Najważniejsze informacje dla biznesu

Wielkie koncerny odwracają się plecami od OZE

Jeszcze kilka lat temu, giganci naftowi tacy jak BP, Shell czy Equinor uważali inwestycje w odnawialne źródła energii (OZE) za kluczowy element swojej przyszłości. Zmienili podejście, deklarując chęć walki ze zmianami klimatycznymi i stawiając na rozwój zielonej energii. Dziś jednak obserwujemy zjawisko, które może budzić niepokój wśród entuzjastów transformacji energetycznej – wielkie koncerny naftowe powracają do „korzeni”, stopniowo odchodząc od OZE.

W ciągu ostatnich dwóch dekad, po wzroście świadomości ekologicznej i rosnącej presji ze strony rządów oraz organizacji międzynarodowych, koncerny naftowe zaczęły postrzegać OZE jako sposób na zabezpieczenie swojej przyszłości w dobie postępującej dekarbonizacji. Firmy takie jak BP zapowiedziały ambitne plany osiągnięcia neutralności węglowej do 2050 roku, a Shell zainwestował miliardy w farmy wiatrowe czy panele słoneczne. Wspólna strategia tych gigantów opierała się na idei dywersyfikacji źródeł dochodów oraz zmniejszeniu zależności od paliw kopalnych.

Przejście na zielone napotkało na trudności

Mimo zapowiedzi, transformacja ta napotykała liczne trudności. Projekty w zakresie OZE wymagały ogromnych inwestycji, często nie przynosząc w krótkim okresie zwrotu z kapitału (albo przynajmniej nie w takimj tempie, do jakich firmy z sektora naftowego są przyzwyczajone). Podjęte działania wymagały przystosowania do zmieniających się regulacji prawnych oraz wciąż dynamicznego rynku energetycznego, co również okazało się przeszkodą – specyficzne „podejście do biznesu”, które charakteryzowało początkowe stadium rozwoju projektów źródeł odnawialnych były nowym terenem dla firm naftowych, które przyzwyczaiły się do bardziej stabilnej regulacji, pozwalającej na bezpieczne inwestycje długoterminowe. Wzrost cen energii ze źródeł odnawialnych, problemy z logistyką oraz rosnąca konkurencja ze strony mniejszych firm wyspecjalizowanych w zielonej energii doprowadziły do pewnych rozczarowań. Nie opierając się tylko na górnolotnych sloganach, popatrzmy w większych detalach na ostatnie lata działań firm takich jak Shell czy BP w sektorze energii odnawialnych.

Shell postawił na OZE

Weźmy jako pierwszy pod lupę Shell. Shell w ramach swojej strategii związanej z inwestycjami w zieloną energię (takimi jak farmy wiatrowe, panele fotowoltaiczne oraz technologie magazynowania energii) w samym 2018 roku przeznaczył 1,7 miliarda dolarów (około 1,55 miliarda euro) w projekt farmy wiatrowej Hollandse Kust Zuid w Holandii, który miał stać się jednym z największych takich przedsięwzięć w Europie. Firma angażowała się także w produkcję biopaliw, inwestując w 2020 roku około miliarda dolarów (w przybliżeniu 920 milionów euro) w rozbudowę zakładów wytwarzających biopaliwa z odpadów organicznych. Dodatkowo, Shell zainwestował także w rozwój technologii wodoru i biogazu, wpisując się w globalny trend dekarbonizacji, a jego całkowite inwestycje w OZE w latach 2018-2021 osiągnęły wartość 3,5 miliarda dolarów (około 3,2 miliarda euro).

Gaz zamiast energii odnawialnej

Jednak w ostatnich latach strategia Shell w zakresie zielonych inwestycji uległa istotnym zmianom. W 2020 roku koncern ogłosił, że będzie zredukował swoje inwestycje w odnawialne źródła energii na rzecz bardziej dochodowych sektorów, takich jak gaz ziemny. W ramach tej zmiany, firma zdecydowała się ograniczyć budżet przeznaczony na OZE, obniżając go o 25 procent w porównaniu do wcześniejszych lat. Przykładem tego jest projekt farmy wiatrowej Theonside w Wielkiej Brytanii, który początkowo miał pochłonąć 2 miliardy dolarów (około 1,84 miliarda euro), jednak decyzja o jego wstrzymaniu zmniejszyła wartość przyszłych inwestycji (projekt został anulowany ze względu na zmieniające się potrzeby rynkowe oraz zbyt niskie ROI, przez co firma została wielokrotnie skrytykowana). Ponadto, Shell coraz częściej stawia na rozwój technologii CCS (carbon capture and storage), inwestując od 2021 roku 1,5 miliarda dolarów (około 1,4 miliarda euro) w projekty związane z wychwytem i składowaniem dwutlenku węgla. Zmiana ta oznacza powrót do tradycyjnych źródeł dochodów, przy jednoczesnym przesunięciu priorytetów w kierunku gazu ziemnego oraz technologii umożliwiających bardziej bezpieczne eksploatowanie zasobów węglowodorów.

