– Gaz łupkowy w Polsce może być podręcznikowym przykładem, jak wygląda w praktyce inercja polityków i urzędników. Kilka lat temu wydawało się, że wygraliśmy los na loterii, gdy okazało się, że możemy mieć jedne z większych w Europie złóż gazu niekonwencjonalnego. Ale też szybko się okazało, że to była dopiero promesa na bilet do eldorado. Bo trzeba było przeprowadzić kosztowne poszukiwania – pisze Paweł Siennicki.
Autor tekstu dla Polska The Times podkreśla, że zagraniczne koncerny energetyczne były zainteresowane polskim sektorem łupkowym ale stracili zapał, kiedy Warszawa przeciągała prace nad nowym prawem. Jego zdaniem przetargi na koncesje łupkowe są długotrwałe i również zniechęcają inwestorów. Siennicki twierdzi, że dopiero ryzyko wojny na Ukrainie skłoniło rząd do nowelizacji prawa geologicznego i górniczego.
– Dziś, gdy cała Europa otwiera wreszcie oczy, bo dostrzega, jakie znaczenie ma niezależność energetyczna, my, Polacy, którzy wiemy to od lat, wciąż jesteśmy w tym samym miejscu. Wciąż nie znamy odpowiedzi na pytanie, czy wydobycie gazu łupkowego w Polsce może być opłacalne. Nie wiemy, czy ten gaz się u nas znajduje w ilościach komercyjnych. I obawiam się, że jeszcze przez kilka lat nie poznamy odpowiedzi na te pytania. Powiedzmy otwartym tekstem: straciliśmy kilka lat przez własną głupotę, a ja mam o to pretensję do rządu Donalda Tuska – konstatuje autor komentarza dla Polska The Times.
Źródło: Polska The Times