Sikora: Terminal to kwestia bezpieczeństwa a nie pieniędzy

2 lipca 2013, 13:55 Gaz. Energetyka gazowa

Czy dzięki istnieniu terminalu LNG Polska zwiększy swoje bezpieczeństwo energetyczne? Na to pytanie odpowiada szczegółowo dr Andrzej Sikora, prezes Instytutu Studiów Energetycznych.

– Swoją pracę doktorską poświęciłem  miedzy innymi odpowiedzi na to pytanie. Dzięki realizacji badań modelowych w tym statystycznych i programu badawczego, udowodnienie postawionej tezy: „ze względu na położenie geograficzne dostępnych złóż gazu ziemnego oraz brak możliwości uczestnictwa Polski w pełnym łańcuchu dostaw, skroplony gaz ziemny jest ważnym czynnikiem dywersyfikacji dostaw, ale nie decydującym elementem bezpieczeństwa energetycznego kraju” i osiągnięcie założonego celu pracy okazało się możliwe. Innymi słowy – infrastruktura bez dostępu do złóż nie podnosi bezpieczeństwa energetycznego jako taka. To jest warunek konieczny ale nie wystarczający – podkreśla ekspert. Jego zdaniem budowa terminalu LNG powinna rozpocząć się w Polsce już kilkanaście lat temu.

Sikora twierdzi, że dla zagwarantowania sobie pełnego bezpieczeństwa energetycznego Polska musiałaby przejąć kontrolę nad całym systemem sprowadzania gazu skroplonego

– Absolutne bezpieczeństwo zachodzi wtedy, kiedy mamy pod kontrolą cały łańcuch.W przypadku terminalu LNG chodzi o to, by mieć udziały tam, gdzie gaz jest wydobywany, mieć pod kontrolą jego transport. Pieniądze na tego typu inwestycje są nieporównywalnie większe od wydatków związanych z budową terminala. Sam obiekt regazyfikacyjny to 15-20 procent kosztów całego przedsięwzięcia. My o coś takiego nie zadbaliśmy – konstatuje nasz rozmówca.

Pytany o to, czy terminal gazowy w Świnoujściu przyniesie odpowiednią stopę zwrotu prezes ISE przekonuje, że to nie jest w tej sprawie najważniejsze.

– Czy F16 się zwrócą? To jest kwestia bezpieczeństwa. Dopóki nie pójdziemy na wojnę – nie. Jednak trudno sobie wyobrazić byśmy z nich z tego powodu zrezygnowali. Dziś energetyka jest źródłem nacisku – mówi Sikora – To jest koszt jaki musimy ponieść dla zwiększenia bezpieczeństwa energetycznego. Najlepiej, gdybyśmy mieli od 2000 roku terminal w Danii, przed cieśninami  i rurę, którą doprowadzamy z niego gaz. Wtedy nie byłoby tematu Nord Stream. A dziś do Świnoujścia wpłyną tylko mniejsze statki typu Q-Flex a zatem nasze możliwości negocjacyjne będą mniejsze. Ale zawsze będą. Za płytko wkopany Nord Stream to kwestia ostatnich kilku lat. Czemu nie zbudowaliśmy terminalu wcześniej? To nasz błąd – konstatuje.