Brak precyzji przekazu powoduje, że rynek otrzymuje mieszane sygnały na temat rozwoju energetyki. Spekulacje powinien przeciąć premier RP tak, abyśmy jechali na szczyt klimatyczny COP24 z wiarygodną deklaracją dekarbonizacji – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.
W projekcie Polityki Energetycznej Polski do 2040 roku (PEP 2040) znalazły się zapisy o tym, że rząd nie przewiduje wsparcia dla farm wiatrowych na lądzie. Istniejące jednostki mają dokonać swego żywota, a nowe nie będą powstawać. Argumentem ma być fakt, ze po tym czasie będą rozwijać się na zasadach rynkowych ze względu na spadek cen tej technologii przewidywany przez rząd. Mówił o tym w przeszłości pełnomocnik rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej, ale przy publikacji strategii energetycznej zabrakło tłumaczenia na ten temat, przez co zapis stał się polem do spekulacji na temat długoterminowego zakazu stawiania farm wiatrowych na polskiej ziemi.
PEP 2040 zawiera także śmiały plan budowy elektrowni jądrowej do 2033 roku. Miałaby osiągnąć moc 1-1,5 GW. Docelowo miałoby powstać aż 6-9 GW mocy jądrowych. Ma to być recepta Polski na dekarbonizację bez konieczności zabezpieczania mocy zeroemisyjnych energetyką konwencjonalną, co póki co jest niezbędne w przypadku Odnawialnych Źródeł Energii (OZE). Przykładem mogą być Niemcy, które wraz z rozwojem OZE zwiększają emisję dwutlenku węgla zamiast ją zmniejszać. Ministerstwo energii zakomunikowało jednak, że nie przygotowało dotąd modelu finansowego atomówki. Nieoficjalnie można usłyszeć, że chodzi o to, iż gotowy model czeka na zielone światło premiera.
Istnieje pokusa pozostawienia chaosu informacyjnego wokół strategii energetycznej. Zapis o udziale węgla w wysokości 60 procent i OZE – 21 procent do 2030 roku daje spokój na Śląsku w przeddzień szczytu klimatycznego w Katowicach. Podobny efekt może dać opóźniona budowa elektrowni jądrowej i brak wsparcia dla farm wiatrowych na lądzie, jako dwóch rozwiązań konkurencyjnych dla energetyki węglowej. Wszelkie spekulacje na ten temat powinien rozwiać premier RP. To on zdecyduje o ostatecznym kształcie strategii energetycznej po zakończeniu konsultacji społecznych na jej temat. Potrwają one do 15 stycznia 2019 roku. Czy po tej dacie czeka nas rewizja strategii?
Jeżeli spory o polski miks energetyczny nie zostaną rozstrzygnięte przed COP24, pojedziemy na szczyt klimatyczny bez wiarygodnej deklaracji dekarbonizacji polskiej energetyki. W ten sposób możemy podkopać pozycję polskiej prezydencji, jako kraju-gospodarza, z którego uczestnicy rozmów powinni brać przykład. Ministerstwo energii w porozumieniu z pełnomocnikiem rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej oraz przewodniczącym COP24 przygotowało projekt i czeka na decyzję. Wystarczy jedno wystąpienie Premiera RP rozstrzygające o tym, czy i w jakim kształcie zostanie przyjęta strategia energetyczna. Czekamy już wystarczająco długo.
Jakóbik: Blackout Friday, czyli strategia energetyczna za 400 mld zł