KOMENTARZ
Dr inż. A. Strupczewski
Prof. nadzw. Narodowego Centrum Badań Jądrowych
Rozdawanie tabletek jodowych wśród całej ludności Belgii należy traktować jako skutek nacisku politycznego ze strony Niemiec, zwalczających energetykę jądrową oraz wyrazu wewnętrznych rozgrywek politycznych różnych partii belgijskich, a nie jako efekt rzeczywistego zagrożenia.
W Austrii walka propagandowa skierowana przeciwko energetyce jądrowej jest tak silna, że Ministerstwo Zdrowia zaleca wszystkim obywatelom – niezależnie od odległości od słowackich, czeskich lub węgierskich elektrowni jądrowych – by mieli w domu tabletki jodowe na wypadek ciężkiej awarii w sąsiadujących z Austrią reaktorach. Jednocześnie jednak Ministerstwo Zdrowia Austrii ostrzega przed samodzielnym decydowaniem o braniu tabletek. Przestrzega, że ryzyko zachorowania na raka jest bardzo małe, podczas gdy istnieje ryzyko wystąpienia poważnych efektów ubocznych.
Omawiając sytuację w Belgii, warto przyjrzeć się dokładniej procesowi potencjalnego uwolnienia promieniotwórczego jodu występującego w przypadku ciężkiej awarii reaktora jądrowego oraz przypomnieć o zmianie oceny złośliwości niektórych guzów tarczycy dokonanej niedawno przez onkologów.
W rejonie Czarnobyla zasadniczym skutkiem zdrowotnym awarii było wykrycie drobnych guzków w tarczycy wśród dzieci i młodzieży. Nie oznacza to jednak, że osoby u których wykryto te guzki są chore na raka. Międzynarodowy panel złożony z ok. 30 doświadczonych lekarzy zajmujących się chorobami tarczycy stwierdził, że jedna z postaci guza tarczycy (tzw. nieinwazyjny rozrost pęcherzykowaty z cechami nowotworu brodawkowatego), dotychczas określanego jako rak, wcale nie jest rakiem, czyli agresywnym nowotworem tworzącym przerzuty. Jest to orzeczenie wielkiej wagi dla tysięcy pacjentów, którzy nie muszą poddawać się operacji usunięcia tarczycy, leczeniu jodem radioaktywnym i regularnym kontrolom lekarskim przez cale życie, by chronić ich przed nowotworem, który nigdy nie stanowił i nie stanowi zagrożenia dla zdrowia i życia.
Potwierdza to wcześniej wyrażaną opinię wybitnego polskiego lekarza-radiobiologa, prof. Zbigniewa Jaworowskiego i innych lekarzy, którzy mówiąc o skutkach awarii w Czarnobylu podkreślali, że wiele guzków tarczycy wykrytych u dzieci to tzw. „nieme raki tarczycy” – bezobjawowe, drobne guzki występujące w sposób naturalny u wielu osób, na ogół niewykrywane w ciągu życia, chyba że zastosuje się specjalne, czułe metody detekcji.
Decyzja panelu lekarzy i dane, które ją uzasadniają, zostały opublikowane 14 kwietnia br. w czasopiśmie JAMA Oncology. W samych Stanach Zjednoczonych decyzja ta istotnie wpłynie na los ponad 10 000 pacjentów, a także zmieni naszą ocenę skutków zdrowotnych awarii w Czarnobylu. Może ona także przyczynić się do korekty klasyfikacji innych form nowotworów, poprzednio uważanych za raka, obejmujących zmiany w piersiach i w prostacie.
Sklasyfikowany obecnie na nowo nowotwór to drobna grudka w tarczycy otoczona torebką z tkanki łącznej. Komórki w tej grudce wyglądają podobnie do komórek raka, ale nie mają one cech inwazyjnych, czyli nie wychodzą poza torebkę. W tej sytuacji, wg lekarzy z panelu, operacja usunięcia całej tarczycy z następowym leczeniem za pomocą radioaktywnego jodu jest niepotrzebna i szkodliwa. Nadali oni nową nazwę temu nowotworowi: zamiast nazywać go jak dotąd „otorbioną odmianą pęcherzykową brodawkowatego raka tarczycy” wprowadzili nazwę „nieinwazyjny pęcherzykowy nowotwór tarczycy z cechami jądrowymi typu brodawkowatego (po angielsku noninvasive follicular thyroid neoplasm with papillary-like nuclear features, NIFTP). Słowo „rak” zostało usunięte.
Odnosząc się do sytuacji w Belgii, należy uwzględnić różnicę w konstrukcji i bezpieczeństwie reaktorów jądrowych Belgii i pracujących 30 lat temu w Czarnobylu.
Niezależnie od klasyfikacji pęcherzyków w tarczycy jako nieinwazyjnych nowotworów tarczycy a nie niemych raków, trzeba podkreślić zasadniczą różnicę między reaktorami z moderatorem grafitowym a reaktorami w Belgii. Wszystkie 7 bloków elektrowni jądrowych pracujących w Belgii to reaktory z wodą pod ciśnieniem, w których woda jest zarazem moderatorem (spowalniaczem neutronów) i chłodziwem. W przypadku awarii, w których zachodzi ucieczka wody z reaktora, reaktor ulega samoczynnemu wyłączeniu, bo z braku wody neutrony nie są spowalniane. Dopóki są one „prędkie”, dopóty nie mogą spowodować rozszczepień jąder uranu. Co więcej, obecność wody w reaktorze, a w razie awarii również w obudowie bezpieczeństwa, ma decydujący wpływ na postać chemiczną jodu i na możliwość jego ucieczki poza reaktor.