Ambitne plany BP

Podobną ścieżką kroczy również brytyjski BP. BP zainwestowało znaczne sumy w zieloną energię, stając się jednym z liderów z branży naftowej w dążeniu do dekarbonizacji. W 2018 roku firma ogłosiła, że zamierza przeznaczyć 5 miliardów dolarów (około 4,6 miliarda euro) na inwestycje w odnawialne źródła energii do 2025 roku, a do 2030 roku BP planowało zwiększyć swoje wydatki na OZE do 10 miliardów dolarów rocznie. W ramach tych działań, BP zainwestowało w rozwój farm wiatrowych, m.in. w projekt o wartości 1,1 miliarda dolarów (około miliarda euro) w Stanach Zjednoczonych. Koncern zainwestował również w panele fotowoltaiczne, a także w rozwój biopaliw. Dodatkowo, BP zainwestowało około 500 milionów dolarów (około 460 milionów euro) w rozwój technologii wodoru oraz rozbudowę infrastruktury do jego produkcji i przechowywania.

Ropa i gaz okazały się bezpieczniejsze

Mimo ambitnych planów, w ostatnich latach strategia BP uległa istotnym zmianom, które wskazują na stopniowy powrót do tradycyjnych źródeł energii. W 2020 roku firma ogłosiła, że w wyniku trudnej sytuacji na rynku energii, zmniejszy inwestycje w odnawialne źródła energii, koncentrując się na bardziej dochodowych projektach związanych z ropą, gazem ziemnym oraz technologiami CCS (carbon capture and storage). BP obniżyło swoje inwestycje w OZE o 20 procent w porównaniu do wcześniejszych lat, zmieniając priorytety w kierunku stabilniejszych finansowo źródeł energii. Przykładem tego trendu jest decyzja o wycofaniu się z projektu farmy wiatrowej w Azji, która miała pochłonąć 2,5 miliarda dolarów (około 2,3 miliarda euro). Zamiast tego BP skierowało swoje środki na rozwój projektów związanych z gazem ziemnym i jego eksportem. Firma zwiększyła również inwestycje w technologiczne rozwiązania związane z produkcją wodoru, które mogą stać się kluczowe w transformacji energetycznej, jednak wciąż wiążą się z większymi zyskami w krótkim okresie.

Skutki odwrotu koncernów od OZE

Decyzja wielkich koncernów naftowych o ograniczeniu inwestycji w OZE może mieć daleko idące konsekwencje dla globalnej transformacji energetycznej. Przede wszystkim, może to spowolnić proces odchodzenia od paliw kopalnych i opóźnić cel neutralności węglowej. Wspomniane giganty naftowe posiadają ogromne zasoby kapitałowe, które mogłyby przyspieszyć rozwój technologii zielonej energii oraz wspierać inne mniejsze firmy i start-upy. Ich wycofanie się z sektora OZE może pozbawić rynek istotnych inwestycji, niezbędnych do realizacji celów klimatycznych.

Z drugiej strony, odwrót koncernów od zielonej energii może również otworzyć przestrzeń dla nowych, innowacyjnych firm, które lepiej dostosują się do wyzwań rynku i wezmą na siebie odpowiedzialność za rozwój OZE. Zwiększenie konkurencji i innowacji w tej branży może przyspieszyć rozwój alternatywnych źródeł energii, a także obniżyć koszty związane z instalacją technologii odnawialnych.

Odwrót największych koncernów naftowych od inwestycji w odnawialne źródła energii jest zaskakującym, ale i zrozumiałym krokiem w obliczu trudności związanych z tym sektorem. Mimo to, nie powinno to prowadzić do załamania globalnej transformacji energetycznej. Choć obecność BP, Shell czy Equinor w OZE była istotnym elementem tych procesów, to rynek zielonej energii nie jest uzależniony wyłącznie od gigantów naftowych. Przyszłość energetyki w dużej mierze zależy od innowacji, rozwoju nowych technologii i działań mniejszych, elastyczniejszych graczy, którzy mogą skutecznie kontynuować dążenie do dekarbonizacji i zrównoważonego rozwoju.

