ale i pracuje nad nowoczesnymi rozwiązaniami. Jednym z nich są Su-57, myśliwce piątej generacji (w teorii mogące konkurować z amerykańskimi F-35). Według Rosji wyposażone są w technologię stealth. Moskwa pracuje również nad LTS Checkmate (SU-75). W przeciwieństwie do swojego starszego brata jest konstrukcją lżejszą, jednosilnikową, również wyposażoną w technologię stealth. Ukraina twierdzi, że w trakcie wojny zniszczyła jeden myśliwiec Su-57.

Najnowszym rosyjskim czołgiem jest T-14 Armata, wprowadzony do służby w 2014 roku. Wyróżnia go odseparowanie załogi od zapasów amunicji (podobnie jak robią to amerykańskie Abramsy) oraz bezzałogowa wieża. Załogę stanowią trzy osoby: kierowca, dowódca i działonowy. Zostały użyte w trakcie inwazji na Ukrainę w 2023 roku, ale wycofane po otrzymaniu strat.

SU-57 rosyjski myśliwiec V generacji. Fot.: Wikimedia CC

Najnowocześniejsze rosyjskie środki, jak wymienione czy drony (Uran-9 nie pojawia się na froncie, a służący do rozminowywania Uran-6 tylko w zabezpieczonych rejonach) nie są powszechnie wykorzystywane w trwającej inwazji. Powstaje pytanie, dlaczego? Ich stracenie ułatwiłoby wgląd Ukrainie, oraz jej sojusznikom, w zastosowane rozwiązania. Rosja też może zachowywać je na ewentualny konflikt z NATO. Gromadząc zasoby i nie chcą ujawnić ich możliwości.

– Rosja rozwija nowe programy samolotowe, czołgowe czy artyleryjskie. To naturalne, bowiem nie można tylko opierać się o technologie powstałe w czasach ZSRR. Jednak to duże wyzwanie opracować w dzisiejszej nowy sprzęt, a nie mniejsze wprowadzić go do produkcji seryjnej, natrafia się bowiem na problemy natury technologicznej i oczywiście finansowej. Nowe rozwiązania potrzebują dużych inwestycji – komentuje Cielma.

Rosja potrzebuje wsparcia sojuszników

Konflikt na Ukrainie ukazuje nie tylko wykorzystywany modernizowany postsowiecki sprzęt.

– Ukraina udostępnia materiały ukazujące środki napadu powietrznego, rakiety i drony, które spadają na ich miasta. Z nich jasno wynika, że Rosja w obszarze mikroelektroniki czy systemów nawigacji opiera się na zasobach sprowadzanych z zewnątrz. Komponenty są zarówno azjatyckiego pochodzenia, w znacznej części chińskie, ale i zachodniego.

Rosja nie tylko sprowadza elektronikę od sojuszników, jak Chiny, ale używa pośredników np. z Kazachstanu do ominięcia sankcji. O konieczności utrudnienia przez Zachód importu równoległego mówił Jędrzej Jandera z Instytutu Europy Środkowej.

Mariusz Cielma zwraca uwagę na istotę sprowadzania przez Rosję podzespołów, które później są używane m.in. do ataku na Kijów.

– Nawet drony drukowane za pomocą drukarek 3D potrzebują wewnętrznych komponentów. Rosja jest w stanie wytwarzać bezzałogowe statki powietrzne we własnym zakresie, co pokazują fabryki Szahidów/Gierani, ale konstrukcje potrzebują „wnętrzności”. Komponenty przychodzą z zewnątrz – mówi rozmówca Biznes Alert.

Rosja produkuje drony Szahed m.in. w Specjalnej Strefie Ekonomicznej Ałabuga w Tatarstanie. Pracują tam studenci i kobiety zwiedzione wizją dostatniejszego życia. Drony są następnie wykorzystywane do ataków, głównie na Ukrainę. Fot.: Zvezda/Rutube

– Rosja pozyskuje podzespoły z różnych źródeł. I różnymi sposobami. W dronach znajdowano m.in. podzespoły wymontowane ze sprzętu AGD. W bezzałogowcach nie trzeba wykorzystywać środków o potężnej mocy obliczeniowej. Mają one być sprowadzane m.in. z Kazachstanu i Chin – dodaje.

