– Już 40 lat temu rozsądną decyzją było postawienie wszystkiego na odnawialne źródła energii. Dziś równie rozsądnie jest spróbować zrobić to natychmiast i zainwestować wszystko w infrastrukturę odnawialną – mówi Lars Werner, aktywista organizacji ekologicznej Letzte Generation (Ostatnie Pokolenie), w rozmowie z BiznesAlert.pl.
BiznesAlert.pl: W ciągu ostatniego półtora roku rozmawialiśmy już dwa razy. Pan przedstawił się jako działacz organizacji Ostatnie Pokolenie. W naszej ostatniej, bardzo długiej rozmowie, mówił Pan o tym, jak został Pan aktywistą. Najpierw był Pan członkiem organizacji Fridays for Future, a potem został działaczem Ostatniego Pokolenia. Rozmowa doszła wtedy do bardzo ważnego punktu, rozmawialiśmy o granicach aktywności na rzecz klimatu . Powiedział Pan, że nie byłby gotów skrzywdzić drugiego człowieka, nawet dla ratowania klimatu. Ostatnie Pokolenie jako organizacja coraz bardziej koncentruje na sobie uwagę mediów. Jak to wygląda z punktu widzenia aktywisty? Czy coraz bardziej zależy organizacji na mediach, a coraz mniej na klimacie?
Lars Werner: Tak, jest ogromny szum medialny, szczególnie teraz, w ostatnich tygodniach i miesiącach. Ale staramy się po prostu dalej robić to, co robimy od początku, czyli przerwać rutynę codziennego życia i w ten sposób zwracać uwagę na sprawy klimatu. Zaprotestować w taki sposób, aby nie można było tego zignorować. I to w zasadzie robimy cały czas, niewiele się zmieniło. Ale ponieważ robimy to już od tak dawna, to myślę, że coraz więcej ludzi rozumie, że coś się naprawdę dzieje. Nasze protestu budzą silne uczucia, w taki lub inny sposób. A my staramy się nadal koncentrować na tym, o co chodzi, czyli na przerwaniu codzienności i zaproszeniu społeczeństwa i rządu, by wreszcie zaczęła się sensowna ochrona klimatu. Tak dobra, żebyśmy mieli szansę zapewnić, że nasze podstawy życia nie zostaną bezpowrotnie zniszczone. I żeby rząd zachowywał się odpowiednio wobec naszej konstytucji, wobec naszej ustawy zasadniczej, bo w tej chwili ją łamie.
Jak to wygląda u Pana? W naszej ostatniej rozmowie powiedział Pan, że zawiesił pracę zawodową i jest pełnoetatowym aktywistą. Czy nadal tak jest?
Dokładnie, dalej robię to na pełny etat. Skończyłam studia w 2018 roku i pracowałam od tego czasu jako psycholog, a teraz już nie mam tej pracy i staram się utrzymywać z oszczędności i darowizn. Traktuję to, że tak powiem, po prostu jako mój zawód, jako moją pracę.
Czy jest to liczna grupa aktywistów, którzy skupiają się wyłącznie na ochronie klimatu i nie pracują zawodowo? Ile osób jest to w przybliżeniu?
To nie jest łatwo powiedzieć, bo nie jesteśmy taką ściśle zorganizowaną firmą z umowami o pracę lub czymś takim, tylko po prostu ludźmi, którzy próbują się wspólnie zorganizować. I naprawdę mam wrażenie, że coraz więcej osób mówi teraz: nie, nie chcę już studiować ani wykonywać normalnej pracy, tylko raczej wykorzystać ten czas, który jeszcze mamy, bo mamy pełną świadomość, że czas ucieka. To jest wielki problem z kryzysem klimatycznym. To okno możliwości się zamyka, a kiedy się zamknie, to koniec, nic więcej nie możemy zrobić. I właśnie mając tę świadomość, coraz więcej osób decyduje, że właśnie tak chce spędzać swój czas. I to jest wielki przywilej tutaj w Niemczech, że wielu ludzi ma możliwość tak swobodnego kształtowania swojego życia. I to jest dla mnie zawsze motywacja, żeby powiedzieć: tak, mogę w ten sposób wykorzystać swój czas, walczyć o dobro, że tak powiem, o to, co jest słuszne, o lepszy świat, i robić to w ten właśnie sposób. I mam też pełną świadomość, że wiele innych osób tego nie może zrobić, ale dla mnie czy dla wielu z nas to jeszcze większa motywacja, by robić to w ten sposób.
Wyznaczył Pan sobie pewną granicę, jak daleko mógłby pan się posunąć w kwestii ochrony klimatu. Czy uważa Pan, że są osoby, które aktywnie działają w Ostatnim Pokoleniu i nie mają takiej granicy? Jak to wygląda u innych aktywistów?
Nikt nie ma żadnych myśli ani dążeń, aby przesunąć lub zmienić tę granicę, którą sami sobie wyznaczyliśmy. U nas jest to całkiem jasne. Zawsze staramy się zachowywać odpowiedzialnie i jak najbezpieczniej.
Czy nie widzi Pan niebezpieczeństwa radykalizacji części ruchu? To temat częstych dyskusji, zwłaszcza w gronie ekspertów.
