Główni operatorzy sieci stacji benzynowych w Polsce na razie bardzo ostrożnie podchodzą do planów rozwoju elektromobilności. Według nich, masowe stawianie ładowarek dla samochodów elektrycznych na stacjach paliw na razie jest pod wielkim znakiem zapytania.
„Sieci ładowania nie będą rentowne”
Żadna analiza ekonomiczna, zwłaszcza przy dzisiejszej liczbie samochodów elektrycznych, nie pokaże rentowności budowy sieci ładowania – oceniał w czasie konferencji Nafta-Chemia w Warszawie wiceprezes spółki Lotos Paliwa Adam Pawłowicz. Przypomniał jednocześnie, że takie spółki jak Lotos podlegają reżimowi kodeksu spółek handlowych, czyli ich zarządy ponoszą odpowiedzialność za dysponowanie pieniędzmi. „Nikt nie pozwoli na inwestycję bez widoków na odpowiedni poziom zwrotu” – mówił.
Lotos jednak zacznie budować ładowarki dzięki wsparciu z funduszy UE. Jak podkreślił Pawłowicz, dziś wydaje się, że punkty ładowania na stacjach benzynowych mają sens raczej przy głównych drogach, a nie w mieście, gdzie prawdopodobnie rozwinie się infrastruktura w innych miejscach. Dlatego Lotos wybrał już ok. 50 najlepszych miejsc na stacjach przy głównych drogach, a w listopadzie 2018 r. pierwszych 12 ładowarek stanie w Warszewie, Trójmieście oraz na autostradach A1 i A2 między tymi aglomeracjami. „Dopiero uruchomienie możliwości ładowania między dużymi ośrodkami miejskimi w Polsce, a w szczególności między nimi a granicą zachodnią spowoduje wzrost transportu elektrycznego” – ocenił Pawłowicz.
Rozwiązać kwestie legislacyjne
Również Krzysztof Starzec z sieci Circle K oceniał, że w dzisiejszej sytuacji w Polsce „nie wiadomo od czego zacząć”. Zwrócił jednak uwagę na znaczenie odpowiednich regulacji, np. dotyczących sprzedaży energii elektrycznej. Jak mówił, w dzisiejszym stanie prawnym jego firma nie może sprzedawać prądu, bo nie ma odpowiedniej koncesji. A wymogi tej koncesji są takie same jak dla wielkiej firmy energetycznej – dodał.
Starzec mówił, że Circle K oczywiście uruchomi punkty ładowania w wybranych lokalizacjach, np. przy autostradach, ale pierwsza rzecz do załatwienia to jednak legislacja dostosowana do zmieniającej się rzeczywistości.
Ładowarki to nie wszystko
Z kolei Krzysztof Łagowski z PKN Orlen przypomniał, że zatwierdzona strategia spółki zakłada przygotowanie sieci detalicznej do pełnego wdrożenia usług ładowania od 2021 r. Już na etapie projektowania wszystkich nowych stacji Orlenu przewidywana jest odpowiednia infrastruktura, jak chociażby przyłącza elektryczne odpowiedniej mocy – zaznaczył.
Jednak, w jego ocenie, same ładowarki to nie wszystko, ważniejsze wydają się model sprzedaży, oferty, sposoby rozliczania. Łagowski podkreślił, że Orlen chce te kompetencje zdobyć samodzielnie i na razie uczy się na bardziej rozwiniętych rynkach, jak Czechy czy Niemcy. Spółki zależne PKN Orlen w Czechach mają 25 proc. rynku CNG, a w Niemczech otwierają pierwsze stacje tankowania wodoru – przypomniał.
Plany Ministerstwa Energii
Przedstawiciele sprzedawców paliw zgadzali się też, że znaczącą presję na rozwój elektromobilności mogą przynieść nowe regulacje, zarówno lokalne jak i na poziomie europejskim. Wskazywali tu możliwe działania, takie jak ograniczenia dla samochodów spalinowych w centrach miast, czy presja ze strony UE na ograniczenie użycia oleju napędowego.
W najbliższym czasie rząd powinien przyjąć projekt ustawy o elektromobilności i paliwach alternatywnych, przygotowany w Ministerstwie Energii. Zgodnie ze Strategią Odpowiedzialnego Rozwoju, w Polsce w pierwszej kolejności elektryfikowany ma być transport publiczny, a do 2025 r. do drogach ma jeździć milion elektrycznych pojazdów.
Polska Agencja Prasowa