Ekspert wyjaśnia, że mniej wiadomo o rosyjskich środkach walki radioelektronicznej. Rosyjskie środki dostały się w ukraińskie ręce na początku inwazji, jednak od tamtej pory Moskwa rozwija swoje środki WRE.

– Rosja zawsze była zaawansowana w zakresie walki radioelektronicznej. Nie tylko w kwestii sprzętu, ale umiejętności prowadzenia tego rodzaju walki.

Czołgi nie odchodzą do przeszłości

Niektórzy komentatorzy wskazują, że drony nie tylko uzupełniają bardziej klasyczne środki, ale je zastępują. Cielma wyjaśnia, że bezzałogowce nie wyeliminowały konwencjonalnego sprzętu.

Bez wątpienia dla Rosji ważna jest robotyzacja pola walki. Widać to po wykorzystaniu dronów powietrznych czy lądowych. Dobrym przykładem są Szachidy, które stały się głównym środkiem oddziaływania na zaplecze ukraińskie. Owszem Kreml używa rakiet manewrujących, ale w małej liczbie i w większości są one przechwycone przez obronę powietrzną. Ukraina ma problem z neutralizacją fal setek dronów.

Analityk zaznacza, że mimo znacznej roli dronów nie zastąpią one bardziej klasycznego uzbrojenia. Przykładem jest amunicja artyleryjska, która nawet przy podobnej liczbie wystrzelonych pocisków co latających dronów, przeniesie znacznie większą ilość środka bojowego niż drony.

– Nie można popadać w zbytni entuzjazm jeżeli chodzi o drony. Nagrania pokazują np. sytuację gdy czołg przetrwał trafienie około 20 dronów FPV, ale wrócił na pozycje własne. Nie można do tematu podchodzić bezkrytycznie. Uznać, że każdy trafiony przez drona czołg zostaje zniszczony. Równie prawdopodobne jest to, że zostanie wycofany i wróci – wyjaśnia Mariusz Cielma.

– Obserwując trwającą wojnę nie można zapomnieć o roli klasycznych środków walki. Niektórzy głoszą, że czołgi to przeżytek. Obecnie nie ma jednak pojazdu lepiej opancerzonego i uzbrojonego niż czołg. A że zostają zniszczone? Taka kolej wojny. A czasem jest to wynik ułomności, jednej lub drugiej strony – mówi na zakończenie rozmówca Biznes Alert.

Marcin Karwowski


Powiązane artykuły

Co z ciepłem dla Sosnowca? Dowiemy się w następnym sezonie

GIOŚ wstrzymał egzekucję kary nałożonej na Elektrociepłownię Zagłębie Dąbrowskie. Czynności zostały wstrzymane do czasu rozpatrzenia skargi spółki przez sąd. Inspektorat...
17.11.2025. Działania służb przy zniszczonym fragmencie torowiska na trasie Dęblin-Warszawa przy stacji kolejowej Mika, 17 bm. Premier Donald Tusk ogłosił, że doszło do aktu dywersji; eksplozja ładunku wybuchowego zniszczyła tor kolejowy. (amb) PAP/Wojtek Jargiło

Merz-Tusk rozmawiali o dywersji na kolei. Za wcześnie na wskazanie Rosji?

Premier Donald Tusk i kanclerz Niemiec Friedrich Merz rozmawiali o sytuacji polskiej kolei. Dzień przed rozmową niemiecki polityk podkreślał, że...
Siedziba Orlen S.A. Fot. PAP/Albert Zawada

Orlen prezentuje najnowsze wyniki. Zysk operacyjny w górę

Grupa Orlen zaprezentowała wyniki finansowe i operacyjne z trzeciego kwartału 2025 roku. Zysk operacyjny wyniósł blisko 9 mld zł, z...

Udostępnij:

Facebook X X X