Od kilku lat susze regularnie nawiedzają Polskę. W tym roku sytuacja jest jednak znacznie poważniejsza, a odpowiada za nią cały szereg zdarzeń – pisze Bartosz Sobik ze Studenckiego Koła Naukowego Energetyki SGH, partnera BiznesAlert.pl.
Sytuacja hydrologiczna
Najcieplejsza zima w historii prowadzenia pomiarów w Polsce, w połączeniu z niewielkimi ilościami opadów (na przeważającym obszarze kraju była to bezśnieżna zima) stworzyły znakomite warunki do rozwoju suszy. Jednak najistotniejsze były śladowe ilości opadów w marcu i kwietniu. W połączeniu z rekordowym nasłonecznieniem w marcu i nieustannym utrzymywaniem się wyżów nad Polską, wszystkie te czynniki doprowadziły do tego, że na wiosnę sytuacja hydrologiczna stała się bardzo trudna. Mimo iż zwykle na okres wiosenny przypadają nieco większe ilości opadów niż w zimie, w niektórych miejscach Polski deszcz nie padał od tygodni. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Zagrożenie pożarowe w większości lasów Polski zostało określone jako bardzo duże, a katastrofalny w skutkach pożar wybuchł na przyrodniczo bezcennym terenie Biebrzańskiego Parku Narodowego.
Susza suszy nierówna
Potoczna nazwa suszy kryje za sobą jednak więcej terminów, które precyzują sytuację niedoboru wody w środowisku. Występowanie znacznego niedoboru opadów względem średniej wieloletniej prowadzi do wystąpienia suszy meteorologicznej. Jest to pierwszy etap rozwoju zjawiska suszy. W dalszej kolejności prowadzi ono do wystąpienia suszy rolniczej, gdy ilość opadów w danym okresie jest mniejsza od zapotrzebowania roślin. Ten typ suszy objawia się także w postaci spadku wilgotności gleby. Na poniższym rysunku został przedstawiony wskaźnik wilgotności gleby pod koniec kwietnia 2020 roku w warstwie 0-7 cm. Wyniki są jednoznaczne: sytuacja w prawie całym kraju jest fatalna. Na przeważającym obszarze kraju wilgotność spadłą poniżej 30 procent co oznacza istnienie niedoboru wody w strefie korzeniowej roślin. Co więcej, istnieją duże rejony, gdzie wilgotność spadła poniżej 10 procent.
Kolejnymi etapami rozwoju suszy jest susza hydrologiczna, która powoduje, że przepływ wody w rzekach jak i poziom wody spada poniżej średnich wieloletnich. Już teraz zarówno przepływ jak i poziom wód w najważniejszych polskich rzekach jest alarmująco niski. Szczególnie poważna sytuacja panuje w dorzeczu Odry. Podobnie trudna sytuacja występuje też w dorzeczu najdłuższej rzeki w Polsce. 25 kwietnia na Wiśle w Warszawie zanotowano jedynie 54 cm. Taki wynik w kwietniu jest bezprecedensowy i każe zadawać pytanie o sytuację w lecie gdy nadejdą fale upałów. Do tej pory najniższy poziom wody na Wiśle w Warszawie zanotowano w sierpniu 2015 roku, gdy susza i fale upałów uderzyły w energetykę i całą gospodarkę. Wyniósł on wówczas jedynie 26 cm. Do poziomu z sierpnia 2015 roku już niewiele brakuje.
Ostatnim etapem rozwoju suszy jest susza hydrogeologiczna, która objawia się spadkiem poziomu wód gruntowych, z którym już teraz mamy do czynienia. Wpływa on bardzo negatywnie na stosunki wodne w obszarze wód podziemnych.
Pesymistyczne prognozy
Jeśli sytuacja nie ulegnie diametralnej poprawie – a do tego byłyby konieczne długotrwałe deszcze – wiele wskazuje na to, że ten rekord może być pobity znacznie wcześniej niż w sierpniu, gdyż w przypadku dalszego utrzymywania się takich warunków meteorologicznych, w ciągu doby na Wiśle w Warszawie ubywa średnio 1,5 cm wody.Występowanie takiego trendu może świadczyć o tym, że jeszcze przed nadejściem lata sytuacja hydrologiczna w kraju będzie katastrofalna, a Polska będzie musiała radzić sobie z dwoma kryzysami na raz: koronawirusem i suszą. Póki co w prognozach długoterminowych nie widać końca suszy, gdyż pojedyncze, przelotne opady nie są w stanie nadrobić niedoboru wody z ostatnich tygodni i miesięcy.
