icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Sumera: Trudne czasy branży łupkowej w USA

KOMENTARZ

Sebastian Sumera

makler rynków giełdowych, Klub Jagielloński

Kontynuacja spadków cen ropy naftowej, które znajdują się już poniżej poziomów z czasów ostatniego kryzysu finansowego z 2008 r., spowodowała nasilenie obaw dotyczących kondycji sektora wydobywczego w USA oraz konsekwencji jego problemów dla kredytujących go instytucji finansowych oraz całej gospodarki amerykańskiej. W polskiej rzeczywistości medialnej ten temat nie jest jeszcze mocno akcentowany, dlatego warto poświęcić temu zagadnieniu chwilę uwagi.

Branża łupkowa w Stanach Zjednoczonych rozpoczęła swój dynamiczny rozwój w latach 2010 – 2011. O skali tego zjawiska najlepiej świadczy wzrost dziennej produkcji ropy ze źródeł niekonwencjonalnych. O ile w roku 2011 dzienne wydobycie nie przekraczało 2 mln baryłek, o tyle w ubiegłym roku wynosiło ponad 5 mln baryłek dziennie, co odpowiadało niemal połowie całego wydobycia w USA. Równie imponująco wygląda wzrost liczby aktywnych wiertni, których wykorzystanie w latach 2011-2014 oscylowało w przedziale 1000 – 1300, podczas gdy w 2009 r. było to jedynie 400. Tak dynamiczny rozwój branży spowodował również istotny wzrost zatrudnienia, zarówno w samym sektorze poszukiwawczo-wydobywczym jak i branżach kooperujących z nim. Niestety globalne zmiany zachodzące na rynku ropy naftowej powodują, iż „rewolucja łupkowa” traci swoją dynamikę, a nad firmami z branży gromadzą się coraz ciemniejsze chmury.

Głównym motorem wzrostu dla firm poszukujących i wydobywających ropę łupkową było i nadal jest finansowanie dłużne, przy mniejszym wykorzystaniu emisji akcji. Banki chętnie udzielały nowych kredytów korzystając z programów luzowania ilościowego prowadzonych przez najważniejsze banki centralne oraz polityki „zerowych” stóp procentowych, a także mając na uwadze odbijające od dna ceny ropy naftowej. Przy łatwym dostępie do środków finansowych powstało wiele nowych firm, które działały tylko w jednym obszarze – poszukiwania i wydobycia ropy naftowej, co w obecnej sytuacji jest ich największym problemem. To właśnie ta część branży stanowi największe zagrożenie dla całego sektora, gdyż globalne koncerny paliwowe, czy też multienergetyczne, mają zdecydowanie większą zdolność do kompensacji strat, jakie przynosi jeden obszar ich działalności, innymi, które w danym momencie pozostają dochodowe. Spółki o małej i średniej kapitalizacji przeznaczają obecnie blisko 90% swoich przepływów finansowych z działalności operacyjnej na spłatę dotychczas zaciągniętych długów. Niestety wyczerpują się również możliwości refinansowania, a kolejne rewizje umów kredytowych kończą się redukcjami limitów zadłużenia, które na skutek rosnącego ryzyka niewypłacalności jest zaciągane po wyższym koszcie (niemal dwukrotnie wyższym w stosunku do średniej dla wysokooprocentowanych obligacji korporacyjnych). Taka sytuacja rodzi kolejne konsekwencje w postaci cięć wydatków inwestycyjnych,  a w przeciwieństwie do wydobycia konwencjonalnego, wydobycie ropy z łupków cechuje szybki spadek produktywności odwiertów, przez co brak nowych przekłada się z kilkumiesięcznym opóźnieniem na istotny spadek wydobycia. Według danych EIA 2015 r. przyniósł 35% spadek inwestycji w sektorze wydobywczym (drugi największy spadek od 1948 r.), w którym największy udział ma wydobycie ropy naftowej. Również wspomniane uprzednio wykorzystanie instalacji wiertniczych zanotowało potężny tąpnięcie o blisko 70% i obecnie znajduje się na poziomie z roku 2009. Powyższe dane pokazują z jak trudną sytuacją mamy do czynienia, a gdy dodamy do tego niesprzyjające warunki w postaci wciąż rosnących zapasów ropy (historyczne maksimum USA ze stycznia wyniosło 503 mln baryłek), mizerny wzrost gospodarki amerykańskiej i światowej, rosnącą efektywność energetyczną wpływającą bezpośrednio na niższe zużycie energii i jej nośników, czy też walkę o utrzymanie udziałów w rynku przez największych eksporterów surowca, do których po zniesieniu sankcji dołącza Iran, obawy o kondycję branży łupkowej w USA są jeszcze bardziej zasadne.