Magdalena Kuffel

Bruksela zamierza wesprzeć proklimatyczny przemysł. Nie uwzględniono atomu

Jeszcze kilka lat temu, giganci naftowi tacy jak BP, Shell czy Equinor uważali inwestycje w odnawialne źródła energii (OZE) za kluczowy element swojej przyszłości. Zmienili podejście, deklarując chęć walki ze zmianami klimatycznymi i stawiając na rozwój zielonej energii. Dziś jednak obserwujemy zjawisko, które może budzić niepokój wśród entuzjastów transformacji energetycznej – wielkie koncerny naftowe powracają do „korzeni”, stopniowo odchodząc od OZE.

W ciągu ostatnich dwóch dekad, po wzroście świadomości ekologicznej i rosnącej presji ze strony rządów oraz organizacji międzynarodowych, koncerny naftowe zaczęły postrzegać OZE jako sposób na zabezpieczenie swojej przyszłości w dobie postępującej dekarbonizacji. Firmy takie jak BP zapowiedziały ambitne plany osiągnięcia neutralności węglowej do 2050 roku, a Shell zainwestował miliardy w farmy wiatrowe czy panele słoneczne. Wspólna strategia tych gigantów opierała się na idei dywersyfikacji źródeł dochodów oraz zmniejszeniu zależności od paliw kopalnych.

Przejście na zielone napotkało na trudności

Mimo zapowiedzi, transformacja ta napotykała liczne trudności. Projekty w zakresie OZE wymagały ogromnych inwestycji, często nie przynosząc w krótkim okresie zwrotu z kapitału (albo przynajmniej nie w takimj tempie, do jakich firmy z sektora naftowego są przyzwyczajone). Podjęte działania wymagały przystosowania do zmieniających się regulacji prawnych oraz wciąż dynamicznego rynku energetycznego, co również okazało się przeszkodą – specyficzne „podejście do biznesu”, które charakteryzowało początkowe stadium rozwoju projektów źródeł odnawialnych były nowym terenem dla firm naftowych, które przyzwyczaiły się do bardziej stabilnej regulacji, pozwalającej na bezpieczne inwestycje długoterminowe. Wzrost cen energii ze źródeł odnawialnych, problemy z logistyką oraz rosnąca konkurencja ze strony mniejszych firm wyspecjalizowanych w zielonej energii doprowadziły do pewnych rozczarowań. Nie opierając się tylko na górnolotnych sloganach, popatrzmy w większych detalach na ostatnie lata działań firm takich jak Shell czy BP w sektorze energii odnawialnych.

Shell postawił na OZE

Weźmy jako pierwszy pod lupę Shell. Shell w ramach swojej strategii związanej z inwestycjami w zieloną energię (takimi jak farmy wiatrowe, panele fotowoltaiczne oraz technologie magazynowania energii) w samym 2018 roku przeznaczył 1,7 miliarda dolarów (około 1,55 miliarda euro) w projekt farmy wiatrowej Hollandse Kust Zuid w Holandii, który miał stać się jednym z największych takich przedsięwzięć w Europie. Firma angażowała się także w produkcję biopaliw, inwestując w 2020 roku około miliarda dolarów (w przybliżeniu 920 milionów euro) w rozbudowę zakładów wytwarzających biopaliwa z odpadów organicznych. Dodatkowo, Shell zainwestował także w rozwój technologii wodoru i biogazu, wpisując się w globalny trend dekarbonizacji, a jego całkowite inwestycje w OZE w latach 2018-2021 osiągnęły wartość 3,5 miliarda dolarów (około 3,2 miliarda euro).

Gaz zamiast energii odnawialnej

Jednak w ostatnich latach strategia Shell w zakresie zielonych inwestycji uległa istotnym zmianom. W 2020 roku koncern ogłosił, że będzie zredukował swoje inwestycje w odnawialne źródła energii na rzecz bardziej dochodowych sektorów, takich jak gaz ziemny. W ramach tej zmiany, firma zdecydowała się ograniczyć budżet przeznaczony na OZE, obniżając go o 25 procent w porównaniu do wcześniejszych lat. Przykładem tego jest projekt farmy wiatrowej Theonside w Wielkiej Brytanii, który początkowo miał pochłonąć 2 miliardy dolarów (około 1,84 miliarda euro), jednak decyzja o jego wstrzymaniu zmniejszyła wartość przyszłych inwestycji (projekt został anulowany ze względu na zmieniające się potrzeby rynkowe oraz zbyt niskie ROI, przez co firma została wielokrotnie skrytykowana). Ponadto, Shell coraz częściej stawia na rozwój technologii CCS (carbon capture and storage), inwestując od 2021 roku 1,5 miliarda dolarów (około 1,4 miliarda euro) w projekty związane z wychwytem i składowaniem dwutlenku węgla. Zmiana ta oznacza powrót do tradycyjnych źródeł dochodów, przy jednoczesnym przesunięciu priorytetów w kierunku gazu ziemnego oraz technologii umożliwiających bardziej bezpieczne eksploatowanie zasobów węglowodorów.

