icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Świrski: Internet rzeczy czyli zmiana sposobu handlu

KOMENTARZ

prof. nzw. dr hab. inż. Konrad Świrski

Politechnika Warszawska, Transition Technologies

W historii ludzkości pełno jest wynalazków, które w procesie koncepcji i tworzenia miały spełniać jedną funkcjonalność, a finalnie służą do czegoś zupełnie innego. Zegar, który miał dać możliwość opanowania czasu, tak naprawdę opanował i zniewolił człowieka kierując go w stronę dobrze odmierzonych dniówek w pracy. Telewizja, która miała mieć formę edukacyjną i poznawczą, zmieniła nas w bezwolnych konsumentów kolorowych reklam. Internet, który miał zintensyfikować kontakty naukowców i badaczy, dał w swojej rozwiniętej formie możliwość nieskrępowanych randek i szukania swoich upodobań seksualnych. Tak będzie też i teraz z pojęciem Internet of Things. Przez nowy trend Internetu rzeczy nasze życie już niedługo będzie zupełnie inne.

Moja definicja Internet of Things.

Czym tak naprawdę jest Internet of Things (IoT), nikt dokładnie nie wie i w tym paradoksalnie jest siła i sukces tego pojęcia. Można by sobie wyobrazić, pojemny, marketingowy worek, do którego wrzuca się wszystko związane z wyposażaniem przedmiotów codziennego użytku w zaawansowane części elektroniczne, które następnie komunikują się z jakimś centralnym systemem informatycznym. Mamy wiec ten Internet w samochodach, traktorach, samolotach i czołgach, ale i prozaicznie w nowych kaskach, nartach, lodówkach i sokowirówkach. Kolejną grupą należącą do IoT są tzw. wearables – „elektroniczna” odzież- kurtki, koszulki, opaski, a za chwile również internetowe i skomunikowane gacie. To wszystko daje możliwość śledzenia naszego piekarnika czy lodówki na bieżąco, a także monitorowania stopnia zapocenia bielizny czy rosnącego poziomu nieświeżego zapachu skarpetek. Poza wielkimi możliwościami prognozowania zużycia, kontroli sprawności czy też uważanym za szczytowe osiągnięcie IoT – automatycznym zakupom mleka do lodówki, uważam, że za chwilę zmieni się nasz sposób kupowania i generalnie używania przedmiotów które nas otaczają.

Nowe sposoby kupowania i używania.

Do tej pory przyzwyczajeni byliśmy do kupowania czegoś na własność. Kupowaliśmy za gotówkę lub na raty samochód lub lodówkę, a następnie jeździliśmy lub chłodziliśmy jedzenie, aż do zepsucia urządzenia lub znudzenia się danym przedmiotem. Potem wyrzucaliśmy lub odsprzedawaliśmy dalej ten używany sprzęt, jednak do tej pory zawsze używaliśmy czegoś, czego byliśmy właścicielem. I tutaj pojawia się fundamentalne pytanie- Właściwie po co to wszystko? Czy nie lepiej po prostu użyczać coś i płacić za użyczenie tego? Przecież można wyobrazić sobie, że jeździmy wspaniałym, czerwonym Ferrari i płacimy tylko za czas wykorzystania. Używamy lodówki, telewizora, sokowirówki i zegarka (dlaczego nie Rolex?:) ), ale płacimy tylko miesięczne opłaty zgodnie z wykorzystaniem. Już nie musimy wykładać tysięcy złotych na nasz wymarzony samochód lub zaciskać kolejne pętle kredytu – tylko małe, drobne opłaty, ale co miesiąc lub co tydzień. Rodzaj leasingu na wszystko albo takiej raty za użyczenie. Uważam, że ten model nie jest aż tak bardzo odległy, wystarczy bowiem zaawansowany Internet of Things. IoT daje producentom możliwość totalnej kontroli wyprodukowanych urządzeń. To dzieje się już w segmencie samochodów klasy premium, ale może być szybko rozciągnięte na wszystkie obszary dostępne dla konsumentów – czujniki w ekspresie do kawy i w telewizorze, które raportują do producenta gdzie znajduje się dane urządzenie, jaki jest jego stan i jakie jest jego wykorzystanie. Teraz już tylko inteligentna umowa i płatność w comiesięcznej fakturze – za rzeczywiście wykorzystany czas pracy. W sumie jest to rozsądne – dlaczego mamy płacić za oglądanie telewizji jak jesteśmy na wczasach lub za samochód jeśli mamy złamaną nogę. Producenci mają pełną kontrolę nad użytkownikiem i też są zadowoleni – płatności wpływają co miesiąc, a jak ktoś nie płaci to można mu zdalnie odłączyć i wysłać specjalizowany zespół, żeby odebrał sprzęt. Nowy model może rozprzestrzenić się szybko i być równie innowacyjny jak Uber wobec taksówek. W końcu jest to też zgodne z nowym modelem życia – mieć wszystko od razu i niekoniecznie na własność, byle było tylko widać, że jest moje.

Tylko trochę jakoś mentalnie mi szkoda, że już niedługo nie będę mógł być właścicielem pralki, albo znajdę się w małej grupie oldschoolowych konsumentów, nierozumiejących nowych dobrodziejstw Internetu Rzeczy.

