W Warszawie do końca 2022 roku do wymiany pozostaje ponad 14 tysięcy tzw. kopciuchów. Wprawdzie miasto uruchomiło hojny program dotacyjny dla mieszkańców na zmianę źródła ogrzewania, ale walka ze smogiem idzie stanowczo za wolno. Mówi o tym rzecznik Polskiego Alarmu Smogowego Piotr Siergiej w rozmowie z BiznesAlert.pl.
BiznesAlert.pl: Polski Alarm Smogowy zwraca uwagę na to, że jest problem, jeśli chodzi o tempo wymiany tzw. kopciuchów w Warszawie. Jak obecnie przedstawia się sytuacja?
Piotr Siergiej: Ostatnie informacje na ten temat przedstawialiśmy na początku grudnia – od początku 2021 roku do listopada zlikwidowano 547 źródeł ciepła na terenie całego miasta. Być może do końca roku liczba ta wzrosła do tysiąca sztuk. Nie sądzę jednak, by liczba „kopciuchów” wymienionych w Warszawie w 2021 roku przekroczyła znacznie tysiąc sztuk.
Czy można w tym kontekście mówić o zaniechaniach władz miasta?
Uważamy, że zarówno władze miasta, jak i sami warszawiacy przespali swój czas. Miasto stworzyło dosyć dobry program dotacyjny, zabrało się do wymiany kotłów we własnych budynkach. Nie zmienia jednak to faktu, że miasto nie potrafiło przekonać mieszkańców Warszawy do tego, by skorzystali z korzystnych dofinansowań, nie umiało dotrzeć do 14 tysięcy osób, które byłyby w stanie podjąć decyzję o remoncie w swojej kotłowni i wykorzystania bardzo hojnych dotacji. W tym sensie miasto przespało trzy lata, kiedy dopłaty obowiązywały. Można to było zrobić inaczej. Kiedy uruchomiono akcję dotacyjną, wydawało się nam, że wymiana „kopciuchów” nie będzie dla miasta i mieszkańców żadnym problemem. Gdyby co roku usuwano po kilka tysięcy kopciuchów, mielibyśmy problem z głowy. Tak się jednak nie stało i wielka szkoda, ponieważ mamy 14 tysięcy kotłów do wymiany tylko w tym roku.
Co w takim razie powinno robić miasto, by przekonać warszawiaków do wymiany kopciuchów i poprawić jakość powietrza?
Skoro nie udało się przekonać do likwidacji kotłów to należy zmienić podejście. W tym roku miasto powinno zorganizować bardzo intensywną akcję informacyjną o możliwości wzięcia dopłaty i nadciągających terminach. Nie może być to wykonane w taki sposób, że osoba z urzędu przyszłaby do takiego domu, przekazałaby ulotkę i poszła do następnego domu. Musi to być zrobione w taki sposób, by osoby chodzące od domu do domu miały wiedzę i były w stanie przekonać mieszkańców, że to dla nich dobry interes. Taka rozmowa mogłaby trwać nawet do godziny – trzeba byłoby zapytać, ile osoby te wydają na węgiel w skali roku, na jakich zasadach mogliby skorzystać z dopłaty. Mogłyby to robić sami przedstawiciele urzędów miejskich albo zewnętrzna firma zatrudniona do takiego rodzaju akwizycji. Chodzi o pokazanie, że właściciele „kopciuchów” mają około 17 tysięcy złotych do wzięcia na wymianę kotła, i możliwość skorzystania z innych programów dotacyjnych, np. z NFOŚiGW.
Co z egzekwowaniem istniejących przepisów antysmogowych?
W województwie mazowieckim, jeśli ktoś ma kopciucha, to ma prawo go używać jeszcze przez 12 miesięcy i nie można go za to ukarać. Taka możliwość pojawi się od 1 stycznia 2023 roku. Jest oczywiste, że trzeba ścigać za spalanie śmieci – tutaj Straż Miejska ma gotowe instrumenty: są już gotowe regulacje i przewidziane kary od mandatu 500 zł do 5000 złotych grzywny. Straż Miejska powinna chodzić po domach i ścigać taką działalność. Patrząc na to, jak częste są kontrole i jak często są wystawiane kary za palenie śmieci, to nie są to znaczące liczby. W Warszawie fundamentalnym problemem nie jest palenie odpadów, tylko palenie węgla i drewna w kopciuchach, a jest to działalność legalna do końca tego roku. Będziemy się przyglądać temu, co Straż Miejska będzie robić i jak będzie dyscyplinować mieszkańców.
Czy palenie drewnem w domach będzie ograniczane prawem?
W tej chwili w województwie mazowieckim wolno palić drewnem o wilgotności poniżej 20 procent. Wyjątkiem jest palenie drewna w kominkach rekreacyjnych, czyli tych, które nie są jedynym źródłem ciepła – tu palenie jest zabronione w dniach smogowych, kiedy przekroczone zostaną dopuszczalne określone stężenia pyłów zawieszonych. W przyszłym roku będą zakazane tzw. kopciuchy, gdzie spalane są np. drewniane klocki, gałęzie itp. Będzie natomiast można korzystać z nowoczesnych kotłów na pelet.
W tym roku ceny gazu będą rekordowo wysokie. Czy przez to nie będzie trudniej przekonać mieszkańców, by wymienili kotły węglowe na gazowe?
Rzeczywiście, ceny gazu dla odbiorców indywidualnych wyraźnie wzrosły. Oczywiście, że dla gospodarstw domowych będzie to miało znaczenie. Natomiast niewiele się mówi o tym, że węgiel również podrożał – pod Warszawą kosztuje około 1600 złotych za tonę – rok temu było to około 900 złotych. Nie jestem przekonany, czy w tej sytuacji gaz będzie mniej opłacalny od węgla. Nie wiemy też, jak będą dalej wyglądać ceny energii, ceny są chwiejne zarówno z przyczyn geopolitycznych, jak i zaniedbań, których jesteśmy ofiarami. Moim zdaniem obywatele zareagują po zimie w konkretny sposób – spojrzą w rachunki i zaczną ocieplać swoje domy. Najtańsza energia to ta, której nie kupiliśmy. Opłacalność ocieplenia, wraz ze wzrostem kosztów energii, będzie rosła. W tym roku będzie boom na ocieplenie domów, w związku z oszczędzaniem energii na różne sposoby.
Rozmawiał Michał Perzyński