Branża naftowo-gazowa należy do tych, gdzie oczekuje się szczególnie pilnych działań w kierunku redukcji emisji gazów cieplarnianych. Tacy potentaci jak Shell czy BP zadeklarowali już chęć osiągnięcia zerowej emisji netto do 2050 roku i stopniowego odchodzenia od paliw kopalnych. Jednakże nagły wzrost cen surowców energetycznych w 2022 roku, który wywindował w górę zyski tych przedsiębiorstw, zachęcił je do wycofywania się ze swoich celów klimatycznych – pisze Mateusz Świtaj ze Studenckiego Koła Naukowego Energetyki SGH.
Ambitne deklaracje koncernów
Shell oraz BP, czyli kolejno piąty i ósmy największy na świecie koncern naftowo-gazowy pod względem przychodów, zdecydowały się zgodnie z postanowieniami Porozumienia Paryskiego na redukcję swoich emisji gazów cieplarnianych, tak aby do 2050 roku osiągnąć neutralność klimatyczną. Postawiony cel wydaje się być bardzo ambitny, zwłaszcza w przypadku przedsiębiorstw, których działalność w głównej mierze opierała się dotychczas na sprzedaży paliw węglowych. Tajemnicą natomiast nie jest, że ich intensywne wykorzystanie we współczesnej gospodarce stanowi podstawową przyczynę wzrostu emisji i w konsekwencji przyśpieszenia zmian klimatycznych.
Dlatego kluczowym elementem tej transformacji jest przede wszystkim gruntowna zmiana modelu biznesowego, na którym została zbudowana dotychczasowa potęga obu koncernów. Zarówno Shell jak i BP muszą stopniowo zastępować bardzo dochodową sprzedaż węglowodorów zwiększonym udziałem w rozwoju odnawialnych źródeł energii, jak na przykład farmy wiatrowe, oraz zaangażowaniem w produkcję zielonego wodoru.
Wojna służy koncernom naftowo-gazowym
Niemniej jednak, zeszłoroczne zawirowania na rynku surowców energetycznych, będące bezpośrednim następstwem rosyjskiej agresji na Ukrainę, mogły nieco ostudzić zapał branży naftowo-gazowej do jak najszybszego odchodzenia od paliw kopalnych. Wiele już mówi sam fakt, że rekordowe wzrosty cen gazu ziemnego i ropy naftowej zostały przyjęte z wielkim entuzjazmem przez takich potentatów jak właśnie Shell oraz BP, które znacznie wzbogaciły się na ich sprzedaży. Ponadto, istnieje dość duże ryzyko, że wyżej wspomniane przedsiębiorstwa będą coraz bardziej chętne do wycofywania się ze wcześniejszych postanowień klimatycznych w celu czerpania krótkoterminowych korzyści ze sprzedaży relatywnie drogich kopalin.
BP zalicza energetyczny falstart
W ostatnim czasie było wyjątkowo głośno z powodu decyzji podjętej przez BP w lutym 2023 roku, gdy władze koncernu postanowiły zredukować swoje zobowiązania dotyczące wydobycia ropy i gazu. Prezes zarządu BP Bernard Looney w jednej ze swoich tegorocznych wypowiedzi stwierdził, że szacowany spadek wydobycia tych kopalin może wynieść zaledwie 25 procent do 2030 roku, w porównaniu do poziomu z 2019 roku, podczas gdy poprzedni cel uwzględniał redukcję wynoszącą aż 40 procent.
Mało tego, większe niż zakładano wcześniej uzależnienie od ropy i gazu przekłada się automatycznie na wolniejszy planowany spadek emisji gazów cieplarnianych. Może on wynieść między 20 a 30 procent do 2030 roku, co w porównaniu z poprzednim celem redukcji od 35 do 40 procent, tylko pokazuje jak bardzo grupa obniżyła loty w dążeniu do osiągnięcia neutralności klimatycznej.
Oczywiście jest to między innymi pokłosie olbrzymich dochodów ze sprzedaży paliw kopalnych jakie odnotowano w zeszłym roku. Wysokie ceny ropy i gazu pomogły brytyjskiemu koncernowi osiągnąć zysk bazowy w wysokości 27 miliardów dolarów za 2022 rok, przewyższając ponad dwukrotnie wynik z 2021 roku. Był to zdecydowanie najlepszy okres pod względem finansowym w całej 114-letniej historii BP, lepszy nawet od 2008 roku, gdy wspomniany zysk przebił 26 miliardów dolarów.