To jest bardzo ważne pytanie. Oczywiście nie wiem, co zrobią inni ludzie w przyszłości. Bardzo się martwię, że jeśli rząd dalej nie będzie nic robił, to w pewnym momencie ludzie przestaną pokojowo protestować. Kiedy ludzie nie będą mieli już co jeść, kiedy nie będą mieli gdzie mieszkać, to będą warunki życia, w których prawdopodobieństwo wystąpienia przemocy jest znacznie większe niż wtedy, kiedy mamy jeszcze wszystko. I to jest sytuacja, do której zmierzamy. To znaczy, że staramy się zachować pokój i wolność. Ale my widzimy i wiemy, że jeśli nasze rządy tu w Europie i w zachodnich krajach uprzemysłowionych będą nadal postępować w ten sposób, to ten pokój jest poważnie zagrożony. I dlatego robimy to tak intensywnie, jak tylko możemy, jak najlepiej, ze wszystkim co mamy, ale z niezachwianym spokojem. Bo to jest ostatni moment, kiedy możemy te pokojowe protesty wyprowadzić na ulice, bo niedługo ludzie nie będą już mieli tej wolności. Jestem o tym głęboko przekonany. Bo co mają zrobić ludzie, gdy nie mają co jeść, a ich dzieci głodują? To są sytuacje, w których pokój społeczny ginie. Wiemy to z przeszłości i temu właśnie chcemy zapobiec.
Ile czasu pozostało naszej planecie?
Ja nie jestem klimatologiem i nawet oni wstrzymują się z dokładnymi prognozami. My odnieśliśmy się na przykład do Sir Davida Kinga, który jest teraz bardzo popularny w Niemczech. To były starszy doradca naukowy rządu brytyjskiego. On powiedział, że w 2021 roku mamy jeszcze 2 do 3 lat, aby zdecydować o przyszłości ludzkości. Jest to dla nas pewnego rodzaju orientacja, która po raz kolejny pokazuje, że teraz jest ten najważniejszy czas. Badania klimatyczne są zgodne w tej kwestii. Nie możemy powiedzieć na pewno, dopóki nie jest już za późno. Kiedy dojdzie do przewrotu w systemie klimatycznym, nie będzie można tego zatrzymać.
Jak widzi Pan kontekst wojny na Ukrainie i swoich celów związanych z ochroną klimatu?
Mogę odpowiedzieć na nie z dwóch perspektyw. Jedna perspektywa to ta, kiedy jestem tu teraz i uświadamiam sobie: O Boże, takie straszne rzeczy się teraz dzieją. Do tego dochodzi jeszcze walka z agresją Rosji na Ukrainę, to niewiarygodnie straszne wydarzenie. Samo to byłoby już wystarczająco złe. A do tego dochodzi fakt, że podejmowane są decyzje, które jeszcze bardziej pogarszają klimat. Czyli więcej węgla. Albo te projekty gazowe, które są realizowane na całym świecie. W Niemczech w bardzo krótkim czasie zbudowano ogromną infrastrukturę, aby zabezpieczyć dostawy gazu, a mimo to nadal transferujemy mnóstwo pieniędzy do Rosji, bo tak się boimy. I to jest ta druga perspektywa. Już 40 lat temu rozsądną decyzją było postawienie wszystkiego na odnawialne źródła energii. Właściwie wiele osób już wtedy to wiedziało. A dziś równie rozsądnie jest spróbować zrobić to natychmiast i zainwestować wszystko w infrastrukturę odnawialną. Ale mam świadomość, że społeczeństwa znajdują się w stresie, na przykład z powodu wojny i braku energii, na przykład wielu Niemców boi się blackoutów. Takie lęki i obawy prowadzą do podejmowania mniej rozsądnych decyzji. I to właśnie widzimy w tej chwili. A dla mnie oznacza to, że musimy nadal próbować być rozsądni. Wiem, że stres, jaki dotyka społeczeństwa, nie poprawi się z powodu naszych zmienionych warunków życia i napiętej sytuacji politycznej. A jeśli się zmieni, to raczej wzrośnie. Teraz jest na to najlepszy czas, bo łatwiej nie będzie. Lęki będą rosły, zmartwienia będą rosły i co wtedy dokładnie się stanie? Czy w pewnym momencie zamkniemy się całkowicie i czy wtedy nie będziemy już pokojowo nastawieni do innych krajów itp. To wszystko, co nas czeka, potem będzie coraz trudniejsze. To znaczy, że to są te lata, ten moment, nawet jeśli już jest trudno, kiedy musimy się starać. To decydujący moment w historii ludzkości i naszego gatunku.
*Lars Werner jest aktywistą proklimatycznej organizacji Letzte Generation (Ostatnie Pokolenie), która w ostatnim czasie zasłynęła medialnymi akcjami w znanych europejskich muzeach, gdzie jej członkowie oblewają słynne arcydzieła zupą lub masą z gniecionych ziemniaków. Aktywiści są przekonani, że tą metodą mogą zwrócić uwagę wielu ludzi na krytyczny stan klimatu na naszej planecie.
Rozmawiała Aleksandra Fedorska
Francja i Niemcy chcą, żeby Europa poszła zielonym szlakiem za Amerykanami