Prezes Siemensa Roland Busch nie zostawia suchej nitki na warunkach prowadzenia biznesu w Niemczech. Gdyby to od niego zależało, w dzisiejszych czasach założyłby koncern technologiczny w USA. Gorzkie słowa prawdy padły podczas szczytu gospodarczego Sueddeutsche Zeitung w Berlinie, gdzie Busch stwierdził, że regulacje narzucane przez Brukselę sprawiają, że wszystko dzieje się „zdecydowanie zbyt wolno”.
Busch zaznaczył, że koncern wciąż „masowo inwestuje”, ale jednocześnie ostrzegł, że „robi się to coraz trudniejsze”. Z dwóch miliardów euro inwestycji kapitałowych w ostatnich latach aż miliard przypadł na Niemcy — co, jak dodał, nie może być traktowane jako rzecz oczywista na przyszłość.
Największe obawy dotyczą regulacji w obszarze sztucznej inteligencji.
Z około miliarda euro inwestycji Siemensa w AI „lwia część trafia do Stanów Zjednoczonych, a częściowo również do Chin”. Powód? Busch mówi wprost: „Potrzebuję szybkości, z jaką te technologie mogę wprowadzać na rynek”.
Fatalne dane o konkurencyjności niemieckich firm
Obawy szefa Siemensa potwierdzają najnowsze dane monachijskiego instytutu badań gospodarczych ifo. Wynika z nich, że konkurencyjność niemieckiego przemysłu osiągnęła historyczne dno. W październiku aż 36,6 proc. badanych firm przyznało, że ich pozycja konkurencyjna wobec krajów spoza Unii Europejskiej spadła – to najwyższy odsetek od początku prowadzenia badań, czyli od 31 lat. Jeszcze w lipcu odsetek ten wynosił 24,7 proc.
Również w porównaniu z państwami UE sytuacja uległa pogorszeniu: aż 21,5 proc. firm wskazuje dziś na spadek swojej konkurencyjności względem europejskich rywali (w lipcu – 12 proc.).
„Konkurencyjność niemieckiego przemysłu znajduje się na nowym, historycznym dnie” – przyznał Klaus Wohlrabe, dyrektor ds. badań instytutu ifo. „To dowód, jak głęboko w strukturę gospodarki wrosły problemy, o których od dawna mówimy”.
Najgorzej sytuacja wygląda w branżach energochłonnych: w przemyśle chemicznym ponad połowa firm mówi o spadku konkurencyjności, w sektorze elektronicznym i optycznym – 47 proc., a w maszynowym – 40 proc. „Bez głębokich reform Niemcy będą się dalej cofać na tle międzynarodowej konkurencji” – ostrzega Wohlrabe.
Pesymizm z historycznym rekordem
Minister gospodarki Katharina Reiche (CDU) przyznała, że „sytuacja jest poważna” i wezwała do wprowadzenia szerokiego programu reform pod nazwą Agenda 2030, mającego przywrócić Niemcom atrakcyjność inwestycyjną.
Tymczasem Instytut Gospodarki Niemieckiej (IW) w Kolonii potwierdza: pesymizm wśród przedsiębiorców osiągnął historyczny rekord. Jak informowaliśmy w Biznes Alercie ponad jedna trzecia firm (36 proc.) planuje redukcję zatrudnienia w 2026 roku, a tylko 18 proc. zamierza zwiększyć etaty. Najtrudniejsza sytuacja dotyczy przemysłu – zwolnienia rozważa aż 41 proc. przedsiębiorstw produkcyjnych, a nowe miejsca pracy planuje stworzyć zaledwie co siódme.
W zakresie inwestycji dane również są alarmujące: tylko 23 proc. firm planuje ich wzrost, podczas gdy 33 proc. zamierza je ograniczyć. „Zamiast odrodzenia mamy falę zwolnień. Firmy są pod potężną presją geopolityczną” – komentował ekspert IW Michael Groemling. Dodaje jednak, że winne są nie tylko czynniki zewnętrzne, ale też błędy popełnione wewnątrz kraju: „Wysokie koszty energii, nadmiar biurokracji i rozbuchany system socjalny dławią konkurencyjność”.
Efekt wieloletnich zaniedbań
Ekonomista IW Juergen Matthes idzie dalej, mówiąc wprost, że obecny kryzys to „żniwo decyzji podejmowanych przez lata przez niemieckie koncerny i polityków”. Zwraca uwagę, że ograniczenia eksportowe Pekinu dotyczące pierwiastków ziem rzadkich uderzają w Niemcy z ogromną siłą. „To skandal, którego nie powinniśmy tolerować – gdybyśmy nie byli tak podatni na szantaż” – mówił Matthes w rozmowie z n-tv, podkreślając, że chiński monopol był oczywisty od lat.
Jego zdaniem firmy miały wystarczająco dużo czasu, by się przygotować, zwłaszcza po agresji Rosji na Ukrainę i po decyzjach Donalda Trumpa o restrykcjach wobec Chin. Brak działań uznaje za „rażące niedbalstwo”.
Wśród pesymistycznych ostrzeżeń szczególnie dobitnie wybrzmiał głos Matthiasa Muellera, byłego prezesa Volkswagena: „Deindustrializacja Niemiec już trwa. Przeżywamy masakrę miejsc pracy – zwłaszcza wśród dostawców. Straciliśmy dziesięć lat, bo władzę przejęli ideolodzy i eurokraci, a koncerny takie jak Volkswagen zbyt mocno postawiły na elektromobilność” – powiedział w rozmowie z magazynem Turi.Moove.
Artur Ciechanowicz








