KOMENTARZ
Dorota Sierakowska
Analityk,
Dom Maklerski BOŚ
Bieżący tydzień nie rozpoczął się na rynku ropy naftowej dobrze – jeszcze parę dni temu cena amerykańskiego surowca WTI zbliżyła się do poziomu 58 USD za baryłkę. Jednak wczoraj byki na tym rynku miały ewidentną przewagę: notowania ropy WTI wzrosły w czwartek o 3,2 proc., powracając dynamicznie ponad poziom 60 USD za baryłkę i tym samym, zbliżając się do tegorocznych maksimów.
Stronie popytowej w tym tygodniu pomagał szereg informacji. Po pierwsze, zapasy ropy naftowej w USA spadły już trzeci raz z rzędu, co pokazały tygodniowe raporty Amerykańskiego Instytutu Paliw i Departamentu Energii. Po drugie, niepokojące informacje napływają z Iraku – tamtejszy wewnętrzny konflikt zbrojny może mieć istotne przełożenie na iracką produkcję i eksport ropy. Po trzecie, w ostatnich dniach pojawiły się nieoficjalne informacje, według których Chiny podobno wciąż wykazują duże potrzeby importu ropy naftowej – na tyle duże, że kraje Bliskiego Wschodu odmówiły zrealizowania dodatkowych dostaw.
Popyt na ropę naftową ma się więc raczej nieźle – jednak wciąż nie brakuje instytucji publikujących prognozy powrotu cen ropy do spadków. Parę dni temu Goldman Sachs informował, że spodziewa się zjazdu notowań ropy Brent i WTI o kilkanaście dolarów, natomiast wczoraj przedstawiciela największego banku w Singapurze, DBS, który powiedział, że ceny ropy muszą spaść, aby były one z powrotem atrakcyjne dla kupujących.
Z technicznego punktu widzenia, kluczową barierą dla strony popytowej są okolice 61 USD za baryłkę. Ich pokonanie może doprowadzić cenę tego surowca do rejonu 65 USD za baryłkę. Jednak siła tego technicznego oporu skłania raczej do tezy, że bardziej prawdopodobnym scenariuszem na najbliższe dni będzie jednak korekta spadkowa cen ropy naftowej WTI z poziomem docelowym 54 USD za baryłkę.
Źródło: CIRE.PL