Po dynamicznej wtorkowej zwyżce, ruch wzrostowy na notowaniach ropy naftowej wyhamował. Wczoraj notowania amerykańskiej ropy WTI zanotowały symboliczny ruch w górę, a dzisiaj rano również poruszają się one w okolicach poziomu 63,50 USD za baryłkę – pisze Dorota Sierakowska, analityczka DM BOŚ.
Wczorajsze dane amerykańskiego Departamentu Energii (DoE) w zasadzie nie miały istotnego przełożenia na ceny ropy naftowej. DoE podał, że w minionym tygodniu zapasy ropy naftowej w USA spadły o 4,95 mln baryłek (czyli o więcej niż oczekiwano na początku tygodnia, ale mniej niż wyliczył Amerykański Instytut Paliw w swoim wtorkowym raporcie). Według danych departamentu, w minionym tygodniu ponownie znacząco wzrosły zapasy benzyny i destylatów, co pokazuje, że spadek zapasów ropy naftowej wynika głównie ze zwiększonego wykorzystania mocy przerobowych rafinerii w USA.
Sytuacja na rynku naftowym w USA ostatnio sprzyja bykom na rynku ropy i budzi obawy dopiero w perspektywie średnioterminowej i długoterminowej, ze względu na oczekiwania dalszego wzrostu produkcji tego surowca ze skał łupkowych. Niemniej, w ostatnich dniach na pojawienie się presji podażowej na ceny ropy wskazują działania jej producentów z Bliskiego Wschodu: Iranu oraz Iraku. Oba te kraje obniżyły ceny sprzedawanej przez siebie ropy naftowej, aby utrzymać konkurencyjność na tle dostawców z innych części świata. Niewykluczone, że konkurencja cenowa na rynku spot przełoży się także na rynek kontraktów futures na ropę naftową, generując presję na spadek jej cen.