icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Saryusz-Wolski: Mandat dla Komisji do rozmów o Nord Stream 2 – pułapka czy wyścig z czasem

– Dotychczasowa debata wokół mandatu negocjacyjnego dla Komisji Europejskiej w sprawie Nord Stream II nie napawa optymizmem – pisze Jacek Saryusz-Wolski, poseł do Parlamentu Europejskiego.

Piątkowe głosowanie w kolegium komisarzy, w którym jedynie komisarz Bieńkowska zgłosiła formalny sprzeciw, sugeruje, że przeciwnicy tego szkodliwego projektu są w mniejszości i podzieleni. Część państw wprawdzie podziela nasze obawy w związku z dalszym uzależnianiem się do rosyjskiego gazu, poparła propozycję mandatu negocjacyjnego, licząc, chyba naiwnie, że w toku rokowań uda się wypracować twarde stanowisko i wymusić na Gazpromie bezwzględne dostosowanie się do prawa europejskiego. To płonne oczekiwania i sytuacja pułapkowa. Rachuby na satysfakcjonujący wynik negocjacji podzielają przede wszystkim państwa skandynawskie i Bałtowie, oczekując od Komisji stania na straży praw i traktatów.

Jak jednak tego oczekiwać, skoro Komisja sama pozbawia się prawnej amunicji? Uznanie, na samym wstępie, że unijne regulacje nie obowiązują na terytorium morskim UE jest kuriozalne. Podobnie jak zawężająca interpretacja Trzeciego Pakietu Energetycznego, wyłączająca z niego instalacje gazowe mające swój początek w państwach trzecich. Takie podejście oznacza pozbawienie zębów legislacji dotyczącej bezpieczeństwa energetycznego Europy. Przecież jej podstawowym celem było dopuszczenie do równego, otwartego i konkurencyjnego dostępu do infrastruktury przesyłowej, dostarczającej gaz do Europy. Tymczasem komunikat prasowy dotyczący mandatu mówi zaledwie o „stosownym zapewnieniu dostępu do infrastruktury”. Kto miałby o tej stosowności decydować? Niemiecki regulator czy Kreml?

Podobnie puste i nieegzekwowalne mogą być wymagania dotyczące przejrzystego systemu ustalania cen i warunków dostawy. Presja na przejrzystość została podważona przez największe Państwa Członkowskie już w trakcie negocjacji rozporządzenia SoS o bezpieczeństwie dostaw gazu, i to wbrew stanowisku Parlamentu Europejskiego. Trudno oczekiwać, że Komisja dostanie teraz silniejszy mandat w tej kwestii. Zwłaszcza, że Gazprom nie musi obawiać się najsilniejszego europejskiego „kija”, czyli polityki konkurencji, po tym jak komisarz Vestager zdecydowała o niespodziewanym odstąpieniu od wymierzeniu kary dla Gazpromu za stosowanie praktyk monopolistycznych.

Ewentualna mniejszość blokująca zdolna zablokować niekorzystne zapisy w mandacie wymagałaby bezwzględnej solidarności wszystkich nowych państw Unii oraz grupy nordyckiej, w sumie trzynastu krajów. Polska musi zabiegać o solidarność w naszym regionie, ale istniejący podział sił premiuje sojuszników Rosji. Pewne nadzieje wiązałbym natomiast z ewentualnym opóźnieniem w budowie Nord Stream II związanym z ustalaniem mandatu negocjacyjnego. Jeśli równoległe prace polskiego, duńskiego i norweskiego rządu oraz firm energetycznych nad rurociągiem Baltic Pipe będą szły zgodnie z zamierzeniami, być może Warszawa będzie w stanie ograniczyć, choć nie wyeliminować, negatywny wpływ Nord Stream II na bezpieczeństwo gazowe naszego regionu. Jest to jednak wyścig czasem – i obawiam się, że pewne struktury w Komisji Europejskiej nie są w nim naszym sojusznikiem.

