Według wyliczeń Rynku Kolejowego, do 11 grudnia włącznie przeciętna sprzedaż biletów na jeden pociąg Pendolino wyniosła ok. 14 proc. Do czwartkowego popołudnia sprzedano ok. 43 tys. biletów, z czego połowę stanowiły bilety z najtańszej puli (do 11 grudnia można było kupić bilety do 10 stycznia włącznie) spośród 303 tys. potencjalnie dostępnych miejsc.
– Pamiętam, że podczas dyskusji na temat zamykania połączeń regionalnych, między- i wewnątrz-wojewódzkich, padało stwierdzenie, że w razie, gdy frekwencja spada poniżej 20 proc., to trzeba się zastanowić czy nie zamknąć danego połączenia – przypomina w rozmowie z naszym portalem pos. Jerzy Szmit (PiS), członek sejmowej komisji infrastruktury.
Jego zdaniem było to minimum opłacalności i sensu utrzymywania danej linii przez koleje.
– W dodatku aż połowę biletów sprzedano w promocyjnej cenie 49 zł – kontynuuje poseł. Stało się tak wbrew wcześniejszym zapowiedziom, że promocyjnych biletów w tej cenie miało być tylko 10 proc. ogółu sprzedawanych. Tak więc owe 14 proc. nie jest sukcesem rynkowym. Myślę, jednak, że z ostatecznymi ocenami, jak faktycznie idzie sprzedaż na połączenia Pendolino, powinniśmy się wstrzymać co najmniej do momentu, kiedy pociąg ten wreszcie wyruszy.
Niech ta kurtyna się wreszcie podniesie, bo na razie dyskutujemy na ten temat tylko teoretycznie.
– Wówczas zorientujemy się np. czy wypalą plany finansowe, które wcześniej kalkulowano dla Pendolino, czy pociągi te są technicznie w stanie zrealizować prędkości, z jakimi mają się poruszać po polskich torach? Czy sprawdza się w praktyce czasy przejazdów zakładane w nowym rozkładzie jazdy? Czy wytrzyma zwiększone zapotrzebowanie na energię istniejąca sieć energetyczna? Czy istniejące tory okażą się odpowiednie? Jak Pendolino będzie się w praktyce komunikował z innym połączeniami?
Jest więc zdaniem posła wiele problemów z tymi pociągami. – Myślę, że pierwszy miesiąc funkcjonowania powie nam prawdę o Pendolino – stwierdza na zakończenie pos. Jerzy Szmit.