Podmiotami bezpośrednio zainteresowanymi sytuacją w amerykańskim sektorze wydobywczym są ich wierzyciele, czyli głównie banki. Po stronie pożyczkodawców również mamy zróżnicowaną sytuację. Dla dużych banków ekspozycja na branżę łupkową jest stosunkowo niewielką częścią portfela udzielonych kredytów (poniżej 3%) i ewentualne problemy związane z ich spłatą nie powinny zagrozić ich stabilności. Gorzej na tym polu rysuje się sytuacja mniejszych banków, które mocno kredytowały szczególnie małe i średnie przedsiębiorstwa będące obecnie w najtrudniejszej sytuacji. Pozytywnie należy ocenić sam fakt zawiązywania rezerw na zagrożone kredyty przez instytucje finansowe w USA, choć ich wielkość wydaje się odstawać od realiów rynkowych (odpisy poniżej 1% wartości udzielonych kredytów).

Powagę sytuacji dostrzega również FED, o czym świadczą pogłoski, iż na nieoficjalnych spotkaniach jego przedstawiciele dają bankom zielone światło dla dalszego refinansowania firm z branży łupkowej, o czym donosił w zeszłym tygodniu portal zerohedge.com. Oczywiście są to informacje niepotwierdzone, ale mając na uwadze jesienne wybory prezydenckie w USA można wnioskować, iż jest to chęć kupowania czasu i zamiatania problemu pod dywan, aby nie wypłynął on w trakcie kampanii wyborczej. Warto obserwować dalszy rozwój sytuacji, gdyż w kwietniu przypada kolejna ocena wiarygodności kredytowej kredytobiorców, a przy obecnych cenach ropy naftowej można spodziewać się cieć limitów zadłużenia o kolejne 15-20%.

Źródłem poprzedniego kryzysu finansowego były kredyty hipoteczne oraz instrumenty finansowe z nimi powiązane, a w początkowej fazie dotyczył on mniejszych banków o zasięgu regionalnym. Czy tym razem sytuacja ma szanse się powtórzyć? Ze względu na znacznie mniejszą skalę zjawiska powtórka takiego scenariusza jest wątpliwa, chyba że nałożą się na to inne problemy współczesnego świata finansów, jak choćby sytuacja na rynkach akcji i obligacji (głównie skarbowych), czy kondycja chińskiej gospodarki. Scenariuszem bazowym jest jednak moim zdaniem konsolidacja sektora poprzez przejęcia zadłużonych podmiotów przy restrukturyzacji ich długów, co wydaje się być rozwiązaniem mniej kosztownym od niekontrolowanej fali bankructw. Ratunkiem dla firm z branży łupkowej jest powrót cen ropy naftowej w okolice 70-80 USD/bbl, co wydaje się mało prawdopodobne, ale jednak nie niemożliwe.

KOMENTARZ

Sebastian Sumera

makler rynków giełdowych, Klub Jagielloński

Kontynuacja spadków cen ropy naftowej, które znajdują się już poniżej poziomów z czasów ostatniego kryzysu finansowego z 2008 r., spowodowała nasilenie obaw dotyczących kondycji sektora wydobywczego w USA oraz konsekwencji jego problemów dla kredytujących go instytucji finansowych oraz całej gospodarki amerykańskiej. W polskiej rzeczywistości medialnej ten temat nie jest jeszcze mocno akcentowany, dlatego warto poświęcić temu zagadnieniu chwilę uwagi.

Branża łupkowa w Stanach Zjednoczonych rozpoczęła swój dynamiczny rozwój w latach 2010 – 2011. O skali tego zjawiska najlepiej świadczy wzrost dziennej produkcji ropy ze źródeł niekonwencjonalnych. O ile w roku 2011 dzienne wydobycie nie przekraczało 2 mln baryłek, o tyle w ubiegłym roku wynosiło ponad 5 mln baryłek dziennie, co odpowiadało niemal połowie całego wydobycia w USA. Równie imponująco wygląda wzrost liczby aktywnych wiertni, których wykorzystanie w latach 2011-2014 oscylowało w przedziale 1000 – 1300, podczas gdy w 2009 r. było to jedynie 400. Tak dynamiczny rozwój branży spowodował również istotny wzrost zatrudnienia, zarówno w samym sektorze poszukiwawczo-wydobywczym jak i branżach kooperujących z nim. Niestety globalne zmiany zachodzące na rynku ropy naftowej powodują, iż „rewolucja łupkowa” traci swoją dynamikę, a nad firmami z branży gromadzą się coraz ciemniejsze chmury.

