Tchórzewski: Przyszłość należy nie do bramek, lecz do systemów elektronicznych

17 kwietnia 2015, 08:55 Drogi

Podczas prowadzenia największych inwestycji drogowych GDDKiA nie potrafiła zapewnić wystarczająco dobrego nadzoru nad jakością robót drogowych – napisała NIK w ostatnim raporcie. Wady i usterki jakościowe wystąpiły na ponad 70 proc. odcinków zbadanych przez NIK. Czy poddane tak druzgocącej krytyce GDDKiA (i nadzorujące ją ministerstwo infrastruktury) może sobie pozwolić na wciąż bierną politykę „przeczekiwania” podjęcia decyzji o dalszym rozszerzaniu elektronicznego systemu płatności za przejazdy autostradami?

– W nawiązaniu do raportu NIK posłowie mojego ugrupowania poczynając od 2008 r. zwracali systematycznie uwagę na to, że jakość robót drogowych pozostawia wiele do życzenia. Podczas organizowanych wspólnie z posłem Andrzejem Adamczykiem konferencji prasowych pokazywaliśmy jako eksponaty przywiezione z placów budowy dróg realizowanych na zamówienie GDDKiA gliniastą ziemię, stosowaną przez wykonawców zamiast posypki żwirowo-tłuczniowej – przypomina w rozmowie z naszym portalem pos. Krzysztof Tchórzewski (PiS), wiceprzewodniczący sejmowej komisji infrastruktury, b. wiceminister transportu oraz gospodarki.

Jego zdaniem nie następowała na to żadna reakcja ze strony GDDKiA. Obowiązywała wówczas zasada: najważniejsza jest niska cena – jakość się nie liczy. Tak to wyglądało całymi latami. A efekty takiego postępowania będziemy jeszcze długo odczuwać.

– Na pewno państwo, z tytułu wcześniejszych od zakładanych remontów i napraw, straci znacznie ponad 10 mld zł – szacuje poseł. – Robiło to wszystko wrażenie, jakby zaniechania ze stronu nadzoru były specjalnie dokonywane, byleby roboty były tanio wykonane. Jednak w efekcie wykonano je bardzo źle. Szereg firm wykonawczych i podwykonawczych upadło. Oceniam to jako dokonywanie wyprowadzania pieniędzy z dziwnym tolerowaniem braku właściwego nadzoru i kontroli przez władze. Odpowiedzialność za to spada nie tylko na GDDKiA, ale i na nadzorujące tę instytucję ministerstwo infrastruktury.

Tchórzewski uważa, że w odniesieniu do systemu płatności za przejazdy po drogach krajowych w naszym kraju przyszłość należy nie do bramek, lecz do systemów elektronicznych.

– Na pewno musi być to uporządkowane i ucywilizowane – twierdzi pos. Krzysztof Tchórzewski. – Nie może być na przykład tak, że gdy na koncie przedsiębiorcy zabraknie pieniędzy samochód prowadzony na płatnej drodze przez jego kierowcę, jest on natychmiast zagrożony koniecznością płacenia horrendalnych kar, a przedsiębiorca traci publiczne zaufanie.

W opinii posła współodpowiedzialność za obecny bałagan w zakresie obowiązywania różnych systemów płatności w zależności od przejazdu drogami publicznymi, bądź prywatnymi, ponoszą prywatni koncesjonariusze.

– Obecnie to oni liczą pieniądze i informują państwo, ile im ewentualnie brakuje – przekonuje Tchórzewski. – Kontrola wpływów na odcinkach autostrad zarządzanych przez prywatnych koncesjonariuszy jest niezwykle trudna. Państwo zwraca im corocznie ok. 1 mld zł z tytułu poniesionych kosztów budowy i utrzymania ich odcinków autostrad. Są to olbrzymie środki ze Skarbu Państwa. Mogą powstawać przypuszczenia, że kwoty te są zbyt duże. Być może system tych rozliczeń jest miejscami naciągany.

Zdaniem posła gdyby środki te były ściągane przez tego samego operatora, co na publicznych autostradach (obecnie zajmuje się tym Kapsch; w przyszłości być może jakaś inna firma), można domniemywać, że państwo otrzymywałoby z tego tytułu więcej niż obecnie.

– Dzięki wprowadzeniu jednolitego systemu rozliczeń na autostradach, niezależnie od ich statusu własności, zwiększyłaby się ich przepustowość – uważa Tchórzewski. Ponadto zachęcałoby to do korzystania z nich więcej kierowców. Obecny system płatności „od bramki do bramki” bowiem zdecydowanie zniechęca. Tym bardziej, że w weekendy czy w sezonie wakacyjnym tworzą się korki przed bramkami. Warto o tym pamiętać, zwłaszcza, że wakacje nadejdą już niedługo, a przecież państwa nie jest stać na wprowadzenie, jak przed rokiem, bezpłatnych przejazdów po płatnych, prywatnych autostradach, a następnie zwracanie ich właścicielom dziesiątków milionów zł z budżetu z powodu utraconych przez nich wpływów – kończy poseł.