– W scenerię amerykańskiego snu Elona Muska powoli wdziera się dźwięk budzika, przybierającego coraz wyższą częstotliwość. Mniejsze zyski, wątpliwa jakość i trwoga o rynki zagraniczne to problemy, które zwiastują trudną walkę Tesli o utrzymanie dotychczasowej pozycji na świecie – pisze Jędrzej Stachura, redaktor BiznesAlert.pl.
Jeszcze kilka lat temu droga Elona Muska, wizjonera i założyciela takich kolosów jak Tesla czy SpaceX , mogła być dowodem na to, że amerykański sen istnieje. Ostatnie miesiące z perspektywy Amerykanina nie wpisują się jednak w ten obraz, o czym mogą świadczyć mniejsze zyski z elektromobilności, problemy w relacjach z partnerami czy kolejne zamknięte fabryki.
Giełda i akcje
Poważne problemy zaczęły się w tym roku. W październiku Tesla opublikowała wyniki z trzeciego kwartału 2023 roku, co spotkało się z dużym rozczarowaniem inwestorów. Nie ma w tym nic dziwnego, gdyż firma wygenerowała zysk netto na poziomie 1,85 miliarda dolarów, czyli 44 procent niższy, niż w tym samym okresie 2022 roku. Co prawda, Tesla dostarczyła w trzecim kwartale rekordową liczbę 435 tys. nowych samochodów (wzrost o 27 procent rok do roku), ale należy pamiętać, że na początku roku obniżyła ceny elektryków. Musk chciał w ten sposób zareagować na osłabienie popytu spowodowane rosnącą konkurencją i wysokimi stopami procentowymi, które z kolei powodują wzrost kosztów kredytów na samochody elektryczne. – Martwię się środowiskiem wysokich stóp procentowych, w którym się znajdujemy. […] Tesla zaczęła reklamować samochody – coś, czego unikała w przeszłości, w przeciwieństwie do innych producentów – ale nie przyczyni się to do zwiększenia popytu, jeśli stopy procentowe nie spadną – mówi Elon Musk w rozmowie z Financial Times.
Zabieg nie przyniósł spodziewanych rezultatów, o czym głośno mówią analitycy i inwestorzy. Dane z drugiego i trzeciego kwartału 2023 roku pokazują, że akcje Tesli na Wall Street systematycznie spadają. – Akcje Tesli znalazły się ostatnio pod presją, po wynikach firmy za drugi kwartał. Inwestorzy obawiają się dalszego kurczenia się marży oraz słabnącego popytu. Od ceny zamknięcia przed ogłoszeniem wyników na poziomie 293,34 dolarów, akcje spadły do 245,34 dolarów. Obecnie ich cena wynosi 241,80 dolarów – podaje Business Insider.
Trudna walka o zagranicę
Ubiegły rok zwiastował coraz lepszą pozycję Elona Muska na rynku elektromobilności. W 2022 roku Tesla sprzedała około 1,3 mln samochodów elektrycznych. Prognozy na kolejne dwa lata to 1,8 mln w 2023 i 2,3 mln w 2024 roku, jednak rosnąca konkurencja sprawia, iż nawet taki gigant musi myśleć o innowacjach.
Strategia firmy na ten okres zawiera zapisy o wdrażaniu nowych modeli, takich jak terenowy Cybertruck czy mniejszy, bardziej przystępny cenowo elektryk osobowy. Ten pierwszy został ogłoszony cztery lata temu, a dziś, dokładnie 30 listopada 2023 roku, zostanie oficjalnie zaprezentowany, by już za kilka dni trafić do pierwszych klientów. Tutaj jednak znów pojawiają się wyzwania, o których wspomina sam Elon Musk. – Nie miejcie wygórowanych oczekiwań. […] Wykopaliśmy sobie grób z Cybertruckiem. Osiągnięcie produkcji seryjnej i dodatnich przepływów pieniężnych będzie wymagało ogromnego nakładu pracy. Dodatkowo, trzeba to zrobić w cenie, na którą ludzie mogą sobie pozwolić – komentował. Te słowa również miały negatywny wpływ na akcje Tesli (spadek o ponad trzy procent).
Cybertruck, czyli jak mówił Musk „unikatowy produkt pojawiający się na rynku niezwykle rzadko”, pozostaje niewiadomą. Firma podkreśla, że zapowiadane wcześniej 250 tys. sztuk rocznie może być sporym wyzwaniem ze względu na kanciastą konstrukcję i niespotykane nadwozie ze stali nierdzewnej, a co za tym idzie – skalowanie produkcji. Ta ma osiągnąć pożądany poziom po upływie około półtora roku od premiery.