Głównym motorem wzrostu dla firm poszukujących i wydobywających ropę łupkową było i nadal jest finansowanie dłużne, przy mniejszym wykorzystaniu emisji akcji. Banki chętnie udzielały nowych kredytów korzystając z programów luzowania ilościowego prowadzonych przez najważniejsze banki centralne oraz polityki „zerowych” stóp procentowych, a także mając na uwadze odbijające od dna ceny ropy naftowej. Przy łatwym dostępie do środków finansowych powstało wiele nowych firm, które działały tylko w jednym obszarze – poszukiwania i wydobycia ropy naftowej, co w obecnej sytuacji jest ich największym problemem. To właśnie ta część branży stanowi największe zagrożenie dla całego sektora, gdyż globalne koncerny paliwowe, czy też multienergetyczne, mają zdecydowanie większą zdolność do kompensacji strat, jakie przynosi jeden obszar ich działalności, innymi, które w danym momencie pozostają dochodowe. Spółki o małej i średniej kapitalizacji przeznaczają obecnie blisko 90% swoich przepływów finansowych z działalności operacyjnej na spłatę dotychczas zaciągniętych długów. Niestety wyczerpują się również możliwości refinansowania, a kolejne rewizje umów kredytowych kończą się redukcjami limitów zadłużenia, które na skutek rosnącego ryzyka niewypłacalności jest zaciągane po wyższym koszcie (niemal dwukrotnie wyższym w stosunku do średniej dla wysokooprocentowanych obligacji korporacyjnych). Taka sytuacja rodzi kolejne konsekwencje w postaci cięć wydatków inwestycyjnych,  a w przeciwieństwie do wydobycia konwencjonalnego, wydobycie ropy z łupków cechuje szybki spadek produktywności odwiertów, przez co brak nowych przekłada się z kilkumiesięcznym opóźnieniem na istotny spadek wydobycia. Według danych EIA 2015 r. przyniósł 35% spadek inwestycji w sektorze wydobywczym (drugi największy spadek od 1948 r.), w którym największy udział ma wydobycie ropy naftowej. Również wspomniane uprzednio wykorzystanie instalacji wiertniczych zanotowało potężny tąpnięcie o blisko 70% i obecnie znajduje się na poziomie z roku 2009. Powyższe dane pokazują z jak trudną sytuacją mamy do czynienia, a gdy dodamy do tego niesprzyjające warunki w postaci wciąż rosnących zapasów ropy (historyczne maksimum USA ze stycznia wyniosło 503 mln baryłek), mizerny wzrost gospodarki amerykańskiej i światowej, rosnącą efektywność energetyczną wpływającą bezpośrednio na niższe zużycie energii i jej nośników, czy też walkę o utrzymanie udziałów w rynku przez największych eksporterów surowca, do których po zniesieniu sankcji dołącza Iran, obawy o kondycję branży łupkowej w USA są jeszcze bardziej zasadne.

Podmiotami bezpośrednio zainteresowanymi sytuacją w amerykańskim sektorze wydobywczym są ich wierzyciele, czyli głównie banki. Po stronie pożyczkodawców również mamy zróżnicowaną sytuację. Dla dużych banków ekspozycja na branżę łupkową jest stosunkowo niewielką częścią portfela udzielonych kredytów (poniżej 3%) i ewentualne problemy związane z ich spłatą nie powinny zagrozić ich stabilności. Gorzej na tym polu rysuje się sytuacja mniejszych banków, które mocno kredytowały szczególnie małe i średnie przedsiębiorstwa będące obecnie w najtrudniejszej sytuacji. Pozytywnie należy ocenić sam fakt zawiązywania rezerw na zagrożone kredyty przez instytucje finansowe w USA, choć ich wielkość wydaje się odstawać od realiów rynkowych (odpisy poniżej 1% wartości udzielonych kredytów).

Powagę sytuacji dostrzega również FED, o czym świadczą pogłoski, iż na nieoficjalnych spotkaniach jego przedstawiciele dają bankom zielone światło dla dalszego refinansowania firm z branży łupkowej, o czym donosił w zeszłym tygodniu portal zerohedge.com. Oczywiście są to informacje niepotwierdzone, ale mając na uwadze jesienne wybory prezydenckie w USA można wnioskować, iż jest to chęć kupowania czasu i zamiatania problemu pod dywan, aby nie wypłynął on w trakcie kampanii wyborczej. Warto obserwować dalszy rozwój sytuacji, gdyż w kwietniu przypada kolejna ocena wiarygodności kredytowej kredytobiorców, a przy obecnych cenach ropy naftowej można spodziewać się cieć limitów zadłużenia o kolejne 15-20%.

Źródłem poprzedniego kryzysu finansowego były kredyty hipoteczne oraz instrumenty finansowe z nimi powiązane, a w początkowej fazie dotyczył on mniejszych banków o zasięgu regionalnym. Czy tym razem sytuacja ma szanse się powtórzyć? Ze względu na znacznie mniejszą skalę zjawiska powtórka takiego scenariusza jest wątpliwa, chyba że nałożą się na to inne problemy współczesnego świata finansów, jak choćby sytuacja na rynkach akcji i obligacji (głównie skarbowych), czy kondycja chińskiej gospodarki. Scenariuszem bazowym jest jednak moim zdaniem konsolidacja sektora poprzez przejęcia zadłużonych podmiotów przy restrukturyzacji ich długów, co wydaje się być rozwiązaniem mniej kosztownym od niekontrolowanej fali bankructw. Ratunkiem dla firm z branży łupkowej jest powrót cen ropy naftowej w okolice 70-80 USD/bbl, co wydaje się mało prawdopodobne, ale jednak nie niemożliwe.

Najnowsze artykuły