Szubrycht: Prewencja w sektorze bezpieczeństwa jest tańsza

8 lipca 2013, 08:34 Infrastruktura

Czy Polska potrzebuje okrętów podwodnych? Czy potrzebuje systemów odstraszania? Czy Polskę na nie stać? O odpowiedź na te pytania prosimy kmdr dr hab. Tomasza Szubrychta, z Akademii Marynarki Wojennej.

Jego zdaniem – nasz kraj potrzebuje potencjału, który zapewniłby jej bezpieczeństwo. Przecież wody terytorialne to integralna część terytorium państwowego. Zaś w przypadku Polski ich wielkość odpowiada powierzchni woj. świętokrzyskiego – tłumaczy obrazowo Szubrycht. – Wyobraźmy sobie, że jesteśmy w stanie zapewnić bezpieczeństwo całej Polsce, ale z wyjątkiem woj. świętokrzyskiego… Oczywiście, że potrzebujemy okrętów wojennych, w tym podwodnych. Choć może nie skupiajmy się wyłącznie na tych ostatnich. Potrzebujemy ich by odstraszać potencjalnych wrogów. Przecież w domu również zakładamy zamki, alarmy – po to, by odstraszyć złodziei. Dla własnego bezpieczeństwa. A wszyscy wiemy, że prewencja, choćby w służbie zdrowia, jest o wiele tańsza, niż zwalczanie skutków. Lepiej wydać pewne kwoty na siły zbrojne w celach prewencji, niż później prowadzić wojnę. Zawsze porównuję ten problem do ubezpieczeń – mówi dalej komandor. – Ubezpieczamy mieszkanie po to, by się spaliło, a samochód – by nam ukradli czy na wszelki wypadek? I tak samo jest z siłami zbrojnymi. Powinniśmy je mieć na wszelki wypadek – gdyby coś się stało. Bo później może się okazać, że ich potrzebujemy, ale nie mamy.

Podczas jednej z konferencji poświęconych sprawom bezpieczeństwa padła suma 2 mld zł jako koszt zakupu okrętu podwodnego – informuje Szubrycht. – Ale pamiętajmy, że 34 proc. z tej kwoty wraca do budżetu – na zasadzie zwrotu podatków, w tym VAT. A więc jeśli zamawiamy trzy takie okręty, to faktycznie płacimy za dwa.