icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Rosołowski: Szczyt Klimatyczny to strzał do własnej bramki

KOMENTARZ

Marcin Rosołowski,

dyrektor w agencji AM Art-Media

Przeciętny Polak do niedawna nie miał zielonego pojęcia, że Warszawa będzie gościć wielką międzynarodową imprezę, jaką jest Szczyt Klimatyczny. Teraz już wie – po pierwsze, że Szczyt pochłonie grube miliony związane z ochroną i wynajęciem Stadionu Narodowego. Po drugie wie, że 11 listopada może dojść w stolicy do zamieszek, jakich miasto nie widziało od trzydziestu lat. Trzeba przyznać, że to niezbyt imponujące osiągnięcie, jeśli chodzi o public relations takiego wydarzenia.

W przypadku międzynarodowych kongresów, zjazdów, sportowych zawodów, które organizowane są w Polsce, można dostrzec pewną prawidłowość. Najpierw pada hasło narodowej mobilizacji – wszystkie ręce na pokład. Kiedy zapewnienia, że mamy wielkie szanse zostać gospodarzem imprezy, przełożą się na zwycięstwo, zaczyna się pełne euforii świętowanie. Na wszelkie pytania o koszty i szczegóły organizacji, a w szczególności na pytania niewygodne dla urzędników pada odpowiedź, że przecież taka impreza to ogromna szansa na promocję naszego kraju. Zawsze to bardzo wygodne tłumaczenie, ponieważ faktyczne przełożenie danego wydarzenia na błogosławione skutki dla wizerunku Polski trudno zmierzyć. Do ankiet i badań opinii publicznej nie przywiązywałbym zbyt dużej wagi, bowiem, jak głosi stara prawda, nie ma takiej odpowiedzi, której nie można by uzyskać, zadając odpowiednie pytanie…

Tak naprawdę nie doczekaliśmy się rzetelnego podsumowania pod tym kątem – wizerunku kraju i skuteczności przekazu informacyjnego polskiej strony – rzetelnego podsumowania żadnej z wielkich imprez. Co gorsza, działania PR wokół wielu z nich wydają się być prowadzone z założeniem, że nie zdarzy się żaden poważniejszy kryzys. Poślizgi w budowie dróg i stadionów przed finałami EURO 2012 wyglądały jak duży pożar, gaszony wiadrem wody. Zapewnienia “zobaczycie, wszystko będzie dobrze” to za mało…

Minister Korolec i jego ekipa włożyli mnóstwo wysiłku w przygotowanie Szczytu. Chwała im za to. Czy Szczyt, jak twierdzi minister, powinien być okazją do podkreślenia, że Polska jest jednym z aktywniejszych państw europejskich, jeśli chodzi o politykę klimatyczną? Ależ oczywiście – i warto, by wiedzieli o tym również sami Polacy. Dlatego absurdalny pomysł z datą wydarzenia okazał się samobójem – strzałem, który wywraca całą kampanię promocyjną warszawskiego kongresu. Ekolodzy i lewacy doskonale wiedzą, co robią, wszczynając uliczne burdy przy okazji podobnych imprez: przekaz medialny jest zdominowany nie przez merytorykę, a obrazki bitew z policją. W świecie, gdzie na powrót obraz dominuje nad słowem pisanym, gwarantuje to medialny sukces. Urzędnicy – nieważne, którzy – podejmując decyzję o rozpoczęciu Szczytu w Święto Niepodległości, dali radykałom pewność, że merytoryka się nie przebije. Nawet, jeżeli w tym dniu nie poleci żaden kamień, to i tak media będą nastawione na uliczną wojnę w Warszawie, a nie na relacjonowanie polskich racji i argumentów. Te trafią na dalsze strony gazet, czytane tylko przez pasjonatów…

KOMENTARZ

Marcin Rosołowski,

dyrektor w agencji AM Art-Media

Przeciętny Polak do niedawna nie miał zielonego pojęcia, że Warszawa będzie gościć wielką międzynarodową imprezę, jaką jest Szczyt Klimatyczny. Teraz już wie – po pierwsze, że Szczyt pochłonie grube miliony związane z ochroną i wynajęciem Stadionu Narodowego. Po drugie wie, że 11 listopada może dojść w stolicy do zamieszek, jakich miasto nie widziało od trzydziestu lat. Trzeba przyznać, że to niezbyt imponujące osiągnięcie, jeśli chodzi o public relations takiego wydarzenia.

W przypadku międzynarodowych kongresów, zjazdów, sportowych zawodów, które organizowane są w Polsce, można dostrzec pewną prawidłowość. Najpierw pada hasło narodowej mobilizacji – wszystkie ręce na pokład. Kiedy zapewnienia, że mamy wielkie szanse zostać gospodarzem imprezy, przełożą się na zwycięstwo, zaczyna się pełne euforii świętowanie. Na wszelkie pytania o koszty i szczegóły organizacji, a w szczególności na pytania niewygodne dla urzędników pada odpowiedź, że przecież taka impreza to ogromna szansa na promocję naszego kraju. Zawsze to bardzo wygodne tłumaczenie, ponieważ faktyczne przełożenie danego wydarzenia na błogosławione skutki dla wizerunku Polski trudno zmierzyć. Do ankiet i badań opinii publicznej nie przywiązywałbym zbyt dużej wagi, bowiem, jak głosi stara prawda, nie ma takiej odpowiedzi, której nie można by uzyskać, zadając odpowiednie pytanie…

Tak naprawdę nie doczekaliśmy się rzetelnego podsumowania pod tym kątem – wizerunku kraju i skuteczności przekazu informacyjnego polskiej strony – rzetelnego podsumowania żadnej z wielkich imprez. Co gorsza, działania PR wokół wielu z nich wydają się być prowadzone z założeniem, że nie zdarzy się żaden poważniejszy kryzys. Poślizgi w budowie dróg i stadionów przed finałami EURO 2012 wyglądały jak duży pożar, gaszony wiadrem wody. Zapewnienia “zobaczycie, wszystko będzie dobrze” to za mało…

Minister Korolec i jego ekipa włożyli mnóstwo wysiłku w przygotowanie Szczytu. Chwała im za to. Czy Szczyt, jak twierdzi minister, powinien być okazją do podkreślenia, że Polska jest jednym z aktywniejszych państw europejskich, jeśli chodzi o politykę klimatyczną? Ależ oczywiście – i warto, by wiedzieli o tym również sami Polacy. Dlatego absurdalny pomysł z datą wydarzenia okazał się samobójem – strzałem, który wywraca całą kampanię promocyjną warszawskiego kongresu. Ekolodzy i lewacy doskonale wiedzą, co robią, wszczynając uliczne burdy przy okazji podobnych imprez: przekaz medialny jest zdominowany nie przez merytorykę, a obrazki bitew z policją. W świecie, gdzie na powrót obraz dominuje nad słowem pisanym, gwarantuje to medialny sukces. Urzędnicy – nieważne, którzy – podejmując decyzję o rozpoczęciu Szczytu w Święto Niepodległości, dali radykałom pewność, że merytoryka się nie przebije. Nawet, jeżeli w tym dniu nie poleci żaden kamień, to i tak media będą nastawione na uliczną wojnę w Warszawie, a nie na relacjonowanie polskich racji i argumentów. Te trafią na dalsze strony gazet, czytane tylko przez pasjonatów…

Najnowsze artykuły