Susza a gospodarka i energetyka
Susza takich rozmiarów jaka właśnie zagraża Polsce może mocniej uderzyć w gospodarkę niż w ubiegłych latach. Przede wszystkim należy liczyć się ze wzrostami cen żywności (w szczególności warzyw i owoców), gdyż w związku z suszą zbiory mogą okazać się znacznie mniejsze, a koszty produkcji z uwagi na konieczność nawadniania rosną. Otwartym wydaje się być pytanie czy wzrost cen żywności przełoży się na inflację, gdyż kryzys spowodowany epidemią spowolnił ją do tego stopnia, że istnieje ryzyko pojawienia się deflacji. Niedobór wody w środowisku i niewystarczająca retencja to także ryzyko ograniczenia dostaw wody do gospodarstw domowych – już teraz mówi się o ograniczeniu używania wody do podlewania roślin i trawników na posesjach. A sytuacja może w dalszym ciągu się pogarszać. Przeciwdziałanie skutkom suszy to też koszty, które liczone są w setkach milionach złotych i obciążą już i tak nadszarpnięty epidemią budżet państwa.
Susza oznacza także wyzwania stojące przed energetyką. Niski stan wód i zmniejszony przepływ odbiją się na produkcji energii elektrycznej z hydroelektrowni i konwencjonalnych bloków węglowych chłodzonych wodą z rzek i jezior. Choć na ten moment nie istnieje zagrożenie wystąpienia problemów z wytwarzaniem, należy mieć na uwadze, że może ono wystąpić wraz z pojawieniem się pierwszych fal upałów, jeśli sytuacja hydrologiczna nie ulegnie poprawie. W ostatnich latach coraz częściej praca systemu elektroenergetycznego w upalne lata była utrudniona przez panujące warunki meteorologiczne. Utrzymująca się wyżowa pogoda w połączeniu z upałami, suszą i brakiem wiatru stanowią w dalszym ciągu wyzwanie dla energetyki, mimo iż liczne inwestycje w fotowoltaikę mogą poprawić sytuację w lecie. Jednak tegoroczna susza może uderzyć w energetykę znacznie bardziej niż dotąd. Sytuacja hydrologiczna na wiosnę zbliża się do tej z sierpnia 2015 roku, a lato dopiero przed nami. Paradoksalnie jednak z pomocą może przyjść kryzys wywołany koronawirusem – zmniejszone zapotrzebowanie na energię elektryczna, przynajmniej na jakiś czas, może uchronić przed problemami z jego pokryciem i może zapobiec powtórce z sierpnia 2015 roku.
Klimat w ostatnich latach sprzyja suszom
Społeczeństwo oswoiło się z pojęciem „suszy”, gdyż pojawia się ona coraz częściej, a w powszechnej opinii nie niesie ona za sobą żadnych poważniejszych zagrożeń, z wyjątkiem problemów z uprawami roślin czy trudności w pielęgnowaniu roślin w ogródku. Sytuacja jest jednak zgoła odmienna. Obszar Polski jest narażony na stepowienie dzięki coraz częściej pojawiającym się suszom, falom upałów i deficytowi opadów. Niewielka retencja i brak efektywnych działań w związku z gospodarowaniem wodą naraża Polskę na niedostatek wody pitnej w przyszłości.
Ostatnie lata według klasyfikacji IMGW w większości były cieplejsze niż zwykle. W latach 2014-2019 aż cztery lata zostały zaklasyfikowane jako ekstremalnie ciepłe, a poważne susze zaczynają powoli stawać się normą. Wpisuje się to w ogólnoeuropejską tendencję ostatnich lat do występowania ekstremalnych temperatur i licznych anomalii meteorologicznych.
Otwartym pozostaje więc pytanie, szczególnie w kontekście ostatnich spadków cen ropy, czy za niedługo nie będziemy świadkami sytuacji, w której za wodę pitną będziemy musieli płacić więcej niż za ropę naftową?