Libia, jeden z największych dostawców ropy naftowej w Afryce, niemal całkowicie wstrzymała wydobycie ropy naftowej. To efekt braku porozumienia w wojnie domowej, toczącej się od kilku lat. – Inwestorzy uodpornili się na niestabilność polityczną w Libii. Sytuację może zmienić ewentualna ingerencja państw zachodnich – komentuje dla portalu BiznesAlert.pl Dorota Sierakowska, analityk surowcowy Domu Maklerskiego Banku Ochrony Środowiska.
Dorota Sierakowska, tłumacząc znaczenie Libii na światowym rynku ropy, porównała Libię do Iranu. – W Libii, podobnie jak w Iranie, wydobycie ropy naftowej jest potencjalnie wysokie, ale zmniejsza się ono w zależności od sytuacji politycznej. Libia ma duży potencjał wydobywczy, który uzależniony jest od bieżącej polityki w kraju i stabilności politycznej – wyjaśniła. Ta niestabilność, także pod względem dostaw surowca, ciąży wielu krajom na świecie. – Dlatego też zorganizowana została konferencja pokojowa w Berlinie, która jednak zeszła na dalszy plan na skutek blokad istotnych pól naftowych w Libii, które wystąpiły w tym samym czasie.
Walka o władzę w Libii rozgrywa się pomiędzy wspieranym przez m.in. sporą część krajów Europy premierem Fajizem as-Sarradżem urzędującym w Trypolisie, a samozwańczą armią libijską Chalifa Haftar. Część kraju – w tym ważne pola naftowa na południowym zachodzie kraju, jest pod kontrolą bojówek.
Libijski koncern National Oil Corporationstara się zachować niezależność w obliczu sporu, jednak ze względu na siedzibę w Trypolisie, firma kojarzona jest z rządem obecnego premiera. Koncern starał się działać tak, aby zapewnić niezachwiane wydobycie i eksport surowca, jednak działania armii Haftara niwelują te wysiłki – tłumaczy Dorota Sierakowska. Ekspert wyjaśnia, że inwestorzy przyzwyczaili się do chaosu w Libii praktycznie od początku arabskiej wiosny w 2011 roku. W jej wyniku rozpoczęła się wojna domowa, która trwa do dzisiaj. – Mieliśmy już wiele takich okresów, w których wydobycie ropy spadało niemal do zera. Dotyczyło to także największego pola naftowego w Libii, Al-Sharara. Wówczas mieliśmy do czynienia z sytuacją, w której ceny wystrzeliły w górę, ale po krótkotrwałym wzroście, nadeszła korekta ze strony inwestorów. Podobnie jest obecnie – powiedziała.
Dorota Sierakowska wyjaśniła, że eksport ropy może mieć znaczenie dla Włoch i innych krajów Południa. – Jednak spora część odbiorców libijskiej ropy nie jest już zależna od dostaw z tego kierunku. Wiele krajów dostrzegło konieczność uniezależnienia się od dostaw z Libii już w 2011 roku, gdy rozpoczęła się arabska wiosna – powiedziała analityk Banku Ochrony Środowiska.
Dodała, że to, co może zmienić obecną sytuację w Libii, a także wpłynąć na postawę inwestorów, to potencjalna większa ingerencja wojsk państw zachodnich w Libii. Konferencja w Berlinie była próbą wyjścia z impasu, a wiele krajów nieoficjalnie wspierających militarnie obie strony konfliktu zobowiązało się do zaprzestania tych działań i próby wypracowania kompromisu drogą dyplomatyczną. – Jednak premier Libii wezwał kraje zachodnie do zainteresowania się sytuacją i jakiejś interwencji. Wielu obserwatorów zwraca również uwagę na fakt, że prób dyplomatycznego rozwiązania sytuacji było wiele i zawsze kończyły się one fiaskiem – powiedziała Dorota Sierakowska.
Opracował Bartłomiej Sawicki