Podczas awarii w reaktorze wojskowym w Windscale w 1957 r. i w reaktorze RBMK o projekcie opartym na reaktorach wojskowych, który uległ zniszczeniu w Czarnobylu w 1986 roku, jod wydostawał się z rdzenia pozbawionego wody, otoczonego płonącym grafitem. Wskutek tego wydzielenia jodu były duże, 740 TBq w Windscale, a 1 760 000 TBq w Czarnobylu . Natomiast podczas awarii w Three Mile Island, w której pracował wodny reaktor ciśnieniowy i obudowa reaktora została w czasie awarii zalana wodą, wydzielenia jodu wyniosły zaledwie 0,56 TBq i nie było potrzeby rozdawania jodu stabilnego ani podejmowania innych działań interwencyjnych.
Różnica w zachowaniu jodu polega na tym, że w reaktorze jod występuje głównie w postaci jodku cezu CsI, który jest dobrze rozpuszczalny w wodzie. Jego temperatura parowania wynosi około 1277 oC, a więc po wyjściu z rdzenia skrapla się. Wobec tego, że w obudowie występuje temperatura dużo niższa od jego temperatury skraplania, jod nie wydostaje się poza obudowę bezpieczeństwa w postaci lotnej. Natomiast w reaktorach moderowanych grafitem i pozbawionych wody, jod występuje głównie w postaci molekularnej (lotnej) i pozostaje gazem w temperaturach powyżej 184 oC. W przypadku pożaru grafitu i braku obudowy może on ulotnić się jako gaz do atmosfery.
Reaktory PWR pracujące w Belgii mają wodę w rdzeniu i ich obudowy są zraszane wodą w przypadku awarii. Dlatego zachowanie jodu nawet w przypadku najcięższej awarii ze stopieniem rdzenia w tych reaktorach będzie podobne do zachowania jodu w reaktorze PWR w Three Mile Island.
Czy w razie katastrofalnej awarii w reaktorze w Belgii mogłoby dojść do całkowitej ucieczki wody i osuszenia rdzenia, a w następstwie do większych wydzielań jodu niż w awarii w Three Mile Island? W przypadku katastrofy naturalnej, jaka zaszła w Japonii, gdy po trzęsieniu ziemi cała wyspa przesunęła się o 2 metry, a fala tsunami miała wysokość 15 metrów, cztery reaktory BWR w Fukushimie zostały całkowicie pozbawione zasilania elektrycznego i chłodzenia. Rdzenie ich zostały osuszone, zabrakło wody i wydzielenia jodu z przegrzanego paliwa wyniosły łącznie około 300 tysięcy TBq.. Taka sytuacja jest wykluczona w Belgii, gdzie nie występują ani tak silne trzęsienia ziemi ani tsunami.
W czasie akcji stress testów przeprowadzonej po awarii w Fukushimie przez dozory jądrowe w krajach Unii Europejskiej sprawdzono odporność belgijskich elektrowni jądrowych na nadzwyczajne zagrożenia zewnętrzne, przekraczające nie tylko zagrożenia przyjmowane w projekcie, ale i zagrożenia maksymalnie możliwe w Belgii. Okazało się, że zarówno reaktory w Tihange jak i w Doel wytrzymują trzęsienie ziemi i powodzie znacznie większe niż maksymalnie możliwe. Te analizy bezpieczeństwa były weryfikowane przez niezależnych ekspertów z różnych krajów, mających ogromne doświadczenie w dziedzinie bezpieczeństwa jądrowego i mających świeżo w pamięci skutki katastrofy naturalnej w Japonii.
Dozór jądrowy Belgii wydał oświadczenie , stwierdzające, że reaktory belgijskie są bezpieczne.
W tej sytuacji rozdawanie tabletek jodowych wśród całej ludności Belgii należy traktować jako skutek nacisku politycznego ze strony Niemiec, zwalczających energetykę jądrową oraz wyrazu wewnętrznych rozgrywek politycznych różnych partii belgijskich, a nie jako efekt rzeczywistego zagrożenia.
Warto tu przypomnieć, że w Stanach Zjednoczonych, gdzie działa najbardziej na świecie kompetentny urząd dozoru jądrowego (Nuclear Regulatory Commission) nie rozdaje się pastylek jodowych i nie wymienia się gotowości do rozdawania jodu stabilnego jako elementu przygotowania do akcji interwencyjnych na wypadek awarii reaktorów PWR lub BWR. Dowodem tego są wytyczne wydane przez amerykański dozór jądrowy. Do rozdawania pastylki jodu stabilnego nawołują wprawdzie autorzy blogów w internecie, piszący o skutkach Czarnobyla, ale są to pracownicy firm produkujących właśnie… tabletki jodowe (np. firmy Anbex).
Z własnego doświadczenia mogę dodać, że gdy w 1998 roku podczas mojej pracy w Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej w Wiedniu władze austriackie pytały rodziców o zgodę na wydawanie tabletek jodu dzieciom w związku z postulowanym przez partie „zielone” zagrożeniem od awarii w elektrowniach jądrowych na Słowacji w Czechach, odmówiłem stanowczo i napisałem list protestacyjny do władz austriackich. Mój syn miał wtedy 13 lat i był w szkole w Wiedniu. Tak więc moje zdanie na temat „zagrożenia” wskutek wydzielania jodu po awarii wodnego reaktora ciśnieniowego nie jest tylko sądem abstrakcyjnym – przeciwnie, było poparte osobistym doświadczeniem.