Konkurencja to coś, z czym Tesla w końcu musi się zmierzyć. Po latach bycia właściwie jedynym poważnym dostawcą samochodów elektrycznych, czas na zmianę i innych producentów. Użytkownicy amerykańskiego elektryka, za którego trzeba zapłacić ponad 200 tys. złotych w najtańszej wersji, coraz częściej zwracają uwagę na wątpliwą jakość wykończenia, niedoskonałości produkcyjne i wysoką awaryjność. Według raportu niemieckiej organizacji badawczej TÜV, testującej samochody pod względem jakości i awaryjności, niespełna 11 procent dwu-trzyletnich Tesli Model S nie zaliczyło przeglądu z wynikiem pozytywnym. To rezultat zbliżony do średniej dla pojazdów w wieku 6-7 lat (12,4 procent). W całym rankingu TÜV, minimalnie gorzej od Tesli jeśli chodzi o liczbę usterek wypadają tylko Dacia Logan i Dacia Duster.
Sytuacji nie poprawia fakt, iż Tesla boryka się z problemami m.in. w Chinach, gdzie BYD Auto, chińskie przedsiębiorstwo zajmujące się produkcją samochodów osobowych i autobusów, ma aspiracje, by stać się liderem elektromobilności Państwa Środka. Firma opracowała baterię technologię baterii Blade, która już teraz ma pozwalać na zwiększenie zasięgu osobowego elektryka do 920 kilometrów, a w przyszłości do 1620 km. Dla porównania, najnowsza bateria instalowana w Tesla Model 3 przy pełnym naładowaniu umożliwia pokonanie około 513 km.
Szwedzkie klimaty
Tesla ma kłopoty nie tylko w Azji, co pokazują napięcia w Europie, a dokładnie w Szwecji, gdzie elektromobilność w ostatnim roku przejęła ponad 55 procent rynku motoryzacyjnego. To właśnie Szwedzi są nacją, którą w ostatnich latach rozkochali w sobie Elon Musk i jego Tesla. W 2022 roku Model Y był tam najczęściej kupowanym samochodem spośród wszystkich, niezależnie od rodzaju układu napędowego.
2023 rok to jednak czas próby związku Szwecja-Tesla. Październik i listopad stały pod znakiem protestów ze strony szwedzkich pracowników Elona Muska, domagających się podwyżek, dłuższych urlopów i emerytur. Co ciekawe, wspiera ich państwo poprzez blokadę dostaw tablic rejestracyjnych do nowych Tesli. W odpowiedzi, Musk pozwał urząd ds. transportu, który odpowiada za pracę urzędników pocztowych, solidaryzujących się z pracownikami Tesli i wstrzymujących dostawy. Po kilku godzinach sąd zdecydował, że urząd musi dostarczyć tablice w ciągu siedmiu dni lub zapłacić grzywnę w wysokości 95 tys. dolarów.
Ojcem całego zamieszania jest związek zawodowy IF Metall, największa tego typu organizacja w Szwecji. Tesla odmawia negocjacji w sprawie umowy zbiorowej ze strajkującymi, a kolejne związki, m.in. te w portach, zapowiadają, że nie będą ściągać pojazdów ze statków towarowych.
Sprawa jest w toku, a całe napięcie nie zwiastuje niczego dobrego, o czym świadczą liczby. W ciągu ostatniego miesiąca 130 osób zatrudnionych przez Teslę w Szwecji zrezygnowało z pracy. Na całym zamieszaniu Elon Musk może stracić biznesowo, ale również (a być może przede wszystkim) wizerunkowo. Szczególnie, że to nie pierwszy przypadek jego walki ze związkami zawodowymi. W przeszłości Tesla była oskarżana o sprzeciwianie się tworzeniu tego typu organizacji w zakładach w USA oraz zwalnianie prozwiązkowych pracowników, m.in. w Nowym Jorku i na Florydzie.
Zmiana na gorsze?
Po kilkunastu owocnych latach, karta Elona Muska zdaje się odwracać. Jeszcze nie tak dawno nazywany wielkim wizjonerem, bohaterem Ukrainy czy przewodnikiem ludzkości po kosmosie, dziś wygląda jakby nieco stracił kontrolę, zarówno jeśli chodzi o konkurencyjność Tesli, jak i relacje z potencjalnymi partnerami. Szwankuje przede wszystkim transparentność, czyli niegdyś mocna strona Amerykanina, na wpis którego z utęsknieniem czekał cały Twitter, a dziś bolączka, o czym świadczy jego aktywność w mediach, często kontrowersyjna i niezrozumiała.