KOMENTARZ

prof. nzw. dr hab. inż. Konrad Świrski

Politechnika Warszawska, Transition Technologies

W historii ludzkości pełno jest wynalazków, które w procesie koncepcji i tworzenia miały spełniać jedną funkcjonalność, a finalnie służą do czegoś zupełnie innego. Zegar, który miał dać możliwość opanowania czasu, tak naprawdę opanował i zniewolił człowieka kierując go w stronę dobrze odmierzonych dniówek w pracy. Telewizja, która miała mieć formę edukacyjną i poznawczą, zmieniła nas w bezwolnych konsumentów kolorowych reklam. Internet, który miał zintensyfikować kontakty naukowców i badaczy, dał w swojej rozwiniętej formie możliwość nieskrępowanych randek i szukania swoich upodobań seksualnych. Tak będzie też i teraz z pojęciem Internet of Things. Przez nowy trend Internetu rzeczy nasze życie już niedługo będzie zupełnie inne.

Moja definicja Internet of Things.

Czym tak naprawdę jest Internet of Things (IoT), nikt dokładnie nie wie i w tym paradoksalnie jest siła i sukces tego pojęcia. Można by sobie wyobrazić, pojemny, marketingowy worek, do którego wrzuca się wszystko związane z wyposażaniem przedmiotów codziennego użytku w zaawansowane części elektroniczne, które następnie komunikują się z jakimś centralnym systemem informatycznym. Mamy wiec ten Internet w samochodach, traktorach, samolotach i czołgach, ale i prozaicznie w nowych kaskach, nartach, lodówkach i sokowirówkach. Kolejną grupą należącą do IoT są tzw. wearables – „elektroniczna” odzież- kurtki, koszulki, opaski, a za chwile również internetowe i skomunikowane gacie. To wszystko daje możliwość śledzenia naszego piekarnika czy lodówki na bieżąco, a także monitorowania stopnia zapocenia bielizny czy rosnącego poziomu nieświeżego zapachu skarpetek. Poza wielkimi możliwościami prognozowania zużycia, kontroli sprawności czy też uważanym za szczytowe osiągnięcie IoT – automatycznym zakupom mleka do lodówki, uważam, że za chwilę zmieni się nasz sposób kupowania i generalnie używania przedmiotów które nas otaczają.

Nowe sposoby kupowania i używania.

Do tej pory przyzwyczajeni byliśmy do kupowania czegoś na własność. Kupowaliśmy za gotówkę lub na raty samochód lub lodówkę, a następnie jeździliśmy lub chłodziliśmy jedzenie, aż do zepsucia urządzenia lub znudzenia się danym przedmiotem. Potem wyrzucaliśmy lub odsprzedawaliśmy dalej ten używany sprzęt, jednak do tej pory zawsze używaliśmy czegoś, czego byliśmy właścicielem. I tutaj pojawia się fundamentalne pytanie- Właściwie po co to wszystko? Czy nie lepiej po prostu użyczać coś i płacić za użyczenie tego? Przecież można wyobrazić sobie, że jeździmy wspaniałym, czerwonym Ferrari i płacimy tylko za czas wykorzystania. Używamy lodówki, telewizora, sokowirówki i zegarka (dlaczego nie Rolex?:) ), ale płacimy tylko miesięczne opłaty zgodnie z wykorzystaniem. Już nie musimy wykładać tysięcy złotych na nasz wymarzony samochód lub zaciskać kolejne pętle kredytu – tylko małe, drobne opłaty, ale co miesiąc lub co tydzień. Rodzaj leasingu na wszystko albo takiej raty za użyczenie. Uważam, że ten model nie jest aż tak bardzo odległy, wystarczy bowiem zaawansowany Internet of Things. IoT daje producentom możliwość totalnej kontroli wyprodukowanych urządzeń. To dzieje się już w segmencie samochodów klasy premium, ale może być szybko rozciągnięte na wszystkie obszary dostępne dla konsumentów – czujniki w ekspresie do kawy i w telewizorze, które raportują do producenta gdzie znajduje się dane urządzenie, jaki jest jego stan i jakie jest jego wykorzystanie. Teraz już tylko inteligentna umowa i płatność w comiesięcznej fakturze – za rzeczywiście wykorzystany czas pracy. W sumie jest to rozsądne – dlaczego mamy płacić za oglądanie telewizji jak jesteśmy na wczasach lub za samochód jeśli mamy złamaną nogę. Producenci mają pełną kontrolę nad użytkownikiem i też są zadowoleni – płatności wpływają co miesiąc, a jak ktoś nie płaci to można mu zdalnie odłączyć i wysłać specjalizowany zespół, żeby odebrał sprzęt. Nowy model może rozprzestrzenić się szybko i być równie innowacyjny jak Uber wobec taksówek. W końcu jest to też zgodne z nowym modelem życia – mieć wszystko od razu i niekoniecznie na własność, byle było tylko widać, że jest moje.

Tylko trochę jakoś mentalnie mi szkoda, że już niedługo nie będę mógł być właścicielem pralki, albo znajdę się w małej grupie oldschoolowych konsumentów, nierozumiejących nowych dobrodziejstw Internetu Rzeczy.

Najnowsze artykuły