Chociaż BP nadal podtrzymuje swoją determinację do osiągnięcia zerowej emisji netto do 2050 roku, to niewywiązywanie się ze swoich średniookresowych celów dekarbonizacyjnych może budzić zaniepokojenie. Z drugiej strony, Looney podkreśla, że wolniejsze odchodzenie od paliw kopalnych jest odpowiedzią na rosnące obawy o bezpieczeństwo energetyczne wywołane wojną na Ukrainie i nie oznacza odwrotu od dążenia do neutralności klimatycznej.
Shell nie pozostaje w tyle
Shell również skorzystał na rosnących cenach węglowodorów, notując rekordowy zysk w wysokości 40 miliardów dolarów za 2022 rok. W związku z tym, mając realną szansę na poprawę wyników finansowych spółki i maksymalizację zwrotów dla akcjonariuszy, obecny CEO Wael Sawan postawił sobie za cel zmniejszenie luki w wycenie między Shell a jego amerykańskimi rywalami, czyli Exxon i Chevron. Aby to osiągnąć, Sawan nie wykluczył, że Shell może w przyszłości wydobywać więcej ropy niż przewidywano. Postawił też pod znakiem zapytania obowiązujące dotychczas zobowiązanie do redukcji wydobycia o 1-2 procent rocznie.
Klimat ważniejszy od zysków
Co ciekawe, nie wszyscy udziałowcy są zadowoleni z podjętych decyzji. Dwa największe fundusze emerytalne w Wielkiej Brytanii, czyli Universities Superannuation Scheme Limited (USS) i Border to Coast, które zarządzają aktywami o łącznej wartości 130 miliardów funtów, zadeklarowały już sprzeciw wobec przedłużenia kadencji dyrektorów zarządzających w BP oraz Shell. Warunkiem zmiany decyzji jest oczywiście powrót do bardziej ambitnych celów w walce z emisjami.
Tego rodzaju plany emerytalne zakładają, że jednym z podstawowych celów ich działalności jest wpłynięcie na m.in. firmy z sektora paliwowego, aby dokonywały szybszego postępu w realizacji postanowień klimatycznych. Jak podkreśla Colin Baines z Border to Coast, wśród najbardziej skutecznych metod wpływających na zmianę decyzji w tej kwestii jest właśnie głosowanie przeciwko zarządowi.
Od transformacji nie ma odwrotu
Ogólnie rzecz biorąc, mało prawdopodobny wydaje się scenariusz, w którym Shell i BP zmienią drastycznie swoje podejście do transformacji energetycznej. Oba przedsiębiorstwa chcą konsekwentnie rozwijać w najbliższych latach szczególnie projekty charakteryzujące się niską emisyjnością, tak aby przychody w coraz większym stopniu były generowane z tego rodzaju inwestycji. Co więcej, wątpliwe jest, że europejscy potentaci zaczną w swoich dążeniach dekarbonizacyjnych przypominać amerykańskich konkurentów, jak na przykład Exxon, który przez pięć kolejnych lat planuje przeznaczyć zaledwie 14 procent inwestycji na obniżenie emisji gazów cieplarnianych. Dla porównania, BP zamierza przeznaczyć 50 procent całkowitych nakładów inwestycyjnych na zieloną transformację do 2030 roku, a w przypadku Shell, niskoemisyjne projekty mają pochłonąć łącznie jedną trzecią nakładów inwestycyjnych i operacyjnych w 2023 roku.
Krytyka ostatnich działań obu koncernów w kwestii wolniejszego odchodzenia od paliw węglowych jest w pełni uzasadniona, gdyż szybka redukcja emisji, zwłaszcza w ciągu obecnie trwającej dekady, ma kluczowe znaczenie dla spowolnienia wzrostu temperatur. Silna presja społeczna i naciski ze strony inwestorów sprawiają, że nie ma już odwrotu od transformacji energetycznej. Pozostaje jednak zasadnicze pytanie: czy uda się zrealizować ten cel do 2050 roku?
Ropa i gaz tanieją przez obawy przed recesją wywołane przez kolejny bank w USA