KOMENTARZ
Walenty Dola
Współpracownik BiznesAlert.pl
Na Zachodzie uważa się, że wystarczająco niska cena ropy naftowej może wpłynąć na przyszłość prezydenta Rosji Władimira Putina. Nawiasem mówiąc, sama cena surowca, ani nie wybiera, ani nie zwalnia przywódcy, przyczynić się do tego mogą jedynie ludzie. Na przyszłość Putina może wpłynąć tylko i wyłącznie stanowczość Zachodu i brak akceptacji dla zachowania Kremla w kwestii rewizji granic po II Wojnie Światowej.
Czy Rosjanie chcą zmian? Nie! Ogólnie mówiąc nie mają nawet jakiegokolwiek pomysłu na to aby móc cokolwiek zmienić. Potrafią dziwić się, przerażać byle by nie analizować. Wystarczająco łatwo poddają się propagandzie. Sekwencja wydarzeń nie trafia jednak do ich świadomości. Rosja znajduje się blisko naftowego rynku: zasoby naturalne odbiera wręcz jako rzecz która tak czy owak do niej przynależy, wierzy w cuda. Ale przed mocą ropy naftowej niemalże każdy Rosjanin staje się bezradny. Takie samo zachowanie ma władza wraz z opozycją.
Nieustanne wróżby Rosjan dotyczące kosztów ropy naftowej po prostu zadziwiają… W Rosji lubi się sporo dyskutować na temat reform. Lecz naród rosyjski nie odbiera tej dyskusji na serio, same słowa o reformach od dawien dawna stanowią tzw. część rytuału rosyjskiej rzeczywistości.
Ale problem nie tkwi jedynie w Putinie, lecz w psychologii samego narodu, który wybiera takiego właśnie przywódcę. Pomimo pogorszenia sytuacji ekonomicznej, polityka zagraniczna Kremla pozwala na to, by odwrócić uwagę Rosjan od problemów społecznych i napływających trudności. Sam spadek ceny ropy nie zmusiłby Rosjan do rewizji państwowego budżetu wojskowego. Wojna poza granicami jej kraju w rzeczy samej jest tylko odwróceniem uwagi od istotnie ważnych problemów istniejących obecnie w Rosji. To dostatecznie stary i wypróbowany sposób.
Oczywiście, że Rosja ma tak samo sporo uczciwych, trzeźwo myślących ludzi. Niestety są oni wyizolowani przez każdą z organizacji i społeczeństwo.
Putin potrzebuje „reform”, aby utrzymać się u władzy jeszcze przez następne kilkanaście lat. Były minister finansów Aleksiej Kudrin pełni rolę takiego symbolu „zmian”. Co ciekawe, w swoich wystąpieniach Kudrin za każdym razem omija temat szkodliwości polityki reżimu Władimira Putina. I takie zachowanie podoba się Putinowi, dlatego też Kudrin zajmuje dziwną niszę w rosyjskiej przestrzeni publicznej. Z jednej strony utrzymuje on dobre stosunki z Putinem, przy czym stosunki te corocznie pokazywane samym Rosjanom podczas putinowskiej „bezpośredniej przemowy”, na które regularnie zostaje zapraszany Kudrin, aby miał możliwość zadawania prezydentowi „wystarczająco ostro” brzmiących pytań. Nawet samemu Aleksiejowi Kudrinowi „pozwolono” stwierdzić, że działania bojowe na Ukrainie są czynnikiem destabilizacji w rosyjskiej gospodarce.
Z drugiej strony Aleksiej Kudrin komfortowo czuje się również wśród krytyków Putina … „Podczas gdy Kudrin prowadzi debaty z Putinem, popiera go opozycja, a kiedy dyskutuje z opozycją popiera go Putin. Jego powrót do władzy mógłby symbolizować przejście Kremla do nowej formy, kiedy to krytyków reżimu już nie ogłasza się wrogami Rosji, a prowadzi się z nimi ważne, choć nieco i nic nie zobowiązujące, dialogi”.
I dlatego Putin nie ma wyboru wobec tzw., „zmian”. Kudrin powinien zatem odegrać rolę tzw., piorunochronu, w który fala spadających niepowodzeń reform społecznych uderzy, zamiast w „wielkiego” przywódcę Rosji. Nie jestem do końca przekonany co do powrotu Aleksieja Kudrina do rządu, ponieważ on sam uważałby swoją misję za beznadziejną, jeśli tak czy inaczej władza zamierza dalej pogłębiać konflikt z Zachodem.
Ale jeśli mimo wszystko tak się stanie, to wyłącznie z dwóch powodów:
- Poprzez uświadomienie samego Putina w konieczności przeprowadzenia reform, które tak czy inaczej są skomplikowane w związku z sytuacją geopolityczną, która ogranicza dopływ inwestycji.
- Putin nie chce wznawiać konfrontacji z Zachodem, ze względu na niepowodzenie, „zwrotu na Wschód”.
Równoprawnym partnerem dla Putina może być tylko skonsolidowany Zachód. Oprócz zniesienie sankcji mógłby przecież dać rosyjskiemu przywódcy i jego grupie gwarancję nietykalności, w zamian za przeprowadzenie reform. To niemalże jedyna możliwość pokojowej transformacji Rosji, która pomoże choć i nie natychmiast w rozwiązaniu ukraińskiej kwestii.
Ale z przykrością należy stwierdzić że Rosja zbyt daleko odeszła w stronę norm powojennego świata, dlatego też zmiana reżimu nie przyniesie odnowy: nowe twarze będą grać według starych reguł. Nie ma też żadnej nadziei na rozpowszechnienie w narodzie norm społeczeństwa otwartego. Ponieważ trzeźwo myślących ludzi odizolowuje i zmusza się do milczenia lub przepędza z kraju, a w najgorszym przypadku – morduje. Właśnie dlatego Rosja jest tak samo niebezpieczna dla otaczającego ją świata jak sam Władimir Putin.
„Problem UE nie polega na niemożliwości zmierzenia się z potężniejszą Rosją, lecz na nieumiejętności dostrzeżenia tej słabości” (André Glucksmann)