– Dotychczasowa debata wokół mandatu negocjacyjnego dla Komisji Europejskiej w sprawie Nord Stream II nie napawa optymizmem – pisze Jacek Saryusz-Wolski, poseł do Parlamentu Europejskiego.

Piątkowe głosowanie w kolegium komisarzy, w którym jedynie komisarz Bieńkowska zgłosiła formalny sprzeciw, sugeruje, że przeciwnicy tego szkodliwego projektu są w mniejszości i podzieleni. Część państw wprawdzie podziela nasze obawy w związku z dalszym uzależnianiem się do rosyjskiego gazu, poparła propozycję mandatu negocjacyjnego, licząc, chyba naiwnie, że w toku rokowań uda się wypracować twarde stanowisko i wymusić na Gazpromie bezwzględne dostosowanie się do prawa europejskiego. To płonne oczekiwania i sytuacja pułapkowa. Rachuby na satysfakcjonujący wynik negocjacji podzielają przede wszystkim państwa skandynawskie i Bałtowie, oczekując od Komisji stania na straży praw i traktatów.

Jak jednak tego oczekiwać, skoro Komisja sama pozbawia się prawnej amunicji? Uznanie, na samym wstępie, że unijne regulacje nie obowiązują na terytorium morskim UE jest kuriozalne. Podobnie jak zawężająca interpretacja Trzeciego Pakietu Energetycznego, wyłączająca z niego instalacje gazowe mające swój początek w państwach trzecich. Takie podejście oznacza pozbawienie zębów legislacji dotyczącej bezpieczeństwa energetycznego Europy. Przecież jej podstawowym celem było dopuszczenie do równego, otwartego i konkurencyjnego dostępu do infrastruktury przesyłowej, dostarczającej gaz do Europy. Tymczasem komunikat prasowy dotyczący mandatu mówi zaledwie o „stosownym zapewnieniu dostępu do infrastruktury”. Kto miałby o tej stosowności decydować? Niemiecki regulator czy Kreml?

Podobnie puste i nieegzekwowalne mogą być wymagania dotyczące przejrzystego systemu ustalania cen i warunków dostawy. Presja na przejrzystość została podważona przez największe Państwa Członkowskie już w trakcie negocjacji rozporządzenia SoS o bezpieczeństwie dostaw gazu, i to wbrew stanowisku Parlamentu Europejskiego. Trudno oczekiwać, że Komisja dostanie teraz silniejszy mandat w tej kwestii. Zwłaszcza, że Gazprom nie musi obawiać się najsilniejszego europejskiego „kija”, czyli polityki konkurencji, po tym jak komisarz Vestager zdecydowała o niespodziewanym odstąpieniu od wymierzeniu kary dla Gazpromu za stosowanie praktyk monopolistycznych.

Ewentualna mniejszość blokująca zdolna zablokować niekorzystne zapisy w mandacie wymagałaby bezwzględnej solidarności wszystkich nowych państw Unii oraz grupy nordyckiej, w sumie trzynastu krajów. Polska musi zabiegać o solidarność w naszym regionie, ale istniejący podział sił premiuje sojuszników Rosji. Pewne nadzieje wiązałbym natomiast z ewentualnym opóźnieniem w budowie Nord Stream II związanym z ustalaniem mandatu negocjacyjnego. Jeśli równoległe prace polskiego, duńskiego i norweskiego rządu oraz firm energetycznych nad rurociągiem Baltic Pipe będą szły zgodnie z zamierzeniami, być może Warszawa będzie w stanie ograniczyć, choć nie wyeliminować, negatywny wpływ Nord Stream II na bezpieczeństwo gazowe naszego regionu. Jest to jednak wyścig czasem – i obawiam się, że pewne struktury w Komisji Europejskiej nie są w nim naszym sojusznikiem.

Najnowsze artykuły