Ambitne plany BP

Podobną ścieżką kroczy również brytyjski BP. BP zainwestowało znaczne sumy w zieloną energię, stając się jednym z liderów z branży naftowej w dążeniu do dekarbonizacji. W 2018 roku firma ogłosiła, że zamierza przeznaczyć 5 miliardów dolarów (około 4,6 miliarda euro) na inwestycje w odnawialne źródła energii do 2025 roku, a do 2030 roku BP planowało zwiększyć swoje wydatki na OZE do 10 miliardów dolarów rocznie. W ramach tych działań, BP zainwestowało w rozwój farm wiatrowych, m.in. w projekt o wartości 1,1 miliarda dolarów (około miliarda euro) w Stanach Zjednoczonych. Koncern zainwestował również w panele fotowoltaiczne, a także w rozwój biopaliw. Dodatkowo, BP zainwestowało około 500 milionów dolarów (około 460 milionów euro) w rozwój technologii wodoru oraz rozbudowę infrastruktury do jego produkcji i przechowywania.

Ropa i gaz okazały się bezpieczniejsze

Mimo ambitnych planów, w ostatnich latach strategia BP uległa istotnym zmianom, które wskazują na stopniowy powrót do tradycyjnych źródeł energii. W 2020 roku firma ogłosiła, że w wyniku trudnej sytuacji na rynku energii, zmniejszy inwestycje w odnawialne źródła energii, koncentrując się na bardziej dochodowych projektach związanych z ropą, gazem ziemnym oraz technologiami CCS (carbon capture and storage). BP obniżyło swoje inwestycje w OZE o 20 procent w porównaniu do wcześniejszych lat, zmieniając priorytety w kierunku stabilniejszych finansowo źródeł energii. Przykładem tego trendu jest decyzja o wycofaniu się z projektu farmy wiatrowej w Azji, która miała pochłonąć 2,5 miliarda dolarów (około 2,3 miliarda euro). Zamiast tego BP skierowało swoje środki na rozwój projektów związanych z gazem ziemnym i jego eksportem. Firma zwiększyła również inwestycje w technologiczne rozwiązania związane z produkcją wodoru, które mogą stać się kluczowe w transformacji energetycznej, jednak wciąż wiążą się z większymi zyskami w krótkim okresie.

Skutki odwrotu koncernów od OZE

Decyzja wielkich koncernów naftowych o ograniczeniu inwestycji w OZE może mieć daleko idące konsekwencje dla globalnej transformacji energetycznej. Przede wszystkim, może to spowolnić proces odchodzenia od paliw kopalnych i opóźnić cel neutralności węglowej. Wspomniane giganty naftowe posiadają ogromne zasoby kapitałowe, które mogłyby przyspieszyć rozwój technologii zielonej energii oraz wspierać inne mniejsze firmy i start-upy. Ich wycofanie się z sektora OZE może pozbawić rynek istotnych inwestycji, niezbędnych do realizacji celów klimatycznych.

Z drugiej strony, odwrót koncernów od zielonej energii może również otworzyć przestrzeń dla nowych, innowacyjnych firm, które lepiej dostosują się do wyzwań rynku i wezmą na siebie odpowiedzialność za rozwój OZE. Zwiększenie konkurencji i innowacji w tej branży może przyspieszyć rozwój alternatywnych źródeł energii, a także obniżyć koszty związane z instalacją technologii odnawialnych.

Odwrót największych koncernów naftowych od inwestycji w odnawialne źródła energii jest zaskakującym, ale i zrozumiałym krokiem w obliczu trudności związanych z tym sektorem. Mimo to, nie powinno to prowadzić do załamania globalnej transformacji energetycznej. Choć obecność BP, Shell czy Equinor w OZE była istotnym elementem tych procesów, to rynek zielonej energii nie jest uzależniony wyłącznie od gigantów naftowych. Przyszłość energetyki w dużej mierze zależy od innowacji, rozwoju nowych technologii i działań mniejszych, elastyczniejszych graczy, którzy mogą skutecznie kontynuować dążenie do dekarbonizacji i zrównoważonego rozwoju.

Magdalena Kuffel

Bruksela zamierza wesprzeć proklimatyczny przemysł. Nie uwzględniono atomu

Najnowsze artykuły