Ukraińcy pokazują, że można walczyć jak równy z równym z trzecią armią świata. Nie poddali się, zaskoczyli Rosjan oporem i zadają im duże straty. Wojna nie jest przegrana, cały czas trwa – mówi Juliusz Sabak, ekspert ds. wojskowości portalu Defence24.pl w rozmowie z BiznesAlert.pl.
BiznesAlert.pl: Jakie wnioski można wyciągnąć po pierwszym tygodniu trwania wojny w Ukrainie?
Juliusz Sabak: Pierwszym, najbardziej rzucającym się w oczy elementem tej wojny jest zorganizowanie armii rosyjskiej, a raczej ewidentny brak zorganizowania. Ta operacja była przygotowywana od wielu miesięcy, a mimo to Rosja nie osiągnęła w ciągu pierwszego tygodnia zaplanowanych celów. Rosyjscy żołnierze mają w większości niskie morale, przez wiele tygodni musieli obozować w złych warunkach, bez odpowiedniego wyżywienia i zakwaterowania. Możliwe, że cała ta operacja miała rozpocząć się znacznie wcześnie, ale decyzje polityczne ją wstrzymały.
Teraz te problemy przed inwazją, połączone ze słabą logistyką, błędami w planowaniu i dowodzeniu powodują, że dziesiątki rosyjskich czołgów i wozów różnych rodzajów pozostały bez paliwa i stały się łatwym celem dla Ukraińców. Rosjanie rzucili do boju jednostki, których sprzęt odbiega często jakościowo nawet od sprzętu ukraińskiego. Rosyjska armia nie spodziewała się też, że spotkają się z tak dużym oporem. Nie spodziewano się, że operacja, która w założeniu miała być wyzwalaniem spod jarzma „nazistów i narkomanów”, jak mówił sam Putin, skończy się tym, że zwykli cywile będą stawiać opór. Rosjanie uwierzyli we własną propagandę, która zakłamała całkowicie wizerunek ukraińskiego państwa i społeczeństwa.
Z czego wynika taki opór Ukraińców? Z przygotowania, wysokich morale, dobrego dowodzenia?
Armia ukraińska jest zupełnie inną armią niż w 2014 roku. Przeszła głęboki proces modernizacji, szkolenia i zmiany organizacji. Inaczej też niż w 2014 roku wygląda kwestia społeczna na Ukrainą, która jest kluczowa. Ludzie wierzą w wojsko, ludzie ufają swojej armii i państwu. To widać bardzo właśnie teraz. Osiem lat wojny zrobiło swoje. Sami Ukraińcy mówią, że nikt nie zrobił tyle dla samoświadomości ich samych, i poziomu patriotyzmu co Putin. Teraz nie ma znaczenia czy ktoś mówi po rosyjsku czy ukraińsku. Ważne jest to, że czuje się Ukraińcem.
Armia posiada obecnie ogromne zaufanie i wsparcie społeczne, a oprócz kontraktowych żołnierzy tworzy ją też Obrona Terytorialna i jednostki Gwardii Narodowej. Rezerwę strategiczną na Ukrainie stanowi 120 tys. ludzi, którzy przeszli przez okopy Donbasu, znają wojskowe rzemiosło i przeciwnika. Wyszkolenie armii Ukrainy również jest inne niż 8 lat temu. Duża jest w tym zasługa państw NATO, które intensywnie szkoliły Ukraińców w taktyce i strategii zachodniej. Do tego należy dodać ogromny wysiłek państwa i przemysłu nastawiony na modernizację i „derusyfikację” posiadanego uzbrojenia i sprzętu.
Jak na opór Ukraińców ma wpływ pomoc wojskowa, która została dostarczana od stycznia?
Amerykanie ukraińską armie nowoczesnymi rozwiązaniami wspierają właściwie od 2014 roku. Dostarczano nie tylko nowoczesną broń, ale też drony, radary, radiostacje czy pojazdy HMMWV i wiele innych rodzajów sprzętu. Ukraina również sama zakupywała nowoczesny sprzęt m.in. w Polsce pozyskała nowoczesne bezzałogowce FlyEye a w Turcji radiostacje i sprawdzone m. in. w Syrii i Górsim Karabachu bezzałogowce bojowe Bayraktar TB2. Zostały one bardzo dobrze zaimplementowane w Siłach Zbrojnych Ukrainy.
Te ostatnie dostawy to przede wszystkim broń przeciwpancerna. Wyrzutnie pocisków kierowanych NLAW czy Javelin to systemy proste w obsłudze. Nie trzeba wielkiego szkolenia aby skutecznie z nich korzystać. Brytyjczycy dostarczając te systemy wysłali od razu instruktorów, którzy kadrę ukraińską wdrożyli w obsłudze tych środków. Ten sprzęt ma duże znaczenie dla morale, jednak w całokształcie działań one nie pełnią kluczowej roli. Przeważające są te elementy, o których wspomniałem wcześniej. To co bez wątpienia Ukraińcy wygrywają, to działania w infosferze i szczelności informacyjnej. Nie ma praktycznie zdjęć ukraińskiego sprzętu, nie ma nagrań ukraińskich kolumn. Widzimy jedynie to co Ukraińcy chcą nam pokazać, czyli np. zniszczoną kolumnę Rosjan, zestrzelony śmigłowiec, czy rozbity czołg. To wynika zarówno z jasnego przekazu władz, ale także z ukształtowanej świadomości obywateli.
Czy Ukraińcy są w stanie pokonać militarnie Rosję, a przynajmniej obronić swoje pozycję, czy jednak Rosja z dużymi stratami i po czasie ale jednak osiągnie założone cele?
Celem nadrzędnym Rosji w tej kampanii jest zajęcie Kijowa, i to im sie dramatycznie nie udaje. Drugim celem po Kijowie był Charków. To miasto również doświadcza bestialskich ataków na infrastrukturę cywilną, ale nada walczy. Największe sukcesy Rosjanie osiągają na kierunku południowym i wschodnim. Tam ofensywa była najlepiej przygotowana i są też najkrótsze linie logistyczne. Wydaje się, że ta operacja została przygotowana znacznie lepiej i dokładniej zaplanowana. Atak na północy kraju jest znacznie gorzej zorganizowany i dowodzony.
Rosjanie na razie nie osiągnęli celów strategicznych, które sobie założyli. Moskwa na pewno przygotowała jakiś nowy rząd dla Ukrainy, ale ten rząd pojawi się na gruzach. Nie mogąc uzyskać szybkiego sukcesy Rosjanie zaczęli niszczyć miasta w sposób masowy, atakując cywilów, budynki mieszkalne, szkoły czy szpitale. Ukraińcy dzięki silnej postawie patriotycznej i poczuciu wspólnoty, waleczności już wygrali tę kampanie medialnie i moralnie. W wymiarze militarnym nie są natomiast jeszcze przegranymi, choć mają realnie niewielkie szanse wygrać konflikt z całą rosyjską machiną wojenną. Mogą natomiast spowodować, że będzie to zwycięstwo pyrrusowe.
Rozmawiał Mariusz Marszałkowski